~~ Rozdział 30 - Gaz ~~

10K 293 2
                                    

ALEXANDER

Po jakże miłym poranku spędzonym z moją żoną w jednej wannie, zeszliśmy wszyscy na dół, gdzie mieliśmy zjeść śniadanie. Potem będę musiał podpytać ojca kim byli ludzie, o których wspomniała mi Alyssa. W jadalni czekali już na nas mój ojciec i Maksim. Zająłem miejsce, po prawej stronie ojca, a Alyssa obok mnie. Służba zaczęła powoli wnosić dania oraz napoje. Każdy nałożył sobie co chciał dzisiaj zjeść. Moja żona wzięła sobie dwie parówki oraz posmarowała dwie kromki chleba, a na talerz nałożyła jeszcze ketchup

- Jak się czujesz synu?- zapytał ojciec przerywając ciszę pomiędzy nami

- Dobrze.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Co prawda rana czasami mnie pobolewa, ale jestem w stanie pracować dalej

- Lekarz kazał ci odpoczywać do końca tygodnia. Liczę, że go posłuchasz i nie będziesz pracował jeszcze przez te 4 dni.- oznajmił

- Wybacz mi ojcze, jednak muszę nie zgodzić się. Chcę powrócić do pracy i znaleźć tych, którzy mnie zaatakowali. Nie będzie to trudne, bo to włosi.- powiedziałem

- Myślałam, że odpoczniesz jeszcze, zanim wrócisz do pracy.- odezwała się Alyssa zaskoczona moimi słowami

- Wybacz kocie, jednak muszę ich znaleźć i muszą zapłacić za to co mi zrobili.- powiedziałem żonie, która spochmurniała

- Posłuchałbym Alyssy synu, ale skoro chcesz powrócić do pracy, to musisz o czymś wiedzieć.- powiedział ojciec

- Coś się stało?- zapytałem zdziwiony jego tonem

- To nie włosi byli odpowiedzialni za atak. Chcieli naprawdę porozmawiać. Zaatakował cię ktoś inny.- wyjaśnił zaraz Maksim

- Mówicie o Andrew, prawda?- zapytałem dla upewnienia

- Porozmawiamy o tym po śniadaniu. Alyssa wróci do waszej rezydencji, gdzie odpocznie po tych nieprzespanych nocach, a my omówimy to na zebraniu.- oznajmił ojciec

Po śniadaniu, jedna z pokojówek spakowała rzeczy Alyssy, które przywiozła tutaj ze sobą, a kierowca zapakował je do samochodu, który miała jechać. Wraz z nią miał jechać również Grisza, który był tutaj cały czas, gdy byłem nieprzytomny. Rocky, który odkąd go podarowałem mojej żonie, bardzo urósł - wdrapał się na tylne siedzenia samochodu czekając aż jego pani wejdzie do środka

- Jedźcie prosto do domu. Gdyby coś się działo, masz natychmiast dzwonić. Nie zatrzymujcie się nigdzie po drodze.- instruowałem Griszę, który cierpliwie słuchał moich poleceń

- Oczywiście Szefie.- zgodził się i odszedł w kierunku samochodu czekając tam

- A ty moja droga panno zaraz po powrocie do rezydencji masz położyć się spać.- poleciłem żonie, która żegnała się z ojcem i Maksimem

- Jasne.- zgodziła się niechętnie. Gdy zostaliśmy (po części) sami, jedną dłonią dotknąłem jej policzka, a drugą jej brzucha, gdzie czułem delikatne kopnięcia, na które się uśmiechnąłem

- Masz uważać. Będę na obiad w domu.- zwróciłem się do niej ponownie po czym pocałowałem w czoło. Patrzyłem jak moja żona wsiada do samochodu, a za nią są zamykane drzwi. Grisza wsiadł na miejsce pasażera, obok kierowcy, a następnie samochód odjechał spod rezydencji

***

ALYSSA

Jechaliśmy ulicami Moskwy kierując się w stronę naszej rezydencji. Kierowca jak i Grisza milczeli, nie odzywając się słowem. Rocky, którego głowa spoczywała na moich udach, co jakiś czas szczekał domagając się pieszczot, które otrzymywał. Spojrzałam przez okno zauważając, że skręcamy w nieznanym mi kierunku

- Czemu zbaczamy z drogi?- zapytałam zaniepokojona. Skręcił w nieznaną mi uliczkę, po czym zatrzymał samochód

- Coś jest nie tak z samochodem.- odpowiedział kierowca, co mnie zdziwiło. Jego akcent...był inny. Odpiął pasy i wyszedł z samochodu

- Jak to możliwe, że coś jest nie tak z samochodem?- zapytałam patrząc na mojego ochroniarza.- Myślałam, że one są zawsze sprawdzane, przed każdą jazdą.- dodałam

- Bo są.- potwierdził zdziwiony Grisza. Widziałam jak wyjmuje z wewnętrznej kieszeni kurtki pistolet. Wtedy także Rocky zaczął głośno szczekać

- Rocky, co jest?- zapytałam patrząc na psa, który wstał z moich ud i ruszył na przód, a dokładniej na miejsce kierowcy. Przy pedałach gazu i hamowania leżało średnia rzecz, która dziwnie brzmiała, ale nie jak bomba.- Grisza, co to jest?- zapytałam. Ochroniarz podniósł rzecz z podłoża i przyjrzał jej się dokładniej

- Gaz.- szepnął zszokowany.- Proszę natychmiast wysiąść!- krzyknął. Jednak było za późno. Po całym samochodzie rozszedł się biały dym, który był duszący. Zaczęliśmy kaszleć, a Rocky próbował otworzyć drzwi uderzając w nie łapami. Czułam jak moje powieki robią się ciężkie. Ostatnie co pamiętam, to cień stojący przy drzwiach od mojej strony

Jedna nocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz