"Obudź się.", warknął wytatuowany mężczyzna, otwierając drzwi do klatki.
Peter zamrugał, przypominając sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Usiadł prosto, trzymając lewe oko zamknięte od światła. Paliło mu głowe: sprawiało, że jego migrena była dziesięć razy gorsza.
"Mamy kogoś, kto chce się z tobą zobaczyć."
Peter przetarł oczy. Czy w końcu mógł zobaczyć swojego tatę? Miał taką nadzieję, wiedział, że to mało prawdopodobne, ale ta odrobina nadzieji błyszczała w nim. Musiał zachować nadzieję, prawda?
Zza porywacza Petera wyszedł mężczyzna, jego ciemne oczy błyszczały złośliwie. - "Witaj ponownie, Peter, tęskniłeś na mną?
Vyde
Peter rzucił się na swojego poprzedniego porywacza - wykorzystując całą energię, jaką posiadało jego obolałe ciało. Jednak to nie wystarczyło i został zmuszony do upadku na ziemię mocną ręką Vyde.
"Witaj, spokojnie tygrysie. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi." - zastąpił Vyde, uśmiechając się do małego chłopca, tak jak przedtem.
Peter próbował uspokoić oddech, ale nie mógł. Widział za dużo, a potem nic: i to zmieniło się w tę i z powrotem, powodując, że jęczał z bólu.
"Wyłącz światło.", rozkazał mężczyźnie Vyde, zniecierpliwiony, gdy się wahał, "Potrzebujemy aby Spider-boy czuł się bezpiecznie, czyli tam, gdzie jego miejsce." Głos mężczyzny stał się bardziej nikczemny. "Zamkniętego. Jesteś bezpieczny przed tymi, którzy chcą Cię skrzywdzić. A społeczeństwo jest bezpieczne przed Tobą.
Peter pokręcił głową z niedowierzaniem. - "To wy chcecie mnie skrzywdzić. I nie jestem zagrożeniem. Z wyjątkiem.... was, kiedy się stąd wydostanę - wziął głęboki oddech. Dlaczego w ogóle tu jestem? Nie wiedziałem, że Hydra ani kimkolwiek jesteś, pracuje z Brookemanem"
Vyde wyszczerzył zęby. "Przyniosłem Ci prezent.", z kieszeni wyciągnął igłę i szybko wstrzyknął nastolatkowie nieznane serum. "To było twoje, a to - powiedział, wręczając porywaczowi pilota. "Jest ich"
Peter przykucnął, pobierając przestanę - miejsce, w które właśnie zostało mu coś wstrzyknięte - aż stało się czerwone. - "Co to jest?" - zapytał spanikowanym głosem. Jego ramiona drżą: jego nogi się trzęsą.
"Coś, co da im kontrolę."
•••
Tony znalazł się z powrotem w wieży, jego głową wciąż się kręciła po wcześniejszych wydarzeniach. Musiał dostać się do reszty zespołu. Musiał uratować Petera.
"Ludzie, ubierzcie się, później będziecie zadawać pytania." - krzyknął, wchodząc do salonu - jego zbroja pojawiła się na nim, gdy mówił.
"Co?" - zapytał Cap, najwyraźniej nie słysząc instrukcji Tony'ego...w końcu jest starym człowiekiem.
"Słyszałeś mnie, Rogers? Pytania później." - warknął.
"W porządku, wyluzuj. Ludzie, chodzimy za Starkiem tam gdzie on chce."
Wszyscy przybyli, nawet Thor, który właśnie przybył na Midgard ze swoim bratem. Nigdzie jednak nie było widać Boga psot. Prawdopodobnie czytał o wszystkich nowych wynalazkach i czarach Midgaru.
•••
Peter wrzasnął, chwytając się za szyję, podczas gdy jego porywacz naciskał guzik. Ból przeszył jego ciało - przez żyły, rozrywając wszystko na swojej drodze. Twarz miał mokrą od własnych łez i potu, ale dwaj mężczyźni nie robili nic poza obserwowaniem i chichotaniem z bezradnego chłopca.
"Proszę, przestań." - błagał, a jego głos łamał się, gdy w gardle zaczęło pulsować.
"Chcesz, żebyśmy przestali?" - zapytał Vyde, był w nastroju do gier.
Peter skinął głową i wkrótce potem opadł na bok.
"Więc co powiesz?"
Chociaż odpowiedzi wyszła cicho i zniekształcona, było to zrozumiałe, gdy Peter sapnął: "Tak...proszę Pana."
"A od teraz przyjmujesz rozkazy tylko odemnie, panny Brookeman i pana Sutton."
Peter skrzywił się, starając się działać odważnie, ale nie udało mu się, żałosne. - "Tak proszę pana." - powiedział, kładąc nacisk na słowo pan.
Sutton, który przypuszczał, był wytatuowanym mężczyzną, ponownie nacisnął przycisk. Włączył ładunek bólu, który przenikał Petera.
•••
"Tony, będziesz musiał opowiedzieć nam o misji, zanim tam dotrzemy." - wykrzykneła Nat, gdy pędzili ulicami Queens.
Tony zignorował ją, próbując wyprzedzić Steve'a - wciąż był kilkaset metrów przed nim.
"No dalej, Stark, ty i dzieciak na jakiś czas zniknelście, tylko ty wróciłeś. Umiemy połączyć dwa do dwóch." - stwierdził Clint.
Nat wyniosła brwi i zaśmiała się. "Umiesz dodać dwa do dwóch, Barton? Chciałbym zabaczyć jak próbujesz."
"Hej!"
"No dalej, już prawie jesteśmy." - mruknął Tony przez komunikator niecierpliwym głosem.
"Stark, plan?" - zapytał Steve, tym razem swoim głosem "Kapitana".
"Dobra - jęknął Tony. - znajdujemy Petera, wyciągamy go stamtąd, zabijamy Sylvię Brookeman."
Steve kiwnął głową aż do tego momentu: "Zabić? Nie sądzę, żebyśmy mogli kogoś zabić lub pozwolić tobie to zrobić."
"Zraniła mojego Petera, zasługuję na ból."
Steve nie odpowiedział: miał dokładnie taką samą potrzebę zabijania ludzi, kiedy już znalazł Bucky'ego, jeszcze podczas wojny.
•••
Szyja Petera okropnie bolała. Był w niewygodnej pozycji przez prawie dwie godziny - ale nie mógł się ruszyć...był przerażony, że znowu wcisnął przycisk.
Drzwi się otworzyły - brakowało tylko twarzy Petera. Blady chłopiec po prostu siedział i czekał.
"Wstawaj" - rozkazał Sutton, trzymając pistolet w kierunku Petera.
Mały chłopiec zerwał się na nogi, wychodząc z klatki. Był wdzięczny, że się stamtąd wydostał, ale zmysły podpowiadały mu że coś jest nie tak.
"Twoi przyjaciele są tutaj, więc musimy coś z tym zrobić."
Kiedy Peter został zepchnięty na krzesło, a ograniczenia niemal natychmiast zatrzasneły się na jego rękach, zebrał się na odwagę, by powiedzieć: "Nie mam zamiaru z nimi walczyć...jeśli taki jest twój plan."
Sutton uśmiechnął się złośliwie. - "Możesz nie chcieć, ale kiedy już z Tobą skończymy, ta część Ciebie zniknie."
CZYTASZ
Stolen// Irondad Tłumaczenie
Fanfiction"Dzieciaku, jest kilka rzeczy, którym nie możemy zapobiec. Śmierć jest jedną z nich." Tony opiekuje się młodym Peterem Parkerem, po tym jak jego ciotka zostaje pozbawiona życia. Jednak bycie tatą i superbohaterem wiąże się z wieloma problemami. Mam...