Rozdział 6

695 42 12
                                    

Niemalże każdy spotyka moment, w którym traci chęci do walki o swe racje, jednocześnie nie chcąc utracić owych wartości. Zmęczenie, lenistwo potrafią postawić człowieka w położeniu, gdzie ten, nie wie skąd wziąć motywacje. Jednak nie każdy jest w stanie uświadomić sobie, w takim momencie, że być może należy zmienić metodykę, aniżeli brnąc dalej rozwiązaniem, które często sprowadza się do używania brutalnych, prymitywnych środków. Warto jednak pamiętać, że znalezienie nowej, prostszej, łatwiejszej ścieżki, oznacza, że poprzednia była błędna, lub w mniejszym stopniu poprawna. Patrząc racjonalnie, obie są dobre, gdyż prowadzą do postawionego celu. W takim oto momencie znalazł się Smoczy Jeździec, którego dotychczasowa metodyka, zaczęła go pogrążać. Jednakże, jeśli miałby on porzucić drogę walki, została mu jedynie możliwość żądania poddania się przez Łowców. W obecnym momencie, najprawdopodobniej, byliby najbardziej przychylni do przyznania porażki, jako że stracili oni lidera, tym samym popadając w rozsypkę. Jednak znając naturę Wandali, mieszkańców Berk, ci nigdy nie złożyliby broni i zaprzestali zabijania smoków. Wartości te były zakorzenione w wikingach, stały się tradycją, którą ci, czcili tuż za bogami. Był tylko jeden sposób, aby Berk podpisało pokój ze smokami i Smoczym Jeźdźcem - Czkawka Haddock III, musiał powrócić na wyspę i negocjować na mocy mieszkańców. Metoda ta dawała wysoką szansę sukcesu, jednak niewielu wiedziało, gdzie szukać szatyna. Jednak Obrońca Smoków należał do wtajemniczonych, gdyż każdy wojownik wie, gdzie jego kowal mieszka.

Łowcy Smoków tymczasowo zaprzestali większych operacji oraz polowań na smoki, jako że brakowało kogoś, kto byłby w stanie zarządzać przepływem towaru oraz szukać kupców. Śmierć Viggo przyniosła większe zamieszanie, aniżeli ktokolwiek by pomyślał, a Ryker nie należał do osób, które byłyby w stanie skutecznie zająć się pracą administracyjną. Dlatego wielkim zaskoczeniem nie było, gdy pewnego dnia Tamarę nawiedzić bezwłosy brat, który bezpardonowo planował posadzić dziewczynę za stołem, z węglikiem w dłoni, by ta, pracowała za niego. Jednak nowy lider łowców usłyszał stanowczą odmowę, tupnięcie złości oraz ujrzał wściekłą twarz dziewczyny, która była na skraju mordu. Gdyby jej brak nie był tak wysoki oraz upasiony, podniosłaby brata za fraki i potrzęsła nim, aż jakieś okruchy rozumu, w końcu ułożyły się w odpowiednim miejscu. Jednak wspomniane czynniki oraz dwa miecze znajdujące się na plecach mężczyzny, wystarczyły, aby ciemnowłosa nie sięgnęła po fizyczne środki. Jednakże w celu wyładowania złości skierowała się w stronę lasu, pragnąc odnaleźć spokój pośród iglaków. Tamara pamiętała, jak razem z Czkawką przechodzili między tymi samymi drzewami, czy też opowieści chłopaka o lesie, w którym spędził sporą część swego życia. Ciemnowłosa powolnym krokiem kierowała się ku Zatoczce, gdzie planowała posiedzieć przy jeziorku i poobserwować ryby, czy też wpatrywać się w niemalże nieruchome lustro wody. Gdy zasiadła na jednym z wielu głazów, które pokrywały teren, tuż koło wody i miała pozwolić swemu umysłowi się rozluźnić i pomarzyć, usłyszała szelest krzaków, zupełnie jakby ktoś się zbliżał. Odruchowo wstała oraz położyła dłoń na rękojeści Inferno, które znajdowało się przy jej pasie. Jednak nim rzekła cokolwiek, na otwartą przestrzeń wszedł nastolatek, który narzekał pod nosem, jednak cisza lasu oraz wiatru, pozwoliła dziewczynie usłyszeć słowa młodzieńca.
- Kto posadził tutaj te durne krzewy... Przeklęta pajęczyna we włosach... Dlaczego las musi być tak zapuszczony... Było coś znajomego w postaci przybyłego, jednak dziewczyna nie była w stanie od razu zidentyfikować przybyłego. Jednak nim zdołała cokolwiek rzec, ponownie, chłopak przemówił.
- Jeśli zamierzałaś użyć Inferna, chyba minęłaś najlepszą okazję – zauważył szatyn, który wpatrywał się w postać dziewczyny, trzymając w dłoni podobną rękojeść – Wiem, że jestem nieziemsko przystojny, ale jak tak długo będziesz się we mnie wpatrywać, to nawet ja się zawstydzę Tamaro – zażartował zielonooki, uśmiechając się pod nosem. Ciemnowłosa mocno wciągnęła powietrze, niedowierzając swym oczom, które studiowały każdy centymetr chłopaka, którego głos był tak bardzo znajomy.
- Czkawka... - rzekła dziewczyna, mrugając oczyma, jakby próbując sprawdzić, czy to nie jest przewidzenie.
- Naprawdę tutaj jestem – rzekł szatyn, zaczepiając Inferno przy swym pasie.
- Zjawa lub halucynacja też by to rzekła – odparła Tamara odruchowo, powiększając tym samym uśmiech przybyłego – Co ty tutaj robisz? – zapytała, otrząsnąwszy się z zaskoczenia.
- Obecnie to stoję – odparł rzeczowo chłopak, jednak ujrzawszy groźbę wypisaną na twarzy ciemnowłosej, postanowił dodać – A planuję zostać, jeśli warunki pozwolą – wyrzekł swe zamiary, oczekując na reakcję dziewczyny, która usłyszawszy to, podbiegła do Czkawki i przytuliła go, na tyle mocno, by ten nie mógł wziąć głębszego oddechu. Jednak odwzajemnił uścisk, ciesząc się, że może ponownie spotkać najbliższą mu osobę.

Życie Smoczego JeźdźcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz