Zajmij swoje miejsce

155 32 18
                                    

Nie cierpiał tych dni, które musiał spędzać siedząc za biurkiem. Nie miał problemów z porządkowaniem papierów,  segregowaniem teczek czy pisaniem raportów. Dobrze wiedział, dlaczego to robi. Porządek w aktach niejednokrotnie ułatwił mu pracę. Jednak po kilku godzinach pracy przed komputerem, jego oczy robiły się zmęczone i zaczynał mu doskwierać brak ruchu.

Przeciągnął się prostując zesztywniałe nogi. Spojrzał na zegarek i z ulgą odkrył, że zdążył się ze wszystkim uwinąć przed czasem. Co prawda skończył nie całe trzydzieści minut przed końcem swojej zmiany, ale wciąż czekał go spacer na przystanek i jazda autobusem. Podszedł do biurka przełożonego i złożył na nich stos dokumentów.

- Skończyłeś już wszystko? - zapytał Kiyomizu.

Przytaknął.

- Na dzisiaj to wszystko. Możesz iść. Tylko, pamiętaj - pogroził palcem. - Nie wpakuj się znowu w żadne kłopoty.

- Pamiętam. Do zobaczenia jutro - odpowiedział Haru.

Czym prędzej wziął się do sprzątania swojego stanowiska. O ile się nie mylił, powinien mieć autobus za piętnaście minut. Jeśli nic go nie zatrzyma, powinien zdążyć.

- Kato - odezwał się Daisuke.

- Tak? - zapytał Haru odwracając się w jego stronę.

- Piszę ostatni raport. Jeśli chwilę poczekasz, mogę Cię odwieźć. Słyszałem, że masz problemy z autem.

Zrobiło mu się jakoś cieplej w klatce piersiowej. Było mu naprawdę miło, że Kambe o nim pomyślał. Mimo to nie zamierzał przyjąć jego oferty. W ostatnim czasie jego partner naprawdę sporo mu pomógł, dosyć sporo przy tym ryzykując. Czuł by się źle wykorzystując jego przejawy dobroci.

- Dzięki, ale nie musisz. Za chwilę mam autobus - odpowiedział z uśmiechem. - Do zobaczenia jutro! - dodał wychodząc.

Do przystanku dotarł w niecałe kilka minut. Zerknął na tablicę z rozkładem, z której jasno wynikało, że najbliższy kurs będzie nie za kilka, a kilkadziesiąt minut. Przeklął pod nosem. Nie bardzo miał ochotę czekać tak długo, szczególnie, że wieczór był naprawdę chłodny. Wsadził zmarznięte dłonie do kieszeni kurtki. Ze zdumieniem wyciągnął z jednej z nich niewielkie, białe opakowanie leku. Kompletnie o nim zapomniał. Z braku lepszych zajęć otworzył pudełko i wyjął jeden z listków szukając ulotki, która powinna być dołączona. Ale jej brak nie zdziwił go tak bardzo, jak to, że każdy z listków zawierał inny rodzaj tabletek. Ta sprawa, jednak nie była tak prosta jak wydawało się na pierwszy rzut oka.

Jeśli się pośpieszy, zdąży jeszcze złapać Kiyomizu i poinformować go o swoim odkryciu. Powinni zajrzeć do tych toreb i przejrzeć wszystkie opakowania.  Schował pudełko do kieszeni i truchtem ruszył w stronę biura.

Nie zdążył dobiec do pierwszego skrzyżowania, kiedy ktoś na niego wpadł.

- Przepraszam. - wymamrotał pośpiesznie. Szybko się podniósł, jednak nim zdążył zrobić choćby krok, poczuł ukłucie w okolicy karku, a wszystko zaczęło tonąć w ciemności.

 ***

- Co do... - wymruczał powoli odzyskując świadomość.

Chciał przetrzeć jeszcze zaspane oczy, kiedy poczuł, że coś krępuje jego nadgarstki. To go otrzeźwiło. Spróbował poruszyć nogami, jednak kostki również miał związane. Szarpnął się, mając nadzieję, że poluzuje więzy. Nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Musiał przyznać, że ten kto go porwał potrafił zrobić solidne węzły.

Narkotyczny sen | Fugou Keiji Balance UnlimitedWhere stories live. Discover now