Delikatne światło muskało długim, rozszczepionym promieniem monotonne, betonowe ściany. Od nich odbijały się poszczególne odgłosy, to lamenty, to diaboliczne śmiechy. Równe kroki rozbrzmiewały pośród cel, w takt kapiącej resztki wody, pozostawionej przez przeszłą burzę. Z ust wychodziła para, zataczając krąg w lodowatym powietrzu. Pręty krat migały kolejno przed oczami chłopaka, który kroczył niepewnie przez korytarze pomieszczenia. Parszywe, szpetne twarze skazańców migały w mroku. Oto Yesnal Gamond, dom najgorszych obywateli państwa. I pomyśleć, że pośród wszystkich tych bestii był on, do niedawna jeszcze wzorowy policjant, życzliwy sąsiad i niezastąpiony przyjaciel. Ciężkie było pożegnanie z przyjaciółmi, lecz jeszcze cięższa była myśl, że zostanie tu na zawsze. Tuż po rozprawie, ku niezadowoleniu strażników, trafił na Krystal i Zhanga. Doskonale pamiętał każde ich słowo.
-Przepraszam, że was zawiodłem. Chciałem topić morderców, a okazałem się być jednym z nich.
-Dla mnie nigdy nie będziesz mordercą, Baekhyun. Jesteś dobry człowiekiem, rozumiesz? - Krystal przytuliła go mocno, nie zważając na uwagi ochroniarzy. - W moich oczach na zawsze pozostaniesz przyjacielem.
-Dobrze się z tobą pracowało. - Yixing również zbliżył się do dwójki.
-Macie jeszcze sporo pracy. Musicie znaleźć tego, kto odpowiedzialny jest za ostatnie zbrodnie. Co wy beze mnie poczniecie?
-To niebywałe, że w tak beznadziejnej sytuacji, wciąż jesteś w stanie zadzierać nosa. - Mężczyzna trzepnął chłopaka po głowie i szeroko się do niego uśmiechnął. - Trzymaj się tam, młody.
-Yixing, to wszystko? - Czarnowłosa spojrzała na niego wyczekująco. Ten westchnął.
-No dobra, dobra. Będzie mi ciebie brakować, partnerze.
Te słowa wywołały niespodziewany uśmiech na twarzy chłopca. Dotąd zawsze uważał, że mężczyzna miał go za zwykłego asystenta, jeśli nie chłopca od podłóg. A teraz pożegnali się ostatecznie, jak równy z równym.
Będzie mu ich brakowało. Chanyeola, Yixinga, Krystal. Wybaczyli mu. On również wybaczył Chenowi. Był dobrym chłopakiem. Zagubił się po prostu w samym sobie, jak on kiedyś. Najważniejsze było to, że udało mu się odnaleźć właściwą drogę, nawet kosztem własnego życia. Poświęcił się dla ich przyjaźni. I za to Baekhyun był mu wdzięczny najbardziej. Wszedł do celi. Drzwi za nim się zatrzasnęły. I został tak, pośród mroku. Mroku nie znającym przyszłości.
⊱⋅ ──────── ⋅⊰
Tymczasem wysoki brunet wrócił do mieszkania. Opadł ciężko na materac, niemal tracąc siłę w nogach. Wciąż nie docierało do niego, że owe spotkanie w sądzie było ich ostatnim. Bo jakże tak miało być? Dlaczego wszystko się tak skończyło? Patrzył przed siebie. Mieszkanie było takie opustoszałe. Niedawno przeszła burza. Deszcz wpadł przez otwarte okno i zwilżył parapet oraz drobne liście ukochanego, cytrynowego drzewka Baekhyuna. Baekhyun. Znów Baekhyun. Niemożliwe było, by chłopak o nim zapomniał. Obrazy zdobiące odrapane ściany wydawały się ożyć. Dziesiątki ciemnych, przenikliwych oczu wypalało dziury w ciele zrozpaczonego Chanyeola. Chcąc oderwać swój wzrok od tak bardzo upragnionej, umiłowanej twarzy, spojrzał na wprost. Zza grubej warstwy kurzu wyglądało jego odbicie. Potężne lustro trwało w bezruchu, nie dając się ponieść podmuchom wiatru. Dopiero teraz przypomniał sobie o ostatnich słowach czarnowłosego. Nie zastanawiając się, podszedł do mebla i uważnie się mu przyjrzał. Nic nie wzbudziło jednak jego podejrzeń. Złapał ornamentalną ramę i mocno ją pociągnął. Wtem, za nią ukazała się szparka. Z każdym pociągnięciem coraz bardziej się rozstała, aż w końcu stare zawiasy odpuściły sił i całkowicie się otworzyły. W ścianie widniał sejf. Chłopak nigdy wcześniej go nie widział. Nie miał pojęcia o jego uchwyt, jednak ten ani drgnął. Wtem zauważył zameczek. Kod. To było oczywiste. Wpisał numery dokładnie tak, jak je zapamiętał. Nie było to trudnym zadaniem, bowiem, gdy tylko usłyszał ciąg cyfr, od razu odgadł, że były one datą urodzenia. Skrzyneczka zadrżała i otworzyła się, a serce Chanyeola na chwilę się zatrzymało. Oto przed chłopcem ukazała się ogromna góra banknotów. Sięgała aż po wieko sejfu. Sparaliżowany odsunął się od ściany i stał tak jak wryty. Nie wiedział, jak długo. Wiedział tylko jedno. Ten dzień przyniósł zdecydowanie zbyt wiele. Osiem miliardów wonów. Tyle udało mu się naliczyć. Wszystko z kont zleceniodawców. A więc tak Baekhyun się im odpłacał. Nie dostając wynagrodzenia od ojca, wziął sprawy w swoje ręce. Chanyeol zdążył już zapomnieć, z jak bardzo przebiegłą osobą było dane mu żyć przez ostatnie siedem lat. W końcu był to Diamond. A raczej Byun Baekhyun. Jego jedyna miłość.
⊱⋅ ──────── ⋅⊰
Seul to piękne miasto. Żyje tu dziesięć milionów ludzi. Na pierwszy rzut oka można by myśleć, że każdy mieszkaniec owego miasta marzeń, lecz i całego świata jest inny. W dzisiejszych czasach jednak ludzi można podzielić na trzy części: na tych dobrych, na tych złych i na tych zagubionych. Często synonim 'dobry' łączy się z 'słaby', 'naiwny'. Jest to twierdzenie doszczętnie bezpodstawne. Pewien chłopiec był wcieleniem anioła i mimo wielu przeszkód na jego drodze, nic nie zwiodło go z tej ścieżki. Dobroć to siła, a nie podatność na manipulację. On o tym nie zapomniał, dzięki swojemu ukochanemu. A teraz, mając straszliwą przeszłość za plecami, musi ją przezwyciężyć. I być sobą. Już na zawsze.
KONIEC!
YOU ARE READING
𝖠 𝖬𝗎𝗋𝖽𝖾𝗋𝖾𝗋 •𝖢𝗁𝖺𝗇𝖻𝖾𝖺𝗄•
Short StoryDwudziestoletni Baekhyun od pół roku jest w szczęśliwym związku z pięć lat starszym Chanyeolem. Nie widzi poza nim świata i jest święcie przekonany, że jego ukochany nigdy go nie zawiedzie. Młody chłopak nie zdaje sobie sprawy, w jak krótkim czasie...