🌹🌿][*~.4.~*][🌿🌹

122 13 7
                                    

W tym samym czasie również Rosjanin wrócił do domu. Ukrainiec się poderwał.

- Hej, wróciłem! - zawołał Rosja, podchodząc do drugiego. - Jak się czujesz?

- Dobrze. Nada był, więc dał jakiś lek...

- To dobrze - odparł wyższy, po czym udał się do kuchni, ale od razu zawrócił i nachylił się nad Ukrainą. - Czyli nic więcej sobie nie zrobiłeś, tak?

- Nie, nie zrobiłem. I czy moglibyśmy pogadać...? - zapytał niepewnie młodszy.

- Chyba tak - odpowiedział Rosjanin.
Ponownie poszedł do kuchni. Następnie wziął do ręki butelkę wódki.

- Chyba nie zamierzasz pić, prawda? - Ukrainiec spojrzał na drugiego z lekkim poddenerwowaniem.

- Zamierzam - Rosja pewnie otworzył butelkę.

- Rosja nie! - drugi podniósł głos.
Wywołało to irytację u starszego.

- Zamknij się. Chociaż ty mnie nie denerwuj - warknął.
W oczach Ukrainy pojawiły się łzy. Złapał drugiego za ramię, jednocześnie odsuwając alkohol.

- Proszę, nie. Co się stało? - chłopak starał się zrobić cokolwiek, byleby tamten nie pił.
Można było się spodziewać reakcji. Rosjanin odepchnął brata i spojrzał na niego z wyższością. Młodszy, uderzając w szafkę, złapał się za głowę i patrzył na drugiego w ciszy, starając się nie rozpłakać.

- Nie ważne, co się stało. Nie masz prawa się wtrącać, jasne? Będę robił, co zechcę, a tobie nic do tego. Ewentualnie możesz wracać do tatusia - syknął starszy, pijąc wódkę.
Bez przerwy. Tak długo, jak pozwolił mu na to organizm.

- JESTEŚ TAKIM SAMYM SKOŃCZONYM IDIOTĄ JAK OJCIEC! - Ukraina po prostu uciekł do swojego pokoju.
Trzasnął drzwiami i zamknął je na klucz.

- УКРАИНА! - zawołał Rosjanin.
Poszedł na bratem. Złapał za klamkę. Drzwi zamknięte. Zaczął więc nią szarpać. Młodszy siedział w kącie skulony, płacząc. Przytulił się do swoich kolan. Kto by się nie bał? Zwłaszcza, że to samo działo się w domu 16-latka. Od dosyć dawna...
Zaczął czuć przypływy fal gorąca i zakręciło mu się w głowie.
Nastolatek zacisnął oczy.

Nagle wszystko ucichło.

Kiedy znów otworzył oczy, nie był w swoim pokoju. Było tutaj sympatycznie. Jasne ściany były przyozdobione różnymi obrazami. Większość z nich przedstawiała słoneczniki. Przez otwarte, zasuwane okno dostawał się wiatr, zmuszając firanki do unoszenia się w powietrzu.
Z dworu wpadało jaskrawe, słoneczne światło.
Nie mógł nic powiedzieć, ani nawet zbytnio się ruszyć. Zupełnie, jakby coś go blokowało. Leżał. Podniósł ręce i zauważył, że są na prawdę małe. Zupełnie, jakby był rocznym dzieckiem. Nagle zauważył czyjeś ręce, które go podniosły i przytuliły czule do klatki piersiowej. Postawa typowa dla mężczyzny. Człowiek ten pocałował dziecko w głowę. Następnie szybkim krokiem wyszedł z pokoju, mocno tuląc chłopaka. Szedł długim i równie jasnym korytarzem, na którym znajdowały się stoliki z wazonami ze słonecznikami. Uchylił drzwi i wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Znajdował się tam ponuro wyglądający chłopak. Siedział i czytał książkę.

Chodź, na barana – powiedział mężczyzna cichym i zdenerwowanym głosem.
Co prawda uśmiechnął się i próbował brzmieć normalnie.
Tamten wstał, patrząc podejrzliwie. Starszy kucnął. Chłopak bez słowa wspiął się na niego.

Tato, co się dzieje? – zapytał.

Nic... Idziemy się pobawić na świeżym powietrzu. Jak zawsze – uśmiechnął się szerzej mężczyzna.
Jednak jego uśmiech był smutny.

][ *~.𝑺𝒕𝒓𝒆𝒔𝒔𝒆𝒅 ❁𝒖𝒕.~* ][ Countryhumans ][ UkrCan ][Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz