Mary
Nadal nie mogę uwierzyć, że właśnie moja gromadka przyjaciół jest ze mną w jednym vanie, w jednym miejscu. Mogłam tam zostać i mu wszystko wytłumaczyć, ale wolałam uciekać. Oni nawet wiedzą, że dla mnie jest ważniejsza wolność niż rodzina czy też mate. Także wiedzą, że bym ich porzuciła jeśli by przy tym przeszkadzali.
Wiem, że tobie głupotę zostawiając go, ale nie umiem tak żyć. W zamknięciu, bez grama wolności, z obstawą czy też tą opiekuńczością. Jeśli bym tam została, zrobiłby ze mnie osobę niezdatną do walki, która by podlegała jego poleceniom. A ja właśnie tak nie umiem żyć. Jako wilkołak powinnam należeć do jakiegoś stada, żeby nie zostać banitą, a właśnie mym małym stadem są moi przyjaciele. Właśnie razem z nimi czuję się najbezpieczniej niż przy kimś innym.
- Co tak rozmyślasz? - zagadnęła mnie Charlotte, zawsze ona jest z nas najciekawsza, przez co czasami wprowadza nas wszystkich w problemy.
- A co by było jeśli...
- Tylko proszę nie wkraczaj mi z tym swoim pesymizmem - wtrącił się od razu Luke - rozumiem, że lubisz tak rozmyślasz, a ja wiem co właśnie w tedy się dzieje - oznajmił.
- To może mi przypomniesz, bo zapomniałam.
- A pamiętasz to, jak byliśmy w poprzednim tygodniu w barze i powiedziałaś cytuje "A co by było jeśli by nas w tedy złapali" i właśnie w tym momencie weszło dwóch typów od Petera i o mały włos, ktoś z nas byłby ranny - oj pamiętam ten dzień, zawsze mówią na mie pechowiec, bo zawsze to ja zazwyczaj sprowadzam pecha na naszą grupę.
- Dobra nie było pytania - zamilkłam kończąc temat.
***
Harry zaparkowal van przy jakimś hotelu i wysiadł z pojazdy, a za nim reszta.- Na ile tu zostajemy? - zadalam kluczowe pytanie znajomym.
- Jedna noc i spadamy stąd - odezwal się Luke.
- Okej - czyste im mówić to czy nie, a dobra raz kozi śmierć - Tak wogóle znalazłam mate.
- Wiesz ciężko stwierdzić, jak jesteś Luną tam tego stada - ach ten sarkazm Charlotte, normalnie pozazdrościć.
- Dobra już to omijmy, to jest głupota co teraz odwaliliśmy - no ta ciężko stwierdzić Luke, wiesz. A zapomniałam, że tylo ja to słyszę.
- A ty się z czego śmiejesz - zapytała mnie Eliza, a ja jeszcze większym śmiechem wybuchłam.
- Tak sobie odpowiadam w myślach i to mnie śmieszy.
- Dobra to jest Starford i ją trzeba zrozumieć. Chodź nawet jej nie da rady zrozumieć.
- Oj to prawda Chris, zawszę ona jest ta psychiczna - odpowiedziała Grey.
- Dzięki za komplement - ukłoniłam się teatralnie.
Wszyscy wybuchli śmiechem i ruszyliśmy w kierunku hotelu, ponieważ cały ten czas byliśmy na parkingu.
Kobieta w recepcji chyba trochę wyglądała na zaskoczoną, że aż tyle ludzi tu przyjechało. Jak się okazało tu mało i tak gości przyjeżdża, dlatego tak zaragowała.
No w sumie hotel w lesi, nie brzmi za specjalnie, ale dla nas był najwygodniejszy.
Wszystko opowiedziałam im co przytrafiło mi się kilka dni temu. Po tym jak ciekawym monologu, zrobiliśmy kolację i każdy z nas udał się spać. Ja z początku nie mogłam zasnąć, ponieważ ciągle rozmyślałam nad swoimi mate. Czy dobrze postąpiłam, czy może powinam zostać i tak dalej. Tymi myślami odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Słowa 505
CZYTASZ
Uciekinierka
WilkołakiMary ucieka od czterech lat i poznaje pięciu prawdziwych przyjaciół. Przy okazji mają wspaniałe przygody, ale pewnego dnia wszystko się rujnuje. Wkraczają na obcy teren, przez co zostali napadnieci na tamtejszych wilkołaków. Wszystkim udaje się zbie...