🌹🌿][*~.5.~*][🌿🌹

88 11 2
                                    

"Nada, wiem, o co poszło..."

Kanadyjczyk był zaskoczony, ale przy okazji ucieszył się, że w końcu wyjdzie na jaw, o co chodzi. Odpisał Ukrainie, odłożył gitarę i od razu wyszedł z domu. Rozbolała go trochę głowa, ale uznał to za zasadniczo "normalne". Spokojnym krokiem poszedł do centrum miasta i usiadł na ławce, czekając na Ukraińca. Oparł się wygodnie i zadarł głowę do góry. Zamknął oczy. Ponownie wyczuł bliskość. Tą samą, co tamtego wieczoru. Nie musiał otwierać oczu.
Po pewnym czasie poczuł słodki zapach. Otworzył oczy i zauważył Ukrainę. Wiedział, że to on. Żadna niespodzianka. Jednak na widok chłopaka, uśmiechnął się delikatnie. Tamten odwzajemnił uśmiech, ale był dosyć... zmartwiony.

- Hej. No więc, co się stało? - zapytał starszy.

- Wiesz, Nada... Tak właściwie, to oni pokłócili się przeze mnie... Z tego, co Rosja mówił, to... Rosja chciał wracać, bo przecież chory byłem, no a Ameryka nie był zadowolony. Podobno zaczęli się kłócić o rodziny i w ogóle... Rosja powiedział, że zbyt wiele słów dodał i tak wyszło... A gdybym tylko go wtedy posłuchał! Nie przeziębiłbym się i wszystko byłoby dobrze! - zaczął rozpaczać Ukrainiec.
Usta i ręce mu drżały, a oczy mieniły się od łez. Kanadyjczyk przytulił drugiego i zaczął głaskać go po plecach.

- Jejku, straszlie płaczliwy jesteś. Nie płacz... - Kanada nie bardzo wiedział, jak powinien pocieszać drugiego.
Tamten nie płakał, co prawda, ale był gotów w każdej chwili to zrobić.

- Ja wiem... Serio wiem, ale co mogę z tym zrobić? - Ukraina trochę się uspokoił, ale w dalszym ciągu nie był pewien swoich emocji.
To trochę dziwne nie wiedzieć o sobie niemal nic. Ani o tym, co jest teraz, ani o przeszłości. To trochę jak amnezja, ale gorzej, bo tutaj wiesz...

...że nie wiesz.

- Nie koniecznie musisz coś robić - uśmiechnął się Kanada.
Nieco poluźnił uścisk.

- Ooooo, witaaaaj ponownie Kanaadaaa - usłyszał znajomy głos.
Spojrzał w tamtym kierunku i zauważył Meksyk. Chłopak był uśmiechnięty, ale wzrok miał piorunujący. Kanadyjczyk puścił Ukrainę i ze spokojem wstał, uśmiechając się łagodnie.

- Hej. Meksyk, to jest Ukraina. Ukraina, to jest Meksyk - powiedział 18-latek.
Ukrainiec wstał, przetarł oczy i podał drugiemu rękę.

- Miło mi - na te słowa, Meksykanin złapał tamtego za rękę dosyć mocno i nią potrząsnął.

- Mnie również - odparł, ściskając rękę 16-latka coraz to mocniej.
Tamten w końcu mu ją wyrwał z uścisku.

- Chyba nie bardzo - pomyślał Ukraina, spuszczając niepewnie wzrok.

- Co tu takiego robisz, Meksyk? - zapytał Kanada, jakby nie zauważając spiętej atmosfery.

- Szedłem do sklepu - odparł krótko najstarszy. - No więc, do zobaczenia.

Następnie szybkim krokiem poszedł, nie zwracając już uwagi na nic więcej. Ukraina wodził za nim wzrokiem.

- Nie lubi mnie... Chociaż nie wiem, dlaczego - Ukrainiec wpadł w dorbne zakłopotanie.

- E tam. Dlaczego sądzisz, że cię nie lubi? - zapytał Kanadyjczyk.
Tamten westchnął.

- To widać - odpowiedział.
Przez chwilę obaj milczeli. W pewnym sensie, żaden z nich nie wiedział, co powiedzieć. Być może to, jakich słów by użyli, mogło by wpłynąć w jakikolwiek sposób na samopoczucie i jedno, i drugiego. Chociaż ich emocje znacznie się różniły. Ukraina czuł się dziwnia. Być może przez sprawę z Meksykiem, albo z Rosją i Ameryką, bądź też po prostu. Na jego twarzy malowało się niezadowolenie. Zbyt dużo przeszkód stało na drodze jego życia. Aczkolwiek to za wcześnie, aby stwierdzić, czy rzeczywiście wszystko straciło sens. Ten fakt dodawał chłopakowi chęci to życia. Być może to chwilowe utrudnienia, a kiedyś będzie lepiej.

][ *~.𝑺𝒕𝒓𝒆𝒔𝒔𝒆𝒅 ❁𝒖𝒕.~* ][ Countryhumans ][ UkrCan ][Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz