🍬👻🎃][~*.10.*~][👻🎃🍬

96 11 16
                                    

Dzień.
Dokładnie dzień.
A konkretniej to wieczór.
Zatem wieczór.
Dokładnie wieczór.
Zaplanowany.

Rosjanin zaprosił Amerykę na ten wieczór do siebie. Zresztą, tak samo jak kilka osób ze swojej rodziny. Oczywiście Kanadę też. A dokładniej? Wszystko wykonane poprzez plan.
Amerykanin oparł się o stół, oglądając uważnie otoczenie.

- A co jeżeli zamiast być lepiej, stanie się gorzej? - zapytał, patrząc na drugiego niepewnie.

- Nie będzie gorzej. Zaufaj mi. Mam plan - zaświergotał Rosja. - Tylko dopilnuj, żeby Kanada przyszedł. Inaczej ciągle biędzie tak samo bez życia.

- Przyjdzie przyjdzie. O to się nie martw~ - zaśmiał się USA.
W pokoju obok znajdowało się zgromadzenie graczy UNO. Miało ono 5 członków. Białoruś, Kazachstan, Azerbejdżan, Tadżykistan i... Ukraina.

- UNO! - zawołała Tadżykistan rzucając kartę na środek talii.

- Jakim cudem ty zawsze wygrywasz? - nie dowierzała Azerbejdżan.
Położyła kartę, Ukraina zrobił to samo. Wszyscy byli pogodzeni z przegraną. Nagle Kazachstan położył swoją kartę.

- Ha! Bierzesz cztery, Tadżykistan! Dobra robota, Kaziu - zaśmiał się Ukrainiec.
Wszyscy się śmiali. Oprócz Tadżykistanu.

- Coooooooo? Jaaaaaaaak? - dziewczyna zrozpaczona wzięła cztery dodatkowe karty.
Do pokoju wszedł Rosja.

- I jak się towarzystwo bawi? - zapytał, klękając przy nich.

- Świetnie - mruknęła Tadżykistan.

- Ona w kiepskim humorze, bo Kazachstan ją ograł - śmiała się Azerbejdżan.
Rosjanin również zaczął się śmiać.

- No dobrze, to grajcie sobie dalej. Jesteście głodni? - zapytał, wstając.

- Nie, ale możesz uzupełnić zapas chrupek. Azer je pożera na potęgę - zaśmiał się Kazachstan.

- Ej! - szturchnęła go Azerbejdżan.

- No już, już. Spokojnie - zaświergotał najstarszy, wziął pustą miskę i wyszedł z pokoju.
Towarzystwo grało w najlepsze.

- Ej! Ukraina! Chodź na chwilę! - zawołał wieżowiec z kuchni.

- Już idę! - odparł Ukrainiec, udając się do tego też pomieszczenia.
Akurat do domu wszedł Kanada. Kiedy ta dwójka wymieniła się spojrzeniem, obaj zesztywnieli.

- Witaj Nada. USA powiedział, że macie zamiar iść z kolegami do starego szpitala. Weźmiecie Ukrainę? Nie wierzy chłopak w strach - uśmiechnął się szeroko najstarszy.

- Co? - Kanadyjczyk był totalnie zmieszany.

- To. Zabierasz Ukrainę ze sobą - rzucił Ameryka, wypychając tę dwójkę z domu.

- Powodzenia. Miłej zabawy życzę - powiedział Rosja, po czym trzasnął drzwiami.
Przez chwilę zarówno Ukraina, jak i Kanada stali w bezruchu, nie wiedząc co robić. Potem jednak spojrzeli po sobie i bez słowa udali się w stronę ciemnego lasu. Nie była wybitnie duża. Nic nadzwyczajnego.
Chłopcy szli w ciszy, chociaż obaj czuli się niezręcznie.

- To... Jak tam? - zapytał cicho, od niechcenia Kanadyjczyk.

- Może być. Nie narzekam. A u ciebie? - odpowiedział identycznie drugi.

- Nic nadzwyczajnego. Jakoś żyję... - na tym rozmowa się urwała, o ile w ogóle można to nazwać rozmową.
Woleli jednak odgłosy drzew i zwierząt.

][ *~.𝑺𝒕𝒓𝒆𝒔𝒔𝒆𝒅 ❁𝒖𝒕.~* ][ Countryhumans ][ UkrCan ][Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz