Umordowany Kanadyjczyk był właśnie w drodze do domu. Miał dosyć na dziś. Najchętniej położyłby się już spać, ale dopiero 17, a dodatkowo obiecał Rosji wpaść na kolację. Czego się nie zrobi, żeby tylko zobaczyć to zakłopotanie Ameryki i Rosjanina. Uśmiechnął się delikatnie, wyobrażając sobie obraz tego wszystkiego.
Nie zwracał już uwagi na piękną przyrodę. Szkoda. Wieczór wyglądał niesamowicie. Jak zwykle w tej okolicy. Było już mniej ptaków, ale nadal ćwierkały. Mniej energicznie i rzadziej, ale jednak.
18-latek, tym razem gwiżdżąc, stawiał szybkie kroki. Chciał mieć to za sobą.
Otworzył w końcu furtkę i wszedł na swoje podwórko. Ujrzał swój wpaniały, drewniany dom. Cottage.Podszedł do drzwi, otworzył je i wszedł do środka. Zmarszczył brwi.
– USA! Mogłeś chociaż kurze pościerać! Już nie mówię o rąbaniu drewna... – pokręcił głową Kanadyjczyk.
– Nieeeeee chce mi się – mruknął Amerykanin, leżąc na kanapie i przełączając kanały w celu znalezienia jakiegoś ciekawego filmu.
Włosy miał nieogarnięte, a ubrania... co o ubraniach wspominać. Prawie ich nie miał.– Japier... Ameryka, wstawaj, idziemy do Rosji na kolację – uśmiechnął się mimowolnie Kanada.
Niestety, jego brat nie przejawiał większych chęci. Spojrzał na niego leniwie.– Nie dasz się nacieszyć urlopem... – zaczął narzekać.
Co prawda wstał, ale poruszał się w tempie Estończyka.– Studia to nie praca...
– Oj cicho, daj pomarzyć – rzucił USA. Poszedł po schodach do swojego pokoju. Otworzył szafę i zaczął szukać czegoś, w co może się ubrać. Ostatecznie postawił na obcisłe granatowe jeansy i czarną koszulkę. Szczerze, nie chciało mu się iść.
Pytanie: Czy jemu kiedykolwiek coś się chce?
Amerykę cechowała niechęć do wszystkiego i wszystkich. I weź to zrozum...
Chłopak często zachowywał się jak dziecko, pomimo swojego wieku. Skończył już 20 lat. Mimo wszystko to zawsze Kanada był za niego odpowiedzialny. Jak starszy brat.– America! Pospiesz się no – zawołał młodszy.
– No już, już! – odpowiedział poddenerwowany Amerykanin.
Ubrał się szybko, uczesał włosy, toaleta i był gotowy. Wziął jeszcze żółtą bluzę. Założył ją i wsadził ręce w kieszenie.– Po co ci to? Jest środek lata – skrzywił się Kanadyjczyk.
Starszy wskazał bluzę obwiązaną w pasie drugiego.– A poza tym – przymknął oczy z irytacją. – Mogą być... ba! Na pewno będą komary.
Młodszy uniósł tylko brwi, a potem, wzdychając, wyszedł z domu.
Chłopcy nie szli długo. Rzeczywiście, Ameryka miał rację. Komary musiały egzystować w ich otoczeniu, bo jakże kurna inaczej?
Na szczęście byli już na miejscu. Kanada zapukał do drzwi. Od razu otworzył im nikt inny jak Rosja.– Привет!*¹ – zawołał szeroko uśmiechnięty.
Identyczną reakcję posiadał Kanadyjczyk. Natomiast Ameryka po prostu uniósł rękę na wysokość swojej twarzy z typowym wzrokiem "cze", którego i tak nie można było zauważyć przez okulary przeciwsłoneczne. 18-latek szturchnął brata w ramię.– No hej no, Boże... – mruknął USA.
Rosjanin wydawał się tym nie przejąć. Zaprosił gości gestem do środka.– Ej, stary, ja pójdę ręce umyć, bo komary, krew i ya know – przewrócił oczami Kanadyjczyk.
Rosja skinął głową. No więc najmłodszy udał się do łazienki.

CZYTASZ
][ *~.𝑺𝒕𝒓𝒆𝒔𝒔𝒆𝒅 ❁𝒖𝒕.~* ][ Countryhumans ][ UkrCan ][
FanficPIZG JA NIE WIEM KTO TO STWORZYL ~Wystarczyło jedno miejsce i jedna chwila, aby połączyć dwa serca~ »»----- ♡ -----«« 🍁 !Książka wolna od lemonów! 🍁 ➳ Opowieść w 100% oryginalna. Jeżeli coś dla Ciebie wygląda znajomo, to to musi być przypadek. Ser...