Luke
Mary wyszła już z pokoju hotelowego, w ten czas usłyszałem krzyki przyjaciół i płacz Harry’ego i Charlotte. Nie wiedząc, co się stało spojrzałem na Elizę, która leżała na podłodze cała we krwi.
- I happy endu nie ma - zaczął ten gnojek.
- Zamknij się. - odpowiedział mu Moore.
- Musiałem to zrobić, żeby szczęśliwie się nie skończyło, musiał ktoś z was zginąć.
- TY SUKINSYNIE, JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO! ZAPŁACISZ ZA TO! - krzyczał cały czas Harry, bo nic innego nie mógł zrobić, nawet nie mógł do niej podejść.
- Ja? Nie. Wy znów za to zapłacicie, jeśli się ruszycie, ale tym razem zapłaci ślicznotka - pokazał na Charlotte, która już nie hamowała łez jak mate Elizy.
Powiedział ostatnie zdanie i wyszedł. Wraz z przyjaciółmi okrążyliśmy Elizę, która cały czas się wykrwawiała. Strzelił ją w serce zwykłą kulą. Jeśli byśmy zdążyli jechać do szpitala, to by była uratowana, ale nie możemy przez ludzi Petera.
- Ciii, już spokojnie, już po wszystkim - zaczął Harry, który trzymał swoją mate - wszystko będzie dobrze - powtarzał cicho, myśląc, że to pomoże.
- Harry wiem, że nic już nie będzie dobrze, jeśli nie zabijecie jego - wychrypiała ledwo.
- Nic już nie mów - odpowiedział Moore. Cały czas z Chrisem i Charlotte przyglądaliśmy się uważnie. Sam nawet nie wiem jak to jest, stracić miłość swojego życia na zawsze, ale teraz Harry już wie.
- Kocham cię... - powiedziała Eliza, a jej ręka upadła bezwładnie na ziemię. Elizabeth jest martwa. Nie mogę tego pojąć, jak moja kumpela, z którą cały czas razem podróżowaliśmy leży martwa w kałuży krwi.
- Chodź - zawołałem do niego i go pociągnąłem - musisz się przewietrzyć - wziąłem go pod ramię i wyszliśmy na balkon, który był przydzielony do pokoju. W tym momencie Chris zasłonił ciało jakimś materiałem i wziął na ręce, wychodząc z pokoju. Pewnie teraz włoży je do samochodu, żeby ludzi nie zorientowali co się teraz stało.
- Wiem, że nie palisz, ale masz pomoże ci - dałem przyjacielowi papierosa i zapalniczkę, wyciągając jednego dla siebie. Widać po nim jak to przeżył, nawet teraz nie zatrzymywał łez, które jedna za drugą spływamy po jego policzku.
***
Po ogarnięciu pokoju, wszyscy ruszyli do vana. Trzeba było jakoś działać, a innego wyjścia nie mamy jak nie pojechać do niego. Tym razem ja przejąłem stery, bo w życiu Harry’ego nie wpuszczę za kółko w takim stanie, a on chciał się jeszcze kłócić o to.
Po odpaleniu samochodu ruszyłem z piskiem opon do Watahy Srebrnego Księżyca. Tak wiem, może jedziemy prosto paszcze lwa, ale naprawdę nic nam nie zostało oprócz jego. Przecież musiał wiedzieć co się stało, bo przecież Mary jest jego mate.
***
Po godzinie dotarliśmy pod samą bramę watahy. Ochroniarze zorientowali się od razu, że nie jesteśmy z ich stada, bo wyciągnęli pistolety, mierząc w nas.
- Zawołajcie Alfę, mamy dla niego wieści - zawołałem do nich.
- Nie potrzeba - i w tym momencie mate Stanford wyszedł za ludzi - co sprowadza was tu, bo chyba nie chcę cię łaski po tym, jak uciekliście.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział Harry, wychodząc tylnymi drzwiami i podszedł do Alfy - chcemy iść na układ.
- Niby jaki?
CZYTASZ
Uciekinierka
LobisomemMary ucieka od czterech lat i poznaje pięciu prawdziwych przyjaciół. Przy okazji mają wspaniałe przygody, ale pewnego dnia wszystko się rujnuje. Wkraczają na obcy teren, przez co zostali napadnieci na tamtejszych wilkołaków. Wszystkim udaje się zbie...