Weźmy się do pracy

287 48 0
                                    

W końcu się wysypiał. Czuł się wspaniale. Znowu wyglądał normalnie i przestał odstraszać swoim wyglądem. Zniknęło też całe zmęczenie i irytacja, które od kilku dni wiernie mu towarzyszyły. Po udręce poprzednich dni, czuł się jakby mógł rzucić cały świat na kolana. A wystarczyła tylko odrobina porządnego snu. Zaśmiał się pod nosem.
Narzucił na siebie kurtkę, wziął klucze i ostatni raz spojrzał na stolik z fiolką leków. Będzie musiał jeszcze raz podziękować Kambe.

W biurze pojawił się jako jeden z pierwszych, dlatego musiał chwilę zaczekać na Daisuke. W międzyczasie wyjął akta swojej ostatniej sprawy i odszukał te dotyczące wcześniejszego napadu. Nie było tego zbyt wiele, nikt nie uznał tych przypadków za naprawdę ważnych, dlatego nie spodziewał się znaleźć tam zbyt wiele. Zaczął od ostatniej kradzieży. W notesie zapisał adres apteki, nazwiska podejrzanych i nazwę skradzionego towaru. Zajęty przeglądaniem papierów nie zauważył momentu, w którym do pomieszczenia wszedł jego współpracownik.

- Dlaczego wracasz do tej kradzieży?- usłyszał nad sobą głos Kambe, który pochylił się nad nim, zaglądając do jego notatek.

- Mam pewne wątpliwości. Po prostu wolałabym to sprawdzić.- odpowiedział.

- Lepiej wyglądasz.- stwierdził.

- Taa, to dzięki tym tabletkom, które mi załatwiłeś. Jeszcze raz dzięki.

- Hmm...

Od niezręcznej ciszy uratował go dzwonek telefonu. Szybko sięgnął po słuchawkę.

- Oddział walki z przestępczością, słucham.- powiedział automatycznie. Cierpliwie wysłuchał rozmówcy, po czym odłożył słuchawkę.

- Potrzebują ludzi do ochrony w czasie parady pokazowej.- powiedział dosyć głośno.

- Liczę na ciebie Kato. - odparł jego szef.

- Ktoś idzie ze mną?- zapytał z nadzieją w głosie. Nie miał ochoty w samotności znosić tej ciągłej nudy. Jednak w pokoju zapanowała głucha cisza. Nie dziwił się swoim współpracownikom, on też nie miał wielkich chęci, by w ten sposób spędzić cały dzień. Westchnął przeciągle. A więc sam będzie musiał zmierzyć się z obowiązkiem ochrony parady. Zanim wyszedł zabrał ze sobą sporządzone notatki. Ta apteka znajdowała się dosyć blisko miejsca, w którym miał dzisiaj stróżować.

Stał tu już od kilku godzin i nadal nie działo się nic ciekawego. Ludzie maszerowali i maszerowali, nawet on z nimi przez chwilę maszerował. Tej części swojej roboty nie lubił najbardziej. Teraz kiedy był w Korpusie do Spraw Walki z Przestępczością, często był wysyłany w teren na tego typu akcje, kiedy nudził się niemiłosiernie. Już nawet papierkowa robota nie wydawała mu się przy tym aż tak zła. Powstrzymał się od ziewnięcia i kolejny raz powiódł wzrokiem po tłumie. Zauważył jakieś dziwne poruszenie przy koszu na śmieci. Kilku młodych chłopaków w ciemnych bluzach z kapturem ewidentnie coś kombinowało. Może mu się tylko wydawało, ale chyba dostrzegł zapalniczkę w dłoni jednego z nich. Kiedy zorientowali się, że zmierza w ich stronę zaczęli się rozbiegać.

- Hej!- krzyknął. Jednak jego głos utonął w ogólnej wrzawie. Zbliżył się już do śmietnika, przy którym niedawno stała grupka chłopaków. Już miał zajrzeć do środka, kiedy z jego wnętrza zaczęły wystrzeliwać petardy.

- Odsunąć się!- krzyknął unikając lecącej w jego strony gorącej petardy. Jednak tylko kilka osób spełniło jego polecenie. Dopiero kiedy zaczęły strzelać im pod nogami, zrobiło się zamieszanie i większość osób odsunęła się na bezpieczną odległość. On sam również zaczął się oddalać uważnie przyglądając się wybuchającym, małym pociskom. Kątem oka dostrzegł dziecko, widocznie zaciekawione niecodziennym zjawiskiem, które wciąż znajdowało się w polu rażenia. Szybko chwycił je na ręce i z zamiarem zabrania go w bezpieczne miejsce, przyspieszył kroku. Jednak tuż obok jego stopy wybuchła jedna z petard, która dosyć mocno oparzyła mu nogę. Trochę zszokowany bólem i nagłym hukiem, odstawił zgubę tuż obok jego matki. Spojrzał w dół na zranioną nogę i zobaczył rozszarpaną nogawkę.

Narkotyczny sen | Fugou Keiji Balance UnlimitedWhere stories live. Discover now