18

8 2 3
                                    

Teraz była już prawie że pewna. Ostatnie spotkanie potwierdziło jej przypuszczenia. Nowo nabyta wiedza była zarówno klątwą, jak i błogosławieństwem. Gdyby wszystko okazało się prawdą, cały świat obróciłby się do góry nogami. Co prawda, ta ciągła gra w kotka i myszkę w końcu by się zakończyła, jednak nie znaczy to, że w umyśle dziewczyny zagościłby spokój. Bo jak miałaby zareagować na fakt, że jej znajomy jest seryjnym mordercą? Owe stwierdzenie brzmiało tak nieprawdopodobnie i absurdalnie, że trudno jej było to w ogóle przyswoić. Obiecała sobie jednak, że nie będzie wyciągać pochopnych wniosków. Zaraz po obiedzie, szybkim krokiem skierowała się w stronę komendy, by jak najszybciej sprawdzić, czy przyszły już nagrania z kamer. Nie myliła się. Zasiadła przed monitorem i wstrzymała oddech. Obok niej usiadł Yixing. Film trwał i trwał, obrazując całą noc. Lekko zamazany obraz drgał pod wpływem podmuchów wiatru. Nikogo nie było. Dopiero po kilku długich chwilach, kiedy policjanci zaczęli tracić nadzieję, zjawiła się sylwetka. Doskonale znajoma sylwetka. Mimo niewyraźnego obrazu, wszystko było oczywiste. Krystal zakryła dłonią usta i odsunęła się od komputera, jakby bojąc się zawartych w nim treści. Również Yixing wyglądał na zszokowanego, co było dość rzadkie. Trwali tak w ciszy, od czasu do czasu puszczając sobie ukradkowe spojrzenia. Raptem mężczyzna odezwał się drżącym głosem, w którym bez trudu usłyszeć można było smutek.

-Młody się załamie.

-M-może to tylko przypadek?

-Krystal, powinnaś przestać się łudzić. Szkoda, że nie mamy jego odcisków palców. Moglibyśmy wtedy porównać je z tymi z rękawiczki.

Na te słowa Krystal sięgnęła do torebki i wyciągnęła małą butelkę po wodzie mineralnej. Zamachała nią znaczącą i spojrzała na mężczyznę.

-Cwaniara. 

-Nie czas na pochwały. Wyślij je do laboratorium, jak najszybciej.

⊱⋅ ──────── ⋅⊰

Tymczasem nastał wieczór. Niebo spowiło się ciemnym woalem, zataczającym się szeroką kopułą nad Seulem. Samochody szybko przemierzały ulice, zostawiając za sobą smugi światła. Wśród nich migała sylwetka pewnego chłopaka. Jechał szybko na swoim skuterze, mijając kolejne pojazdy. Prędko dotarł na wyznaczone wcześniej miejsce. Zahamował narowiście i zdjął z głowy kask, odsłaniając swoją jak zwykle rozczochraną czuprynę. Szybkim krokiem skierował się w stronę lasu, by zaraz znaleźć się na małej polanie. Rozejrzał się wokół, jednak jego oczom nie ukazała się wyczekiwana przez niego sylwetka. Podrapał się po głowie w zamyśleniu, z którego wyrwał go melodyjny głos, który echem rozniósł się po zimnych, statycznych drzewach.

-Miło cię znowu widzieć. Masz mi coś nowego do powiedzenia?

-Tak. Coś, co z pewnością cię zainteresuje.

-Oh, to wspaniale. Uwielbiam słuchać ciekawych nowinek.

-Odpadam.

-S-słucham?

-Chyba powiedziałem to wystarczająco wyraźnie. Gra skończona.

-Nie rób mi tego. Przecież byłoby nam tak cudownie. Zapomniałeś o tym?

Z każdym słowem postać zaczynała przybliżać się do chłopca. aż w końcu zawiesiła na jego ramieniu swoją rękę. Jego kark musnął zimny oddech. Ten gest przyprawił go o szybsze bicie serca i coraz bardziej natarczywe zawroty głowy, jednak wciąż starał się zachować zimną krew i motywację, jaka towarzyszyła mu, gdy wchodził na polanę.

-Już mi nie zależy. Nie pozwolę ci go skrzywdzić, rozumiesz? On wcale nie jest taki, za jakiego go uważasz. Dlaczego chcesz mu zaszkodzić, skoro wciąż żywisz do niego uczucie?

-Co ty możesz o nim wiedzieć? To zakłamany szczur, który wciąż usiłuje odegrać rolę dobrego chłopca. Zapomniałeś, co mi zrobił? Co zrobił mojemu ojcu?

-Nie! To ty kłamiesz! Kocham cię, ale nie zamierzam być twoją marionetką. Nigdy nie będziemy razem.

-Ty głupcze. Naprawdę wierzyłeś, że to kiedykolwiek nastąpi?

-Ale...ale jak to? Przecież mówił-

-Nigdy nie będę z taką ofermę, jak ty. Byłeś tylko pionkiem w mojej grze. Doskonale poradzę sobie bez ciebie. Nie jesteś jedyny na tej planecie.

-C-co? Myślałem, że...

-Źle myślałeś. Seok, zajmij się nim.

Na subtelne skinienie dłoni, męska sylwetka zbliżyła się do coraz bardziej zaniepokojonego chłopaka. Mocno złapała go za ramiona.

-Zostaw mnie, zdrajco!

-Nie słuchaj go, rób swoje.

Mężczyzna przez chwilę zawahał się i spojrzał w oczy przerażonego chłopaka.

-Seok, proszę...

Nie zareagował. Potrząsnął głową i kontynuował wykonywanie polecenia.

-Nie dasz mu rady! On już wszystko wie! - Chłopak wykrzyczał przeraźliwie.

-To się okaże.

Sylwetka wydawała się być niewzruszona. Przez cały las przeszedł przeszywający wrzask. Później była tylko ciemność i okropny ból. Najokropniejszy z nich wszystkich. Ból za prawdę i honor. Ból za przyjaźń.

⊱⋅ ──────── ⋅⊰

-Cholera, Baekhyun, odbierz.

Dziewczyna zaklęła, i po raz kolejny wybrała ten sam numer. Yixing, który siedział za kierownicą spojrzał na nią zrezygnowanym wzrokiem i dodał gazu. Jechali najszybciej, jak było to możliwe. Zaraz po tym, gdy przyszły wyniki z laboratorium, potwierdzające wszelkie ich obawy, do komendy dotarły wieści o kolejnym ataku diamentowego mordercy. I gdy przypadkowy świadek stwierdził, że ciało ofiary należy do młodego, na oko dwudziestoletniego chłopaka, co tchu dobiegli do radiowozu i wyruszyli w drogę. Policja jeszcze nie dotarła. Krople deszczu pojawiły się na masce samochodu. Tak jakby miały zwiastować najgorsze. I gdy przemierzali tak seulskie ulice, nie będąc w stanie dodzwonić się do przyjaciela, pozostawało im tylko modlić się, że zamordowany chłopiec jest kimś innym, niż podejrzewali. Strach opanował ich ciała. Poczuli okropne, paraliżujące dreszcze. I czekali, aż dojadą na miejsce.

- - - - -

Do zobaczenia!

𝖠 𝖬𝗎𝗋𝖽𝖾𝗋𝖾𝗋 •𝖢𝗁𝖺𝗇𝖻𝖾𝖺𝗄•Where stories live. Discover now