Dni mijały mozolnie, dobijając swą długością. Słońce obojętnie zataczało krąg na niebie, to wznosząc się, to opadając. Seul zasypiał, by zaraz ocknąć się ze zdwojoną energią i chęcią do życia. Był jednak pewien chłopak, przez którego ani wschody, ani zachody słońca nie zostawały zauważone. Nierzadko noce bywały bezsenne, drażniąc czarnowłosego okrutnymi koszmarami. A minął zaledwie tydzień od tego feralnego wieczoru. Tydzień, który trwał i trwał, niczym nigdy nie kończąca się wieczność. Bezradność, zagmatwanie, tęsknota. Taki właśnie stan, który zawładnął sercem chłopca, był dużo gorszy, niż wszystko, co dotychczas mu się przydarzyło. A to dlatego, że, gdy wszystkie tajemnicze, brutalne zbrodnie dobiegły skutku lub otrzymywał pogróżki, cokolwiek by się nie stało, przy jego boku zawsze był Park Chanyeol. Teraz siedział w areszcie, czekając na ostateczną rozprawę, która miała odbyć się właśnie tego dnia. Czarnowłosy nie mógł powiedzieć, że było mu to obojętne. Mimo swoich najszczerszych starań, nie był w stanie wyprzeć bruneta ze swojego małego, popękanego serca. Jak bardzo nie przekonywałby samego siebie o podłości i nikczemności swojego ukochanego, nie potrafił go w pełni znienawidzić. Gdzieś tam, malutka cząstka jego uśmiechniętej duszy wciąż należała do Chanyeola. Chanyeola, a może bardziej Diamonda. Z każdą nową myślą, Baekhyun coraz bardziej uświadamiał sobie, jak bardzo jego życie stało się słabą komedią pomyłek. Bezskutecznie szukając seryjnego mordercy, co dzień robił mu śniadanie. Chodził z nim na długie spacery, rozmawiał o swojej pracy. Teraz był sam, na bezkresnej równinie trwa i nagrobków. Stał nad grobem Chena, z którym nie dane było mu się pożegnać. Był taki młody, taki dobry. Jak mógł tak po prostu odejść? I dlaczego on? Dlaczego Chanyeol go nie oszczędził. wiedząc, że to najbliższy przyjaciel czarnowłosego? Chłopak byłby rozmyślał tak przez długie godziny, jednak z zadumy wyrwał go melodyjny, kobiecy głos.
-Witaj, Baekhyun. Jak ci się żyje bez twojego kochasia?
-Anastasia? Co ty tutaj robisz? - Chłopak spojrzał ze zdziwieniem na smukłą, kobiecą postać. Dziewczyna patrzyła na niego z ironią, bawiąc się swoimi rudymi pasmami.
-Powiedzmy, że naprawiam to, co pewna osoba zniszczyła.
-Nic nie rozumiem.
-To zrozumiesz. - Mówiąc to, podeszła do nagrobka i pogładziła jego grzbiet. - Oh, Chen. Ty dobroduszna mimozo.
-Odsuń się od niego.
-Spokojnie, spokojnie, nie denerwuj się. - Wciąż gładząc kamienną tabliczkę, sunęła płynnie do przodu, jak kot. - Podziwiam, że wciąż przychodzisz odwiedzać mojego drogiego Jongdae, nawet po tym, co ci zrobił.
-O czym ty mówisz?
-Wsadziłeś do więzienia największego mafiozo w kraju, a nie potrafisz rozgryźć martwego dziecka? Ułatwię ci to. Widzisz, Chen nie bez powodu zjawił się w twoich drzwiach i nie bez powodu śledził każdy twój krok. Był zwykłym szpiegiem, który poczuł nagle wyrzuty sumienia wobec swojego przyjaciela. Jakie to żałosne.
-To n-nie możliwe. Przecież-
-A jednak. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że ty nie masz przyjaciół, Baekhyun. I nigdy ich nie będziesz mieć. Wszystkich od siebie odsuwasz. Nawet tego twojego malarzynę.
-Chanyeol mnie zranił, jak nikt inny. Zawiódł mnie.
Twarz dziewczyny zmieniła swój wyraz. Z jej oczu zniknęła podstępność. Zamiast niej, zjawiło się współczucie i dezorientacja. Spojrzała smutno na chłopaka.
-Ty naprawdę nic nie pamiętasz? Nic nie rozumiesz?
-Co mam rozumieć?
-To nie Chanyeol cię zawiódł. To byłeś ty.
YOU ARE READING
𝖠 𝖬𝗎𝗋𝖽𝖾𝗋𝖾𝗋 •𝖢𝗁𝖺𝗇𝖻𝖾𝖺𝗄•
Short StoryDwudziestoletni Baekhyun od pół roku jest w szczęśliwym związku z pięć lat starszym Chanyeolem. Nie widzi poza nim świata i jest święcie przekonany, że jego ukochany nigdy go nie zawiedzie. Młody chłopak nie zdaje sobie sprawy, w jak krótkim czasie...