Rozdział pierwszy

25 0 0
                                    

Stała przed starym, oprawionym w popękaną, dębową ramę lustrem. Jego powierzchnia pokryta była warstewką kurzu, gdzieniegdzie widać było zacieki od wody, która spływała z sufitu. Spojrzała z goryczą na dobrze widoczne pęknięcie w stropie, z którego sączyła się mętna ciecz. Ten dom zdawał się płakać nad swoim dramatycznym stanem. Jeszcze raz przyjrzała się swojej bladej, piegowatej twarzy. Miała zapuchnięte od płaczu oczy, które jako jedyne miały ochotę wykrzyczeć światu cały ból skrywany we wnętrzu tego niepozornego ciała. Usta jednak uporczywie milczały, niekiedy wyginając się w grymasie, który miał przypominać uśmiech, mimo to było mu do niego daleko. I tym razem wykrzywiła wargi z politowaniem dla samej siebie. Co ty sobie wyobrażałaś, dziewczyno? Prychnęła w odpowiedzi swoim myślom i odwróciła się do drzwi. Złapała za zaśniedziałą klamkę, której lata świetności dawno już minęły. Wyszła ostrożnie na korytarz, deski pod jej stopami zajęczały pod wpływem ciężaru. Przesunęła dłonią po chropowatym drewnie framugi, symbolicznie żegnając się z pokojem, w którym spędziła całe życie. Nie czuła żalu. Nie czuła już nic. Chwyciła rączkę zdezelowanej, ciemnozielonej walizki i zamknęła drzwi, zamykając w ten sposób pewien rozdział w swoim życiu. Cała przeszłość utkwiła w pomieszczeniu za jej plecami. Wolność.
Szła kamienistą drogą w stronę dworca. Był dość ciepły, jesienny dzień, choć w powietrzu czuć było nadchodzącą zimę. Październik był taki w tych rejonach Anglii. Niby ciepły i przyjazny, ale krył w sobie widmo nieuchronnie zbliżającego się listopada. Ivy Mills poprawiła bawełnianą czapkę z kocimi uszami. Czapka była niemalże w takim samym stanie jak jej walizka, jednak miała wartość sentymentalną. Dziewczyna dostała ją jeszcze od swojej babci, parę lat zanim ta niespodziewanie zmarła. Teraz Ivy miała osiemnaście lat i opuszczała dom, który z babcią kojarzył jej się najbardziej. Przełknęła słone łzy na wspomnienie dobrotliwej twarzy staruszki, która jako jedyna zdawała się ją szczerze kochać. Po jej śmierci Ivy została całkiem sama. Westchnęła ciężko i wyjęła z kieszeni pomięty bilet kolejowy do hrabstwa West Midlands. Opuszczała rodzinne strony Yorkshire na spotkanie odległej o setki kilometrów wsi Castle Bromwich, w okolicach Birmingham. Miała zamieszkać w klasycystycznym pałacu, który od dłuższego  czasu popadał w ruinę. Nic nowego - pomyślała ironicznie, wspominając swój dotychczasowy dom. Spojrzała na zegarek. Zostało jej nieco ponad dwadzieścia minut by na czas dotrzeć na dworzec. Przyspieszyła kroku, a walizka podskakiwała za nią na większych kamieniach leżących na drodze. Gdy wreszcie dotarła na peron, pociąg już tam stał, a konduktor nerwowo spoglądał na duży zegar wiszący pod zadaszeniem, gotów do odjazdu. Ivy dopadła do właściwego wagonu i wsiadła w momencie, w którym dało się słyszeć przeciągły gwizd. Oparła się o ścianę, dysząc ciężko. Pociąg ruszył.
W jej przedziale nie było nikogo. Odetchnęła z ulgą, bo ostatnie na, co miała teraz ochotę to rozmowa z nadgorliwym współpasażerem. Z trudem wtargała walizkę na półkę i opadła na siedzenie tuż obok okna. Patrzyła przez chwilę na przesuwający się szybko krajobraz. Nagle pociąg wjechał do tunelu i w przedziale zrobiło się całkiem ciemno. Dziewczyna odsunęła się od okna i zatopiła się głębiej w fotel. Gdy tylko znów zrobiło się jasno, drzwi przedziału rozsunęły się i do środka wszedł ten sam konduktor, którego widziała na dworcu.
- Bilet do kontroli - powiedział szorstko, opierając się o ścianę. Ivy podała mu papier, który mężczyzna pobieżnie przejrzał.
- Co taka ładna dziewczynka robi sama w pociągu do Birmingham? - zapytał pożądliwie. Serce Ivy struchlało na moment. Zapragnęła by ktoś był z nią teraz w tym przedziale. Nie wiedziała czy milczeć czy odpowiedzieć cokolwiek. W końcu to pytanie nie musiało nic oznaczać.
- Jadę tam by rozpocząć nowe życie - odparła na tyle pewnie na ile pozwolił jej drżący z napięcia głos. Idź już sobie - powtarzała w myśli, mnąc rękaw bluzy.
- Przepraszam - usłyszała stanowczy głos, który dochodził zza pleców konduktora. Mężczyzna odsunął się zaskoczony, na jego twarzy przemknął wyraz niezadowolenia.
- Słucham? - warknął w stronę przybysza. Był to chłopak o jasnych, prawie białych włosach i hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ivy miała wrażenie, że topi się w tej olśniewającej barwie.
- Mam tutaj miejsce - odparł spokojnie i podał swój bilet. Konduktor zaczął mamrotać coś pod nosem i wyszedł szybko na korytarz. Chłopak usiadł naprzeciwko, także koło okna. Zmierzył dziewczynę uważnym spojrzeniem.
- Widzę, że przyszedłem w samą porę - powiedział, patrząc na zaciśnięte na skraju bluzy palce. Widząc jego spojrzenie, Ivy natychmiast rozluźniła dłonie.
- Być może - rzuciła niezobowiązująco, niechętna do podtrzymywania tej oficjalnej wymiany zdań. Nieznajomy też nie wydawał się tym zbytnio zainteresowany. Wyjął z podróżnej torby książkę i zatopił się w jej treści. Ivy zerkała na niego, co jakiś czas, ale on nie odkrywał wzroku od powieści. Przynajmniej tak się jej wydawało, że to może być powieść. Tytuł mógł sugerować taki właśnie gatunek. Ivy nie miała żadnej książki przy sobie. Wszystkie zostały w starym domu, a nie było tam żadnej, która by ją kiedykolwiek zainteresowała. Głównie były to biografie i książki geograficzne. Jej ojciec podobno był kiedyś geografem. Nie wiedziała czy to prawda. Nigdy go nie poznała
- Przestaniesz się na mnie w końcu gapić - dobiegł jej zirytowany głos. Popatrzyła nieprzytomnym wzrokiem na chłopaka, który teraz przyglądał jej się z naganą. Zdała sobie sprawę, że rozmyślając zawiesiła na nim wzrok i nieświadomie wpatrywała się w niego dobre kilka minut.
- Wybacz - odpowiedziała skruszona. - Zamyśliłam się.
Kiwnął głową i bez słowa wrócił do czytania. Dziewczyna spłonęła rumieńcem i zawstydzona przysunęła się bliżej okna. Minuty mijały w niezręcznym milczeniu. Choć wcześniej nie chciała się odzywać, teraz marzyła by chłopak coś powiedział. Ta cisza była wyjątkowo nieprzyjemna. Poza tym miał ładny głos. Ale sama nie miała odwagi podjąć rozmowy. Wtem pociąg zatrzymał się gwałtownie. Walizka Ivy spadła na ziemię, a ona wylądowała zaraz obok niej. Jęknęła z bólu, łapiąc się za kolano, które ucierpiało przy upadku najbardziej, oprócz godności. Zrobiła się czerwona na twarzy i podniosła się niezdarnie by wrócić na swoje miejsce. Chłopak zamknął książkę i nie patrząc na nią, wyjrzał z przedziału. Okazało się, w wagonie jechało całkiem sporo ludzi, bo teraz kilkanaście głów wyglądało na korytarz. Wszyscy byli ciekawi, co spowodowało tak nagłe zatrzymanie się pociągu. Ivy także wstała, rozcierając obolałe kolano.
- Zostań tu - chłopak spojrzał na nią stalowym spojrzeniem. Pod jego wpływem nie miała nawet odwagi zaprotestować. Jego stanowczość posadziła ją z powrotem na siedzeniu i kazała czekać na rozwój wydarzeń.

Zagubiona pośród cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz