Rozdział 9

529 36 11
                                    

Poszarzały Czkawka krzątał się w kuchni, przygotowując śniadanie. Jako że niemalże kończył przygotowania, obserwował on gotującą się wodę. Była wiosna, przez co poranki były chłodne, lecz palenisko, które płonęło od dłuższego czasu, zdołało ogrzać pomieszczenie. Dało się słyszeć dźwięk otwieranych drzwi, zza których wyszła Tamara, przecierająca oczy.
- Dzień dobry – przywitał się chłopak, przygotowując dwa kubki, gdzie do każdego nasypał suszonych ziół, które planował zalać gorącą wodą – Jest ciepła woda, jakbyś się chciała umyć – te słowa pobudziły ciemnowłosą, która żwawym krokiem ruszyła do łazienki.
Gdy dziewczyna powróciła, przygotowane śniadanie czekało na nią, szatyn zaś popijał zioła, próbując odpędzić senność, co nie umknęło uwadze Tamary.
- Nie wyspałeś się – zauważyła, jednak dało się usłyszeć w jej głosie troskę.
- Czasem tak bywa – odrzekł, biorąc łyk napoju – Jednak nic z tym nie zrobisz – wzruszył ramionami, zbywając temat – Tak właściwie to, co robisz na co dzień?
- Pomagam w kuźni lub pracuję nad projektami.
- Mogę pomóc? Jeszcze jeden dzień nic nierobienia i zwariuję – dodał żartobliwym tonem, dzięki czemu usłyszeć cichy śmiech ciemnowłosej.
- Czemu nie? We dwójkę zawsze raźniej – rzekłszy to, zaczęła jeść śniadanie. Czkawka zaś skierował swe spojrzenie na nią, obserwując każdy jej ruch. Po kilku minutach Tamara miała dość gapiącego się chłopaka.
- Mógłbyś przestać się na mnie gapić? – zapytała, zdradzając dyskomfort.
- Przepraszam, zamyśliłem się – odwrócił on swój wzrok, na wrzącą wodę w kociołku.
Czkawka spoglądał na plany, aż zbyt dobrze znanej rzeczy, choć miał szczerą nadzieję, że nigdy więcej nie będzie musiał o niej myśleć.
- Czyli jednak tamta wersja to była klapa – skomentował pod nosem szatyn, drapiąc się po głowie – Prawdę rzekłszy, założyłem, że sama skończysz ten projekt.
- Ani odrobiny skruchy, po zostawieniu mnie samej z Pyskaczem z tym przeklętym zbiornikiem, który zawsze przecieka?
- Bo myślisz, że ja to kocham nad nim pracować? Szlag mnie trafia na myśl, że coś tak prostego, sprawia nam, aż tyle problemów.
- Czyżby coś ubodło twą dumę? – zapytała prześmiewczo.
- Być może, ale wpadłem na genialny pomysł. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem – zaczął masować swe czoło, najwidoczniej zastanawiając się nad swoją głupotą.
- Może byś się podzielił?
- Rozszczelnia się, bo pod wpływem ciepła metal się rozszerza...
- Tyle to i ja wiem.
- Więc wystarczy uszczelnić łączenie.
- Bo ja na to wcale nie wpadłam, ale i tak pojawia się szczelina.
- Od strony zbiornika zrobimy nieco szersze otwory i w miejscu łączenia, powierzchnię pokryjemy grubą warstwą kleju i skóry. Wtedy, gdy rury będziemy tam wkładać, łączenie będzie uszczelnione, nawet jeśli szczelina nieco się powiększy.
- Głupie to, to nie jest, ale klej na pewno się nie rozpuści?
- Trzeba sprawdzić.
Kilkanaście minut Czkawka patrzył niemalże z łzami w oczach na topiący się klej, który znajdował się na metalowej płytce, która pływała na powierzchni gorącej wody.
- Nie rozklejaj się – zażartowała Tamara, widząc załamanie chłopaka – Zamiast kleju możemy użyć żywicy i powinno zadziałać – poklepała plecy szatyna, który westchnął cicho, rzucając ostatnie spojrzenie na rozpuszczony klej, po czym odszedł ze zgarbionymi plecami, zupełnie jakby doznał druzgocącej porażki.

***

- Zachowujesz się jak dziecko, które od razu znaleźli podczas gry w chowanego – skomentowała Tamara, gdy razem z Czkawką jedli obiad w Twierdzy. Szatyn od fiaska z klejem zdawał się złamany, co bawiło ciemnowłosą.
- Nie liczyć chowanego przed kpiną, nigdy nie grałem w tę grę – odpowiedział depresyjnie chłopak – Ale uwierzę ci na słowo – dodał, uśmiechając się pod nosem. Tamara uniosła brew, również się uśmiechając.
- Jestem autorytetem w kwestii tej gry – odrzekła dumnie – Jak byłam dzieckiem, nie było nikogo lepszego ode mnie.
- Bo chowałaś się wewnątrz swojej głowy?
- To nie było zabawne – odpowiedziała urażona, odwracając głowę, obrażając się.
- Jesteś aż tak czuła na swoim punkcie? – zapytał z westchnieniem chłopak, opierając głowę o dłoń i spoglądając na innych jedzących. Po kilku minutach ciszy, między nimi, Tamara wzięła głęboki oddech, aby rozpocząć rozmowę.
- Przepraszam, że wczoraj tak ostro zareagowałam – rzekła ze skruchą, nie patrząc szatynowi w oczy, który studiował ją wzrokiem – Nie powinnam była pozwolić emocjom wziąć górę.
- Nie masz za co przepraszać – odparł poważnie chłopak – Jakby nie patrzeć, masz prawo być zła – Czkawka ostrożnie dobierał słowa, obserwując twarz dziewczyny.
- Jakby... Rozumiem powody, dlaczego wszystko to robiłeś... I choć nie mogę powiedzieć, że zrobiłabym to samo... Następnym razem po prostu powiedz mi, jak coś takiego planujesz zrobić – rzekła to, czując na sobie jego wzrok, ale wypowiadając ostatnie zdanie, spojrzała w zielone oczy znajdujące się naprzeciwko, które delikatnie się rozszerzyły, słysząc jej słowa.
- Obiecaj mi to i możemy więcej tego nie wspominać, ale to nie znaczy, że o tym zapomnę – ostanie słowa wypowiedziała twardszym tonem tak, że niemalże brzmiało to niczym groźba. Chłopak otworzył usta, jednak żaden dźwięk z nich się nie wydobył na początku.
- Ja... Obiecuję – rzekł słabym głosem, jako że jeszcze się nie otrząsnął z zaskoczenia słowami oraz przebaczeniem, które okazała mu dziewczyna.
- W takim razie powinniśmy poprawić zbiornik i przetestować całość jeszcze dziś.
- A gdzie chcesz całość zamontować? – na to pytanie, Tamara niestety nie miała odpowiedzi.

Życie Smoczego JeźdźcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz