Jesteś

1.5K 77 54
                                    

* * *
Draco

Kochał głos matki, ale w tej chwili miał ochotę wybiec z tego pieprzonego gabinetu i już nie wrócić.

- To nie jest wyjście, synu.

Obrócił się w stronę Narcyzy, by ujrzeć chorobliwie szczupłą postać. Otulała się ramionami, jakby to miało ogrzać jej wychudłe ciało ubrane w długą czarną suknię. Był zaskoczony, że po śmierci ojca udawało jej się jakoś trzymać. Dementorzy wyssali Lucjuszowi duszę. Jego ciało leżało gdzieś w Azkabanie i powoli gniło.

A Narcyza cierpiała, ale się nie poddawała.

Opuścił wzrok na teczki i po raz kolejny przewalił je z jednego stosu na drugi.

Do cholery, gdzie to było?

- Draco, synku...

Pokręcił głową, nie patrząc na kobietę.

- Mamo, naprawdę, nieważne co powiesz, nie zmienię zdania. - Który to już raz szukał tego pieprzonego dokumentu? Ogarnął wzrokiem gabinet, próbując przypomnieć sobie, gdzie mógł wsadzić akt własności. Musiał go zmienić, wpisując imię matki.

Miała stać się właścicielką cholernej firmy, bo on nie miał na to czasu.

- Kochanie...

- Przestań! - Walnął dłonią w stos teczek. - Jeśli ja tego nie zrobię, to nikt go nie dorwie, rozumiesz?

- A pomyślałeś chociaż raz o tej dziewczynie?

Zacisnął zęby. Nie spodziewał się, że jego własna matka wyciągnie taką artylerię.

- Myślę o niej, co chwila. Dla niej to robię, rozumiesz? Miałem go, kurwa, zabić! Wtedy, tej pieprzonej nocy, gdy zrozumiałem, co jej zrobił... Nie. Chciałem go zabić w chwili, gdy zdałem sobie sprawę, kim tak naprawdę jest i jak cholernie jest dla niej niebezpieczny. Zawaliłem. Rozumiesz? Kurwa, zawaliłem! Gdyby nie ja i moje pieprzone plany, nic by się jej nie stało...

- Ale przecież nie wiesz, czy to by...

- Wiem! Zrobił to z zemsty... Tak naprawdę powinienem odpuścić. Wtedy w Hogwarcie. Pozwolić, żeby była jego, ale... - Opadł na krzesło i skrył twarz w dłoniach.

Kurwa, to go przerastało. Udawał, że wie, co robi. Udawał, że jest ok i ma plan. A tak naprawdę go nie miał. Musiał po prostu zabić tego skurwiela. Tylko to pchało go do działania. Chciał zobaczyć, jak Dołohow kona u jego stóp.

- Czemu nie chcesz pozwolić, by zrobił to Potter, albo inni agenci? Przecież...

Odsunął dłonie od twarzy i spojrzał na matkę dziwnie zamglonym wzrokiem.

- Bo nikt nie zna go tak jak ja.

***

Zbliżył się do obskurnego budynku z dwoma brudnymi oknami i drzwiami obłażącymi z farby. Szyld z napisem "Pod osłem" zachybotał się na lekkim wietrze, wydając przeraźliwe, mroczne skrzypienie.

Obrócił się przez ramię, jednak nie zobaczył nic poza ciemnością zaułka i odbijającym się w kałuży księżycem.

Nasunął mocniej kaptur, po czym wsunął dłoń pod rękaw bluzy i przekręcił zegarek, by po chwili poczuć charakterystyczne mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.

Nacisnął klamkę, próbując się nie krzywić, gdy poczuł pod palcami szorstką, lepką powierzchnię metalu. Chyba nie chciał wiedzieć, czym tak naprawdę jest substancja, która ubrudziła mu dłoń.

Zlecenie 2 / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz