Witaj mój przyjacielu

529 52 7
                                    

To nie tak, że pałał do niego nienawiścią, po prostu ten majętny dupek irytował go aż nazbyt często. Szczególnie początki ich znajomości były dosyć burzliwe, upstrzone częstymi nieporozumieniami i docinkami. Jednak z czasem w końcu zaczęli się docierać, a pomiędzy nimi pojawiła się jakaś nić porozumienia. Wpływ na to miał przede wszystkim fakt, że praktycznie większość dni spędzali w jednym pomieszczeniu i bardzo często byli partnerami w misjach. Więc chcąc nie chcąc musieli się jakoś dogadać i choć trochę wzajemnie zrozumieć. Teraz kiedy znali się już ponad pół roku ich stosunki można określić jako koleżeńskie. Może jeszcze daleko było im do statusu prawdziwych przyjaciół, jednak czuł, że może polegać na Kambe, co było szczególnie ważne podczas rozwiązywania spraw.
Właśnie wracali do biura. Dzisiaj zostali przydzieleni do sprawy napadu na aptekę. Bardzo szybko dotarli na miejsce przestępstwa, co było głównie zasługą Kambe, który nic sobie nie robił z ograniczeń prędkości. Dosyć sprawnie poszło im również ze schwytaniem przestępców. Daisuke zajął się bandytą, który jeszcze nie zdążył ucieć, natomiast on bez namysłu pobiegł za uciekinierem. Okazało się, że jego przeciwnik jest uzbrojony w nóż, ale dzięki swoim umiejętnościom zręcznie go powalił i skuł. Chociaż nie udało mu się wyjść z tego bez żadnego szwanku. Jego prawe oko zaczęła zalewać krew pochodząca z rozciętego łuku brwiowego. Pośpiesznie wytarł twarz chusteczką, jednocześnie delikatnie wybadał ranę. Na szczęście nie była zbyt głęboka i tak jak podejrzewał obyło się bez szwów.
Teraz zostało mu już tylko napisanie raportu i będzie mógł wrócić do domu. Wiedział, że powinien najpierw chociaż zdezynfekować ranę i przykleić plaster, ale jak najszybciej chciał znaleźć się w swoim mieszkaniu. Ostatnio sypiał po kilka godzin, a teraz odczuwał tego skutki. Usadowił się przed komputerem i przeciągle ziewnął. Miał nadzieję, że chociaż tę noc uda mu się w całości przespać. Jego oczy sennie wpatrywały się w monitor, a palce powoli sunęły po klawiaturze. Musiał przymknąć prawe oko, bo rozcięcie zaczęło go dosyć mocno piec, nie zamierzał jednak przerywać pracy.

- Kato.

Na dźwięk swojego nazwiska instynktownie podniósł głowę, a wtedy oberwał czymś mokrym w twarz.

- Co do...- zaczął zaskoczony.

- Przetrzyj tym ranę.- przerwał mu obojętnym tonem Kambe, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Haru ściągnął z twarzy dziwną mokrą rzecz, która okazała się być mokrym papierowym ręcznikiem. Nie chciał wyjść na niewdzięcznika, bo oczywiście doceniał gest, ale ręcznik nie był w ogóle wyciśnięty, przez co cała jego twarz była mokra, a po szyi zaczęły mu ściekać krople wody. Szybko doprowadził się do porządku i zgodnie z poleceniem swojego partnera delikatnie przemył ranę. Ten incydent trochę go obudził, przez co pisanie raportu nie było już taką udręka.
Kiedy skończył, tylko on jeszcze siedział w biurze. Oparł się na krześle zakładając ręce na karku. Coś bardzo mu nie pasowało w tej sprawie, tylko sam nie bardzo wiedział co. Sprawcy oczywiście zostali przesłuchani, a w swoich zeznaniach podali, że chcieli się po prostu odurzyć. W ich torbach znaleźli jedynie leki nasenne i to w sporych ilościach. Ale czy jeśli chcieli się tylko odurzyć nie wystarczyłoby pójść do lekarza i wcisnąć bajeczkę o bezsenności? No i po co im ich aż tyle?
Spojrzał na swój zegarek. Było już na prawdę późno. Zamiast rozmyślać nad sprawą, która już praktycznie została zamknięta, powinien wrócić do domu i się położyć.

Tej nocy również nie dane było mu przespać więcej niż kilka godzin. Sen mimo, że krótki nie przyniósł mu ukojenia jakiego potrzebował. Wręcz przeciwnie, czuł się jeszcze gorzej niż wcześniej, a jego frustracja i poirytowanie tylko bardziej się nasiliły. Jedyne czego pragnął to długiego regenerującego snu, który przywróci mu siły i chęci do pracy.
Leżał na łóżku jeszcze kilka godzin mając nadzieję, że ponownie uda mu się zasnąć. Jednak czas mijał, za oknem robiło się coraz jaśniej a on wciąż nie spał. Zwlókł się w końcu z materaca i wziął porządny prysznic.

Narkotyczny sen | Fugou Keiji Balance UnlimitedWhere stories live. Discover now