Zachowaj ciszę

130 26 5
                                    

Lord Jim, postać, która jeszcze za życia stała się legendą. Pojawił się w Japonii ponad dekadę temu i mimo młodego wieku szybko stał się gwiazdą w przestępczym półświatku. Swoją karierę zaczynał od niewinnych kradzieży i bójek, za które nigdy nie został skazany. Na przestrzeni lat wniesiono wobec  niego wiele oskarżeń i zarzutów, jednak nigdy nie stanął przed sądem. Niektórzy mówili, że to syn kogoś ważnego, inni twierdzili, że znał kogoś na dobrym stanowisku i dlatego wszystko uchodziło mu na sucho. Prawda była taka, że Lord Jim posiadał wielu lojalnych podwładnych obsadzonych na kluczowych stanowiskach, z czego policja zdawała sobie sprawę. Mimo to przez cały ten czas pozostawał nieuchwytny dla stróżów prawa.

Najbardziej poszukiwany człowiek w Japonii, odpowiedzialny za niejedno morderstwo, przemyt i handel narkotyków oraz wiele mniejszych przestępstw, stał właśnie przed nim. A jakby tego było mało właśnie zapytał o swój wizerunek. Jak na jego gust sytuacja była zbyt absurdalna.

- Zadałem Ci pytanie, laleczko - warknął szarpiąc go za włosy.

- Myślałem, że będziesz starszy - jęknął w odpowiedzi Haru. Po chwili ból zelżał, a blondyn znalazł się tuż przed nim uważnie mu się przyglądając. Intensywność spojrzenia jego zielonych oczu przyprawiła go o mimowolny dreszcz.

- A na ile Ci wyglądam?

- Trzydzieści dwa? - odparł niepewnie.

Po jego słowach zapanowała cisza. Oblicze narkotykowego barona uległo diametralnej zmianie. Jeszcze przed chwilą wyrażająca wiele emocji twarz, teraz zamieniła się w pustą maskę, z której nie był w stanie niczego wyczytać. W końcu Lord Jim powoli odwrócił się w stronę swoich ludzi.

- Słyszeliście? - krzyknął, a w jego głosie słychać było rozbawienie. - Mam w sobie jeszcze to coś!

- Pewnie się podlizuje! - krzyknął jeden z drabów. Kato zdał sobie sprawę, że to ten, który zaserwował mu solidny cios.

- Podlizujesz się? - zapytał blondyn, szybko obracając się na piętach.

Przez chwilę zastanawiał się czy nie śni. Cała ta sytuacja w jego mniemaniu zakrawała na jakiś chory obłęd.  Widocznie wyraz jego twarzy mówił sam za siebie, ponieważ już po chwili Lord Jim ponownie się odezwał.

- Sami widzicie tę buźkę - powiedział, po czym nachylił się w stronę skrępowanego detektywa. - Przyznać muszę, że sprawiłeś mi sporo radości, laleczko. Tak naprawdę mam trzydzieści osiem - wyszeptał wprost do jego ucha.

Kato ponownie się wzdrygnął, co nie uszło uwadze blondyna, który tylko się roześmiał.

- A teraz panie Inspektorze będzie musiał pan wykonać telefon do swojego przełożonego - oznajmił.

- I co takiego niby miałbym mu powiedzieć? - dociekał detektyw.

- To proste laleczko, Chris za chwilę poda ci telefon, a ty zadzwonisz do Yukihiro Kiyomizu, który z tego co mi wiadomo jest twoim szefem. Niczym nie musisz się martwić to jedyny numer jaki znajdziesz w kontaktach. A kiedy już do niego zadzwonisz powiesz... no nie wiem... że twoja matka, która właśnie siedzi sobie w domu popijając herbatkę miała jakiś wypadek albo zachorowała. Myślę, że wymyślisz coś sensownego. Musisz poprosić o tydzień urlopu. Rozumiemy się?

- A co jeśli tego nie zrobię?

- Jeśli odmówisz zrobienia tego o co cię tak ładnie proszę albo zdradzisz coś na temat swojego położenia, twoja kochana mamusia może naprawdę ulec wypadkowi i to może nawet śmiertelnemu. Zresztą nie tylko ona - powiedział z uśmiechem, który mroził krew.

A więc to była potęga rozległej siatki Lorda Jima. Miał dostęp do wszystkiego i wszystkich. Żadna informacja nie była dla niego tajemnicą, a hordy jego lojalnych ludzi były na każde jego skinienie. Jeśli wcześniej myślał, że wpakował się w niezłe gówno, teraz już był tego pewien. Zdał sobie sprawę, że życie jego oraz jego bliskich zależy wyłącznie od łaski bądź niełaski blondwłosego bandyty.

- To jak? - zapytał.

- Dawaj ten telefon - warknął w odpowiedzi.

Już po chwili jeden z mężczyzn przyłożył telefon do jego ucha. W słuchawce słyszał sygnał połączenia.

- Słucham - usłyszał po drugiej stronie.

- Z tej strony Haru Kato.

- Witaj Kato, trochę nie za późna pora na telefon do przełożonego? - zapytał Kiyomizu.

- Tak, wiem, że pora jest późna, ale moja mama miała wypadek samochodowy i teraz leży w szpitalu. Muszę jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i się nią zająć. Czy mógłbym prosić o tydzień urlopu? - powiedział zdenerwowanym głosem, którego nie musiał udawać.

- Nie ma problemu, jeśli będziesz potrzebował jeszcze kilku dni daj znać. Mam nadzieję, że z twoją matką wszystko będzie w porządku.

-Lekarz mówił, że to nic strasznego, ale i tak wolałbym zostać u niej kilka dni. Dziękuję szefie i do zobaczenia w robocie.

Zanim zdążył usłyszeć odpowiedź połączenie zostało przerwane.

- Grzeczny chłopiec - powiedział blondyn po czym pstryknął palcami, a mężczyzna, który trzymał telefon wyszedł z pomieszczenia.

- Co zamierzasz ze mną zrobić? - powiedział detektyw usiłując zachować spokojny ton.

Lord Jim posłał mu zdziwiony uśmiech. Wyglądał jakby nie mógł uwierzyć, że Haru był w stanie zadać tak absurdalne pytanie. Mimo to postanowił udzielić mu odpowiedzi.

- Na razie zostaniesz z nami laleczko, przynajmniej dopóki się nam nie znudzisz - powiedział jakby to była najbardziej logiczna rzecz na świecie. - Ale najpierw musimy zająć się kilkoma sprawami. Musimy przecież sprawić by cały świat uwierzył, że Haru Kato kopnął w kalendarz.

Jego serce zabiło szybciej. Jeśli uda im się sfingować jego śmierć, nikt już nigdy nie przyjdzie mu z pomocą. Kto przy zdrowych zmysłach szukałby go, wierząc że jego ciało leży na cmentarzu. Chciał wierzyć, że to zadanie zbyt trudne dla Lorda Jima i jego ludzi. W końcu był policjantem, a sprawą jego śmierci będzie zajmowało się pół komisariatu. Wiedział jednak, że skoro blondwłosy cudzoziemiec od początku swojego pobytu w Japonii nie dał się złapać, rzadko kiedy popełniał błędy i często był gotowy na wiele okoliczności. Jego los jawił się w naprawdę ciemnych barwach. Jeśli wszystko pójdzie po myśli tego bandyty będzie mógł liczyć wyłącznie na siebie.

- A byłbym zapomniał! Mamy dla ciebie jeszcze jedną atrakcję! - krzyknął rozradowany blondyn. - Jako dobrzy gospodarze chcemy poczęstować cię naszym nowym specyfikiem. Nie musisz się martwić, mamy tego towaru pod dostatkiem.

- Nie chcę żadnego twojego świństwa! - splunął mu pod nogi detektyw.  Chociaż był w potrzasku, wciąż miał swoją godność i zamierzał walczyć, chociażby do śmierci.

- Chłopcy, nauczcie naszego gościa dobrych manier - powiedział wychodząc.

Kato próbował się wyrwać. Wił się i szarpał z całych sił, dopóki dwójka drabów nie chwyciła go mocno, uniemożliwiając mu jakiekolwiek ruchy. I wtedy poczuł igłę wbijającą się w jego szyję i zimno rozchodzące się po jego żyłach, kiedy tłok strzykawki został wciśnięty.

- Baw się dobrze! - zaśmiał się jeden z łysych olbrzymów.

Po chwili został w pokoju całkiem sam. I chociaż wmawiał sobie, że narkotyk wcale na niego nie działa, w końcu jego myśli stały się nieskładne, nielogiczne, a cały świat wydawał mu się bardziej plastyczny. A potem, potem już nic nie pamiętał.

***

Tarararam! To prawdopodobnie ostatni rozdział w tym roku. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i osłodzi trochę sylwester. Jak zwykle jestem ciekawa Waszych opinii!

Wesołego Nowego Roku! Oby był lepszy niż 2020!





Narkotyczny sen | Fugou Keiji Balance UnlimitedWhere stories live. Discover now