Mary
Obudziłam się w białym pomieszczeniu, cała obolała. Gdy chciałam podnieść rękę, poczułam jakby była czymś związana. Teraz dostrzegłam, że jestem przywiązana do krzesła, takiego metalowego. Zapowiada się ciekawie. W pomieszczeniu nie było nic oprócz mnie i tego krzesła albo się mylę, bo jestem skierowana głową do drzwi i jak zauważyłam, jestem na środku pokoju, więc może być coś jeszcze za mną. Z całych sił próbowałam się jakoś od kręcić, ale ja niedorajda nie umiem tego zrobić.
Gdy sobie rozmyślam tak, nie zauważyłam, że do pomieszczenia weszło dwóch gości ubranych na czarno, którzy mi pomogli się od kręcić.
- Dzięki za pomoc - zawołałam do nich, a oni się dziwnie spojrzeli na mnie, no co przecież mi pomogli, a ja jestem kulturalna. Teraz mogę zobaczyć co tam jest, a było... nic. Tak właśnie nic tam nie było, a miałam cieniutką nadzieję, że są tam narzędzia tortur, ale się przeliczyłam.
Nie wiem na co teraz czekamy, ale robi się nudno, wiem może powinnam być bardziej przejęta, bo właśnie On zabił Elizabeth, co mu nie daruje. Ja to przeżywam tak naprawdę, ale nie umiem pokazywać swojego bólu, bo życie mnie nauczyło, że i tak nikogo nie będzie to obchodzić.
- W końcu się obudziłaś - zawołał do mnie Peter, był ubrany w jeden swój garnitur - muszę Ci parę rzeczy wyjaśnić.
- Czyli wyjaśnisz mi, jaki jest plan budynku, będzie miło - odpowiedziałam mu, na co ten poruszył ręka, a ci dwaj jego ludzie stanęli obok mnie i wzięli jakąś szmatę włożyli mi do buzi, później związując ją od tyłu, żebym nie mogła nic powiedzieć.
- Wracając. Jesteś tu dlatego, żebym mógł się z tobą sparować oraz żebyś została Luną mojej watahy. Jeśli będziesz chciała stąd uciec, dostaniesz karę za to, ale wiedz, że cały czas będziesz przytomna. Więc lepiej nie uciekaj, a nic ci się nie stanie. Ja już dla ciebie mam całe życie zaplanowane, więc nie będziesz miała nic do gadania - skończył gadać i pokazał ruchem ręki, żeby mi już zdjęli - teraz możesz zadać pytanie.
- Powiedz mi po cholerę chcesz, żebym to ja została Luną. Nie możesz znaleźć własnej mate czy kogoś innego dać na to miejsce? - zaczęłam pytać go o to, co zamierzałam od dawna.
- Wiedziałem, że oto zapytasz - westchnął - Powinnaś wiedzieć, że jesteś jedną z najpotężniejszych istot na ziemi, a posiadanie takiej Luny czyni moją watahę potężną. Wtedy nikt by nie stanął mi na drodze do przejęcia świata. A jeśli chodzi o moją mate, to jej nie ma na świecie. Sam jej się pozbyłem, bo była nic nie warta, nie umiała sama się bronić, co by mi pokomplikowało sprawy.
- Stop, zaczekaj. Czyli jak mam rozumieć ty zabiłeś swoją mate i nawet za nią nie tęsknisz?
- Powiem kochana, że ja do zabijania mam swoich ludzi, nie lubię brudzić rączek - mówiąc to dotknął moją twarz, a ja jak to ja ugryzłam jego dłoń - kurwa - spoliczkował mnie, aż głowa mi poleciała - zapamietaj ślicznotko, że ja tu rozdaje karty.
- Wątpię. Mówisz o niebrudzeniu sobie rąk, a zabijasz ludzi!
- Pozbywam się ich - poprawił mnie - jaby co mogę I też ciebie się pozbyć - powiedział te słowa i wyszedł z pokoju tak jak tam ci.
Czekam aż nie będę słyszeć ich kroków, żeby tylko użyć swoich mocy. Używam ich rzadko, bo za bardzo nad nimi nie panuje, ale co tam. Raz się żyje.
Czułam jak otacza mnie niebieska aura, która przebiła się przez ciemność, którą była uśpiona. Otoczyła się wokół moich kostek, po czym znikając wraz z metalem. Jej, udało mi się!
Teraz zobaczyć czy mnie zamknęli i wydostać się stąd. Podeszłam bezszelestnie do drzwi i spróbowałam chwycić za klamkę, która otworzyła drzwi. Dobra idzie mi jak po maśle, ale teraz co mam zrobić, aż tak daleko nigdy nie zaszłam.
Wychyliłam się i zobaczyłam pusty korytarz, nie taki jak w lochach, tylko zwykły korytach jak w każdym domu. Zdziwiłam się, że zamiast w jakimś więzieniu jestem zamknięta w domu. Tego nie mogłam się spodziewać po nim.
Poszłam na prawo gdzie były schody w górę. Stawiałam już krok na pierwszym schodku, gdy za mną usłyszałam wołanie.
- A ty gdzie się wybierasz? - serio czy to musiało się spieprzyć, nie czekając zaczęłam biegnąc po schodach, by się znaleźć na strychu? Zdezorientowana patrzyłam na jedyne okno tu, przez co mężczyzna złapał mnie - mam cię - Już nic nie robiłam, nie rzucałam się nawet, bo dosięgły mnie konsekwencje użycia mocy.
To jest proste do zrozumienia używasz jej mniej się męczysz, nie używasz bardziej się męczysz. A mogłam ćwiczyć opanowanie mocy, wtedy bym mogła uciec, ale nie po co lepiej poćwiczę na rzucaniu sztyletów. Tym akcentem zapadła ciemność.
***
Obudziłam się znów na tym cholernym krześle, ale tym razem przede mną stał stół ze wszystkimi broniami do tortur, które mogą wyrządzić krzywdę wilkołakom.
- Mówiłem, że będzie kara jak uciekniesz i się nie posłuchałaś - zaczął Peter, wychodząc z cienia - Teraz mogę przetestować na tobie te cudeńka - wskazał na stół - nawet sam nie wiem jak nie które działają.
Podszedł do stołu i wybrał srebrny sztylet, polewając ją czymś.
- Jako że nie reagujesz na srebrno tak jak my. Polałem go silnym kwasem, ale jedynie zostawi na tobie ślad po oparzeniu - mówiąc to podszedł do mnie i przejechał mi nim po skórze.
-Aaaa!
- Jeśli będziesz mi tu mdlała to Jerry cię obudzi zimną wodą - wskazał na bruneta, który już tu wcześniej był - a Tom właśnie będzie cię ciął, ale proszę, tylko żeby mi tu nie wykitowała - powiedział do drugiego - po godzinie możecie przestać, żeby nabrała siły i znów po trzydziestu minutach zaczniecie ją torturować i tak, aż do samego rana.
- Tak szefie - zawołali obydwaj.
- Żegnaj kochana, widzimy się rano - zawołał do mnie Wilson i wyszedł.
Tak oto zaczęły się tortury, które miałam przez najbliższe godziny. Cztery razy zemdlałam i zostałam budzona wodą. Po pierwszym omdleniu już miałam wszystkiego dość, wszyto mnie bolało, skórę już miałam strasznie oparzoną od tego kwasu, już nie mówię o cięciach. Kiedy drugi raz miałam zemdleć, Tom przywalił mi w twarz, żebym nie zasnęła.
Spokój miałam dopiero o 6 rano, kiedy Peter przyszedł do nas mówić, żeby przestali i mnie tu zostawili. Ludzie Petera wyszli z pokoju, a mnie ogarnęła ciemność.
Słowa 1000
Dzień doby wszystkim we wrześniu!
Na ten dzień przygotowałam wam jeszcze jeden rozdział, który pojawi się w godzinach wieczorowych albo i wcześniej.
Powodzenia w szkole!
CZYTASZ
Uciekinierka
WerewolfMary ucieka od czterech lat i poznaje pięciu prawdziwych przyjaciół. Przy okazji mają wspaniałe przygody, ale pewnego dnia wszystko się rujnuje. Wkraczają na obcy teren, przez co zostali napadnieci na tamtejszych wilkołaków. Wszystkim udaje się zbie...