🍁🍂][~*.12.*~][🍂🍁

86 12 11
                                    

Dni jakoś mijały. Lepiej, gorzej, ale mijały. Nie da się zaprzeczyć, że dla dwójki głównych bohaterów było jedynie coraz lepiej. Poznawali się jakby na nowo i zupełnie inaczej niż poprzednio. Dużą rolę grało tu nastawienie, znacznie pozytywniejsze niż to uprzednie.

Tego dnia, Ukrainiec wyszedł ze szkoły nieco... inaczej niż dotychczas. Był wyjątkowo zadowolony. Nie zwracał uwagi na innych. Sprawa zmieniła się, gdy ktoś go zepchnął ze schodów, tuż przed budynkiem. Na szczęście, nie uderzył w twarde podłoże głową. Najbardziej ucierpiały kolana, jak zwykle zresztą. Chłopak, sprowadzony tym zajściem na ziemię, obejrzał się podirytowany. Chichoczący ludzie, wychodzący ze szkoły, a wśród nich, jak szerszeń wśród os, Łotwa. Znalazła się jednak pszczółka (o Estonii mowa), która uderzyła oprawcę w ramię. Do Ukraińca podbiegła Azerbejdżan.

Nic ci nie jest? – zapytała dziewczyna, pomagając drugiemu wstać.

Nie, nic. A NIECH CIĘ LICHO, ŁOTWA – Ukraina odwrócił się i skierował w stronę bramy.
Tym razem, humor mu nieco się pogorszył.

Gdzie idziesz? Autobus zaraz będzie! – zawołał Kazachstan.

Jest piątek! Zgodnie z umową, weekend spędzam u Rosji! – odparł Ukrainiec, a przy tych słowach, świetny humor ponownie zaczął mu sprzyjać.
Opuścił teren szkoły. Idąc spokojnie chodnikiem, wyjął telefon. Wybrał numer Rosjanina.

Halo? – usłyszał dosyć pogodny głos brata.
Aż dziwne.

Heeej. Coś się stało? – zapytał nastolatek, uśmiechając się do siebie szeroko.

Nie. A dlaczego miałoby?

– A nie wiem. Po prostu brzmisz wyjątkowo miło. W każdym razie... Przyjedziesz po mnie, proszę? – Ukraina zatrzymał się i usiadł na progu chodnika, tuż przed lasem.

Jasne. Gdzie jesteś?

– Przy lesie tym takim na skraju tej dziury. Czaisz, o jaki chodzi, prawda? – chłopak rozejrzał się. Nikogo nie było, więc się położył. Trochę wietrzny był dzień.

Ta. Chyba tak. Będę za jakieś 15 minut. Cześć.

– Nara – Ukrainiec się rozłączył, po czym zerknął na najnowsze wiadomości.
Widząc, że ich brak, zmartwił się. Nienośny niepokój ducha. Kanada nie odezwał się od wczoraj?

Jakoś... nie mógł nic napisać. Brak odwagi. Może jest czymś zajęty?
Nagle ktoś się o niego potknął. Przypadkowy człowiek.

Ej! Prawie przez ciebie się przewróciłem! Wstawaj, dzieciaku! – warknął nieznajomy i poszedł dalej.
Ukraina się podniósł do siadu.

A może ty uważaj jak chodzisz! – odparł nastolatek.
Następnie wstał na równe nogi, wypatrując z niecierpliwością Rosji. W końcu na horyzoncie pojawił się jego samochód. Zatrzymał się tuż przed Ukraińcem. Ten bez słowa wsiadł. Początek drogi spędzili w ciszy.

To... jak było w szkole? – zapytał Rosjanin, patrząc kątem oka na drugiego.

Jak zwykle – wzruszył ramionami Ukraina.

Czyli nie za dobrze? – dopytywał starszy.

Dlaczego zakładasz, że moje "jak zwykle" to źle? Po prostu... nic się nie wydarzyło takiego.

– Aha. Czyli codziennie rozwalasz kolana? – zaśmiał się cicho Rosja.

Em... No prawie – odparł młodszy, patrząc przez okno.
Dalej się zastanawiał nad tym, dlaczego Kanadyjczyk nic dzisiaj jeszcze nie napisał. Uznał to za dość niepokojące, ponieważ pisali ze sobą dzień w dzień. Nie raz i całe noce.

][ *~.𝑺𝒕𝒓𝒆𝒔𝒔𝒆𝒅 ❁𝒖𝒕.~* ][ Countryhumans ][ UkrCan ][Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz