- Jeśli mielibyśmy podpisać kapitulacje, jakie są warunki? – zapytał Stoik, który najwidoczniej zaczął się powoli przełamywać, jeśli chodziło o możliwość pokoju.
- Żadnych złowrogich czynności przeciwko smokom i gdyby ktoś z oswojonym smokiem przybył, należy normalnie traktować ów osobę i udzielić schronienia jej oraz smokowi, tak jak zasady wyspy nakazują.
- Gdybym podpisał to w imieniu Wandali, co z Łowcami, którzy przebywają na wyspie?
- Zasady wyspy przecież ich dotykają, czyż nie? Gdyby zaatakowali smoka, musielibyście ich zatrzymać, zgodnie z prawem, jakie obowiązuje na Berk.
- Ale nie musiałbym ich wypędzić, tak?
- Jednakże jeśliby przywieźli uwięzionego smoka, musiałbyś go uwolnić, wbrew ich woli – upomniał Stoika Czkawka, jako że wódz pragnął jeszcze dłużej wykorzystywać Łowców, do rozwoju wyspy. Tamara również to dostrzegając, uśmiechnęła się delikatnie. Jej relacje z rodziną nigdy do najlepszych nie należały, co potwierdzał fakt, iż nie czuła żadnego żalu, czy złości wobec Czkawki, który pośrednio się przyznał do zabicia Viggo. Ryker próbował przekonać Stoika, aby ten nawet przez chwilę nie rozważał propozycji Jeźdźca, jako że wiadome było, że gdyby Łowcy zostali zmuszeni do opuszczenia wyspy, to Smoczy Jeździec wybiłby ich, nim zdołaliby przybić do któregokolwiek brzegu, który mógłby być im przyjazny. Jednakże ojciec Czkawki, choć uparty, na szczęście do kompletnych idiotów nie należał, dzięki czemu zdołał, koniec końców, dostrzec nóż na gardle mieszkańców wyspy.
- Co z obroną przeciwko wyspom, którym może się nie spodobać nasz pokój ze smokami? – zapytała zaciekawiona Tamara, kierując słowa do Czkawki, a Stoik pokiwał głową, dostrzegając wartość pytania.
- W razie konieczności oraz w zależności od możliwości, na wyspie mogłaby powstać grupa jeźdźców smoków, którzy broniliby interesów wyspy – zauważył szatyn, który uderzał miarowo palcami w blat stołu, wystukując swoisty rytm.
- I mogę podpisać tego rodzaju rozejm, gdy chcę? – zapytał Stoik, zacierając dłonie w duchu.
- To nie rozejm, a kapitulacja – sprowadził na ziemię wodza Czkawka, który westchnął – Radziłbym podpisać ją jak najszybciej, bo im dłużej czekamy, tym mniej możemy otrzymać w zamian – spróbował delikatnej sugestii szatyn, który powoli tracił cierpliwość, jeśli chodzi o całokształt negocjacji.
- Na jakiejś wyspie, już stacjonują jeźdźcy? – zapytał Stoik, zmieniając temat.
- Owszem, jest trójka u Obrońców Skrzydła – odrzekł Czkawka, jednak o ów wyspie, reszta nie słyszała – Czczą oni kolejne generacje smoka, który chroni ich wyspę przed wybuchem wulkanu – dodał, wspominając swe chwile na wyspie – Tak po prawdzie to jedyna wyspa, która ma jeźdźców, gdyż żadna inna nie chciała negocjować.
- I co się z nimi stało? – zapytał Stoik, choć przeczuwał odpowiedź.
- Nikt ani nic się nie ostało, prócz popiołów – powiedział szatyn, próbując zmienić temat rozmyślań, tym samym powstrzymać napływające obrazy wspomnień wielu masakr.
- No to nie ma, na co czekać – stwierdził mężczyzna, który wcześniej niechętny, teraz śpieszył się, by poddać się i zagwarantować wyspie bezpieczeństwo, być może z dodatkami, które mogłyby umocnić pozycję Berk na Archipelagu.***
- Straszliwiec do ciebie – podał małego smoka Runie Ulfr, który niemalże przeskakiwał z nogi na nogę, czekając na podziękowanie, które spowodowałoby wzrost jego pulsu, ciśnienia krwi oraz ukrwienia policzków. Szarowłosa, jednak tylko wzięła list, przypięty do smoka, po czym przestała w jakikolwiek sposób zwracać uwagę na chłopaka, którego nadzieje zostały zdruzgotane. Dziewczyna zaczęła czytać list, którego zawartość wywołała uśmiech ulgi na jej twarzy.
- Przygotujcie się do wylotu – poinformowała Runa, która skierowała się do swej chaty – Za chwilę wyruszamy – rzekłszy to, opuściła Klub, aby przebrać się w oficjalny strój.***
- Czyli druga osoba, która jest Smoczym Jeźdźcem, będzie z tobą negocjować? – chciała się upewnić Tamara, gdy razem z Czkawką spacerowali w lesie. Chłopak przytaknął, widocznie pogrążony w zamyśleniu.
- Martwisz się, że coś nie wyjdzie? – zapytała, przeczuwając, że chłopak się czymś zamartwia – Może coś będę mogła na to poradzić?
- Jest kilka osób, które są nieprzewidywalne – stwierdził, drapiąc się, próbując wyjaśnić swe zmartwienia – Po stronie Berk to oczywiście Jorgenson i Ryker, ale druga strona też najlepiej się nie prezentuje. Przyleci Runa, czyli Smoczy Jeździec – słysząc damskie imię, Tamara delikatnie się skrzywiła, ewidentnie niezadowolona, że współpracował on z inną dziewczyną – I gdy zazwyczaj jest ona spokojna, to nie lubi seksistów, a ich komentarze zazwyczaj się kończą nieciekawie. Z trójki jeźdźców, którzy będą jej towarzyszyć, to mamy Ulfra, który jest nieco podobny do Sączysmarka, jednak na mniejszą skalę i jest wierny w swych „uczuciach" – ostatnie słowa ociekały sarkazmem, a ciemnowłosa krzywo się uśmiechnęła – Kadlin szybko się irytuje, Aldis chyba, jako jedyna nie powinna sprawić problemów – miał kontynuować, jednak czując uścisk na ramieniu, urwał, spoglądając na Tamarę, która miała na ustach uśmiech, który był bardziej przerażający, aniżeli cokolwiek chłopak widział w swym życiu.
- Ostatnie pół roku spędziłeś wśród dziewczyn – zdawało się, że to nie dłoń, a metalowa obręcz była zaciśnięta na kończynie – Założę się, że było fajnie.
- Nie musisz być zazdrosna – stwierdził – Wszystkie wiedzą o tobie i o tym, co do ciebie czuję – ciemnowłosa zaczerwieniła się, puściła jego ramię i odwróciła twarz, czując się zawstydzona wybuchem zazdrości. Czkawka uśmiechnął się, po czym dodał.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że jest z ciebie taka zazdrośnica – stwierdził, jednak nie kontynuował droczenia się, czując, że nawet jedna uwaga, spowodowała, że był na granicy tolerancji ciemnowłosej, która zdawała się świecić swymi rumieńcami.
- Niewielu jest takich jak ty – stwierdziła.
- To zabrzmiało, jakbym był kamieniem wyrzuconym przez ocean, który ma rzadki kolor i teraz możesz się nim chwalić przed innymi, którzy mają jakieś szaraki.
- To nie takie dalekie od prawdy. Niewielu jest tak inteligentnych i pomysłowych idiotów, jak ty.
- Teraz nie wiem, czy się obrazić, czy być połechtanym – stwierdził, krzywiąc się.
- Dobrze wiesz, co miałam na myśli – odpowiedziała ze słodkim uśmiechem, jednak szatyn dalej nie miał pojęcia. Mimo wszystko uśmiechnął się, czując dłoń dziewczyny we własnej, zapominając chwilowo, o swych troskach.
- Dzięki – powiedział, chłonąc wiosenną atmosferę lasu. Tak jak przyroda rodziła się ponownie do życia, tak jego kolejny rozdział życia powoli kiełkował.
- Nie ma, za co. Jakby nie patrzeć, masz najlepszą dziewczynę na wyspie – odpowiedziała z uśmiechem, co wywołało śmiech Czkawki, który westchnął.
- Definitywnie najlepszą – potwierdził, wywołując delikatny rumieniec u obojga.***
Tamara spoglądała na zbroję Smoczego Jeźdźca, która znajdowała się w niewielkiej jaskini w Zatoczce. Dłońmi studiowała powierzchnię oraz twardość napierśnika, który był niemalże równie ciemny, co smok.
- Odlana łuska – stwierdziła – Na powierzchnię skóry – dodała, po czym wyczuła pod palcami, jeden z wielu metalowych pasków, które zostały wszyte – I metalowe paski, wzmacniające klatkę piersiową, niczym żebra. Pomysłowe – pochwaliła ciemnowłosa, jako że Czkawka nie miał wielkiego doświadczenia w tworzeniu zbroi – I nawet dodałeś ochronę na stawy – zauważyła, zaskoczona – Jakim cudem nie są one sztywne?
- Użyłem drobnych łańcuszków, które mają luzy, więc gdy się napinają, nic nie jest ściągnięte – wyjaśnił, przeczesując włosy dłonią – Nie wiem, czy jest to skuteczna ochrona, bo nigdy w łokieć nie dostałem – dodał – Więc nie jest pewnym, czy tego rodzaju rozwiązanie cokolwiek daje, prócz dodatkowego nakładu pracy.
- Zawsze możemy wsadzić kawałek drewna do rękawa i uderzyć mieczem.
- Jak odetniesz mi rękaw, ty mi go przyszyjesz z powrotem.
- Nie jestem twoją żoną, to sam naprawiaj.
- Niedługo, kto wie – chciał zażartować, jednak skończyło się na tym, że oboje stali się stojącymi burakami przez chwilę, po czym zarzucili temat.
- Paski dobrze spełniają swoją funkcję? Blokują wystarczająco uderzenia?
- Ja nigdy za mocno nie dostałem, ale Runa dostała młotem uderzenie w pierś – przypomniał sobie Czkawka, gdy szarowłosa przyleciała z powrotem na wyspę ze wklęsłym napierśnikiem oraz problemami z oddychaniem – Jakimś cudem, skończyło się tylko z pobitymi żebrami i zbroją do gruntownej naprawy.
- Gdybyś nie wzmocnił napierśnika, nie przeżyłaby – stwierdziła Tamara pocieszająco – Twoje godziny pracy się opłaciły.
- Naprawa tamtej zajęła dwa razy więcej czasu, aniżeli stworzenie jej od nowa.
- To, dlaczego nie zrobiłeś od nowa?
- Uzbieranie takiej ilości łusek, aby odlać tyle materiału, może zająć nawet kilka miesięcy – wyjaśnił Czkawka – Dlatego lepiej jest naprawić zbroję.
- A co, gdy rozerwie się materiał?
- To wcale nic łatwego do osiągnięcia. Możesz przeciągnąć nożem i nic to nie da. A gdyby to się stało, wystarczy zszyć materiał i delikatnie uzupełnić skorupę, wylewając nieco topionej łuski.
- Ulepszyłeś Inferno – stwierdziła, gdy jej wzrok utkwił w rękojeści umiejscowionej przy pasie chłopaka – Ma teraz inną rękojeść.
- Umożliwiłem wymianę zbiorników z palną cieczą – wyjaśnił – Jest on też nieco większy. Ponadto zmieniłem mechanizm zapalania, dzięki czemu nie szans na to, że może zaiskrzyć w najmniej odpowiednim momencie.
- To zabrzmiało, jakby za tą zmianą była ciekawa historia – skomentowała ciemnowłosa, śmiejąc się, widząc dziwny wyraz twarzy chłopaka.
- Eksperymentowałem nad gazem Zębiroga – wspominał szatyn – Badałem, co się dzieje, gdy dodamy do niego wydzielinę Ponocnika. Drzwi się nagle za mną otworzyły, więc podskoczyłem i od wstrząsu Inferno zaiskrzyło. Jak buchnęło, to odrzuciło mnie kawałek, osmaliło ściany i spaliło notatki – jasno dało się dostrzec, że ostatnia strata była najboleśniejsza – Potem dostałem kilkunastominutowe pouczenie, na temat bawienia się wybuchowymi substancjami – rzekł zdegustowany – To ich wina, zwłaszcza że ich upomniałem, żeby nie wchodzili. Wszystko przez to, że się nudzili i uznali, że na to poradzę. I poradziłem – dodał, z mściwą satysfakcją – Przez dwa dni czyścili ściany.
- Wykorzystywać swych podopiecznych? Wstydziłbyś się – żartobliwie zganiła chłopaka Tamara – Oni oczekują od ciebie wskazówek, aby stać się lepszymi jeźdźcami, a ty im każesz sprzątać – pokiwała głową, z udawanym zawodem.
- Już lepszymi się nie staną – stwierdził – Nie ufają wystarczająco swym smokom, by móc robić ciekawsze akrobacje.
- A jakie to, te ciekawsze akrobacje?
- A spadanie sobie z kilkuset metrów – machnął ręką szatyn – Ale to jedna, z tych mniej ciekawych.
- Poprzez ciekawe, rozumiesz niebezpieczne? – zapytała, a jej głos zawierał twarde nutki, które sugerowały Czkawce, że związek z Tamarą, może kosztować go nieco wolności, którą niezwykle sobie cenił.
- Skądże znowu – odpowiedział panicznie, wyczuwając zakazy – Nie ma w nich, ani odrobiny zagrożenia – uniesiona brew ciemnowłosej jasno wskazywała, co myśli na temat takowych zachowań.
- Czyli wcale nie spadasz z kilkuset metrów, co oczywiste jest, że cię może zabić?
- Szczerbatek na to nie pozwoli, prawda? – zapytał smoka Czkawka, szukając wsparcia u swego przyjaciela, który jednak chrapał – Zdrajca – mruknął pod nosem chłopak, wywołując salwy śmiechu u ciemnowłosej.Lecimy z tym koksem. Kto wie, może w ciągu kolejnych dwóch rozdziałów zamkniemy główny wątek. A potem, jak zakończę to dzieło, być może po sesji, czyli drugi, lub trzeci tydzień lutego, może ruszę z oryginalną pracą. Nie ma jeszcze okładki, ale coś może wymyślę.
Mam nadzieję, że się podobało i do przeczytania
CZYTASZ
Życie Smoczego Jeźdźca
FanficMinęło pół roku od wydarzeń z "Życia Czkawki", a Archipelag stał się zupełnie innym miejscem, jednocześnie zostając polem bitwy. Pojawienie się Smoczego Jeźdźca stało się niepokojące, a jego postać często oznaczała śmierć oraz cierpienie. Drugi tom...