🍁🍂][~*.9.*~][🍂🍁

85 11 6
                                    

Wyjazd ten okazał się totalną porażką.

Lecz nie to zajmowało głowę Ukrainie. Chłopak był ostatnimi dni nad wyraz zajęty. Teraz skupiony był na jak najskuteczniejszym omijaniu ojca. Nazywał tę technikę "PBS", co w rozwinięciu oznacza "Przejść Bez Słowa". Podejmował różne działania w celu zrealizowania zamysłów. Zazwyczaj skutkowały. Najczęściej był to pretekst "jestem zajęty, muszę się uczyć". Bywało i tak, że komunista pytał "Do czego?". Tutaj bywało różnie: kartkówka, sprawdzian, pytanie, na zaś.
Kiedy udało mu się przedostać do pokoju, wychodził z niego raczej dopiero rano. Nie przebywał w żadnym innym miejscu. Czastem tylko przemykał do pokoju Azerbejdżanu, aby toczyć długą rozmowę o roślinach, albo o tym, jak męczący był ten dzień. Kiedy zaś nie rozmawiał z siostrą, siedział w swoim pokoju i potrafił nawet godzinami wpatrywać się w zdjęcie jego prawdziwych rodziców (znalazł je w akordeonie, przypadkiem, ponieważ Rosja chciał spróbować zagrać). Nie poznał ich nigdy, ale tęsknił za nimi. Czarno-biała, pomięta fotografia przedstawiała dwójkę ludzi. Mężczyzna siedział pod drzewem, zaś kobieta leżała obok niego, z głową na jego kolanach. On trzymał książkę, a ona bukiet kwiatów. Oboje się uśmiechali. Było słonecznie, ponieważ kobieta miała na głowie słomiany kapelusz, spod którego wypływał długi warkocz, opadający na ramię. Długa, jasna suknia. Mężczyzna zaś, to ten, którego Ukraina widział we śnie. Zaczesane włosy, lekko rozpięta koszula, ciemne spodnie... z szelkami.
Nastolatek patrzył na zdjęcie i wzdychał.

Chciałbym was poznać... Jesteście gdzieś tam, prawda? Tęsknicie...? Musicie tęsknić... Ja tęsknię, chociaż was nie znam – wyszeptał pewnego dnia, patrząc się na dwójkę pięknych ludzi.
Pech chciał, że siostra go usłyszała. I pech chciał, żeby była to Łotwa.

Hm... Wiesz, że gdybym powiedziała tacie o twoim "akcie tęsknoty", zdenerwowałby się, prawda? – zapytała, uśmiechając się podle.

Łotwa, proszę, nie mów! – błagał chłopak.
Dziewczyna zaśmiała się.

Dobrze, nie powiem. Ale zmywasz za mnie naczynia przez tydzień! Haha! – wyleciała z pokoju, podskakując radośnie.
Ukrainiec pokręcił głową, ponownie skupiając się na zdjęciu z rodzicami. Nagle poczuł ucisk w sercu.

Znajdę was – mruknął pod nosem.

Inaczej, aczkolwiek równie beznadziejnie sytuacja miała się u Ameryki i Kanady. Jakkolwiek zawsze USA był człowiekiem, który spałby całymi dniami, tak teraz Kanadyjczyk stał się bez życia. Zaś Amerykanin wręcz przeciwnie. Zaczął często wychodzić z domu. To zupełnie, jakby zamienili się rolami.
Raz, Ameryka usiadł przy bracie.

Nada... Co się z tobą stało? – zapytał, patrząc na młodszego.
On tylko się uśmiechnął.

Nic, Ame... Jestem taki sam jak zawsze, tylko... przestałem udawać, że chce mi się żyć – oznajmił.
Jeszcze bardziej to zaniepokoiło starszego.

Co to znaczy? – zapytał, zastanawiając się, czy z pewnością nie będzie żałował tego pytania.

Huh? To znaczy, że... pomyślałem i doszedłem do wniosku, iż jeżeli będę wszystko przeżywać tak, jak ty, to obaj będziemy zdołowani, a trzeba się przecież pocieszać, no nie? – chłopak się zatrzymał i spochmurniał. – Chciałem pocieszać innych. Chciałem im pomagać...

– To dlaczego dalej tego nie robisz? – Ameryka nie wiedział co zrobić, co powiedzieć...

Bo tamtego dnia dowiedziałem się, że to bez sensu. Rozumiesz...? To bez sensu... – chłopak wstał, wziął telefon i spojrzał na najnowsze wiadomości. – Mmmmeksyk...

– Może powinieneś od wszystkiego odpocząć – zaproponował USA.

Hm? Mówisz, jakbym miał się powiesić. Wrócę za jakieś dwie godziny – odparł Kanadyjczyk, wychodząc z pokoju, a potem z domu.
Skierował się w stronę głównej części miasta, jak zwykle sobie coś nucąc. Oczywiście po drodze spotkał Rosję. Nie chciał się zatrzymywać, ale go zatrzymano.

Ej, stary... Wszystko dobrze? – zapytał, tradycyjnie opierając się o płot.
Wszystko jak zawsze. Wszystko, co kochał robić. Wszyscy ludzie, których kochał. Nic się nie zmieniło, a jednak wszystko jest inne, beznadziejne...
Tego nie rozumiał Kanada. Nie rozumiał, dlaczego tak źle się z tym wszystkim czuje.

Hm? A, tak, tak... Wszystko dobrze – uśmiechnął się łagodnie.
Rosjanin zmarszczył brwi w skupieniu.

Nie wiem, ale... średnio wyglądasz. Spałeś w ogóle? – dopytywał.

– Prawie wcale, ale jednak. Wiesz, Russia. Muszę iść, bo jakby... no muszę iść. Cześć – rzucił szybko Kanadyjczyk, idąc dalej.
Dom Meksyku. Chłopak zawahał się. Chwilę się zastanawiał, sam nie wiedział nad czym, aż w końcu zapukał. Otworzył mu jak zazwyczaj pogodny Meksykanin, ale... coś mało pogodny.

Hej... Dzisiaj ty się spóźniłeś. Wchódź – powiedział, odchodząc od drzwi.
Kanada nic nie odpowiedział. Wszedł do domu, zamknął drzwi i poszedł tam gdzie zwykle. Usiadł tam gdzie zwykle, a potem podparł głowę na ręku, nie zwracając uwagi na innych ludzi.

Wszystko dobrze, Kanada? – zapytał Szwecja.

Czemu wszyscy się o to pytają. Tak, wszystko dobrze – odpowiedział Kanadyjczyk.

Czemu wszyscy dzisiaj jacyś tacy... uh, jak z krzyża zdjęci – Włochy spojrzał przez okno. – Jutro Halloween.

–  Ciężko nie pamiętać. Ludzie tym teraz żyją – powiedział Szwed.

– Nie mam jakoś ochoty na Halloween – mruknął Meksyk.

Zauważyłem. Twój humor dzisiaj to szczyt. Denerwujesz mnie – przewrócił oczami Włoch.

No oczywiście!

Nikt na początku nie zwrócił uwagi na pojedyńcze dźwięki powstałe w skutek szarpnięcia struną gitary. Po chwili jednak wszyscy spojrzeli w tym kierunku.

...Something inside... Something inside my head... tells me to do... Tells me to do things that I can't. Follow me further... To place I wanna go!... Light up fire... and... let it burn... – przez ułamek sekundy panowała cisza. – Through the darkest of my heart I'll find a place for you to stay even if anger hurt and cold turns into pain! I'll burn all emotions with feel breathless... and worthless! Just for uou to stay!... For you to stay!... For you to stay!... For you to stay...

Kanada nagle przerwał. W pokoju panowała cisza. Totalna.

Emocje?... – zapytał Włochy. – ...Co się stało?

– ...Głowa mnie boli. Pójdę jednak do domu – powiedział szybko Kanadyjczyk, wstając i się zbierając.
Meksykanin spochmurniał jeszcze bardziej. Tamten jednak na nic już nie zwracał uwagi. Wypadł z domu i zaczął pospiesznym krokiem wracać do siebie, wpadając przy okazji na innych.

Cholerne humorki.

»»————- ❁ ————-««
To ja tu to zostawię...

~Papaśku~

][ *~.𝑺𝒕𝒓𝒆𝒔𝒔𝒆𝒅 ❁𝒖𝒕.~* ][ Countryhumans ][ UkrCan ][Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz