Rozdział 5

675 41 12
                                    

- You fool! It's up to the nations to protect those people. [...]
- For a nation to truly do that job, they use heroes like you, who will ultimately drain dry, and toss aside.
~ „Alderamin on the Sky" (Pisane ze słuchu)

- Wyglądasz, jakby ktoś cię zabił i przywrócił do życia – zagadnęła Kadlin Czkawkę z samego rana, jako że szatyn był poszarzały na twarzy oraz miał worki pod oczyma.
- Nie dałem rady spać – odrzekł apatycznie chłopak. Przemilczał on fakt, że powodem tego były koszmary, lecz nie było to coś, o czym inni powinni wiedzieć oraz się przejmować. Wyjątkiem była Runa, jednak ku temu był ważny powód.
- Śniadanie powinno być już gotowe – kontynuowała kasztanowłosa, zmieniając temat, co było na rękę chłopakowi.
- Kto dziś gotuje? – zapytał Haddock, chcąc utrzymać neutralny wątek rozmowy.
- Aldis – odrzekła dziewczyna. Stan chłopaka zaniepokoił ją, jednakże nie wiedziała, czy należy drążyć temat.
- Czyżby Runa ogłosiła rebelię? – zażartował szatyn, jednak jego ton oraz wyraz twarzy na to nie wskazywały. Szarowłosa, na co dzień gotowała, nawet jeśli pozostali jeźdźcy znajdowali się na wyspie, ponieważ ci nie potrafili zbytnio gotować.
- Nikt jej jeszcze nie widział – odrzekła kasztanowłosa, co wywołało reakcję u Czkawki, którego czoło się zmarszczyło.
- Idź przodem – powiedział Haddock do Kadlin – Ja za chwilę dołączę – dodał, po czym odłączył się od dziewczyny, zdążając ku domkowi, który zamieszkiwała szarowłosa.

W kącie można było dostrzec skuloną postać, która dłońmi objęła nogi, a twarz ukryła. Jej ramiona trzęsły się, wskazując na to, iż płacze.
- Znowu ten sam koszmar? – zapytał przybyły, którego głos był łagodny, zdradzając zmartwienie.
- Przepraszam – odrzekła płacząca osoba, nie podnosząc twarzy.
- Nie masz za co – odpowiedział chłopak, kucając obok rozmówczyni. Położył on ciepłą dłoń na ramieniu płaczącej, delikatnie ją zaciskając.
- Znowu musisz się martwić z mojego powodu – potrząsnęła delikatnie głową dziewczyna, wciąż nie ukazując twarzy.
- Wiesz, że to nie tak – odrzekł pewnie chłopak – Martwię się, bo chcę i to nie twoja wina, w żadnym wypadku – mówiąc to, położył drugą dłoń na ramieniu płaczącej, zmuszając ją do uniesienia głowy – Jak tak dłużej będziemy tu siedzieć i plotkować, śniadanie wystygnie, choć skoro Aldis gotowała, to raczej wiadome, że będziemy głodować do obiadu – dodał, żartując – Co ty na to?
- Ja... - dziewczyna nie wiedziała, co ma rzec, czując, jak strach powoli wypuszczał jej umysł ze swych szponów.
- Jednak najpierw musisz przemyć twarz – odrzekł chłopak, wstając, po czym podał dłoń dziewczynie – Dama musi zachować swój wizerunek – rzekłszy to, wyszedł, pozwalając tym samym dziewczynie się przebrać oraz przygotować. Runa słysząc końcowy komentarz chłopaka, delikatnie się uśmiechnęła, obserwując, jak szatyn opuszcza budynek. Jednak Czkawki umysł był przytłumiony smutkiem oraz tragiczną konkluzją: wojna niszczy wszystko, oraz wszystkich.

- To prawda, że zastanawiasz się nad ogłoszeniem następcy? – zapytał Pyskacz, swego starego druha, podczas obiadu w Twierdzy. Wokoło panował zwyczajowy gwar, choć od czasu ogłoszenia śmierci Viggo, atmosfera była zdecydowanie cięższa, niż kiedykolwiek. Stoik odstawił kufel na stół, z siłą znacznie większą, niż potrzeba, by następnie wytrzeć usta oraz wąsy nadgarstkiem.
- Owszem – odrzekł rzeczowo brodacz, biorąc kęs kurczaka, który znajdował się na talerzu przed nim. Kowal zmarszczył brwi, nie ukrywając rozczarowania.
- Przecież wiesz, że Czkawka żyje – odparł blondyn, którego głos zdradzał oburzenie – Nawet jeśli go teraz nie ma na wyspie, to mianowanie kogoś innego byłoby niespotykane – dodał kuternoga, jednak wiedział, że jego słowa nie zdołają przekonać przyjaciela.
- On nie jest wikingiem – odpowiedział chłodno Stoik – Dlatego nie może być wodzem.
- Jak to nie jest wikingiem! – odrzekł Pyskacz, podnosząc głos.
- Pyskacz, sam wiesz, że Czkawka jest... - zawahał się chwilowo wódz, próbując znaleźć odpowiednie słowo – Inny. Nigdy nie myślał ani nie zachowywał się, jak jeden z nas – zauważył Haddock, stawiając sprawę jasno – Sam o tym wiesz doskonale, dlatego nie może być wodzem, bo nikt nie będzie go słuchać – zakończył swój wywód wódz, po czym jednym haustem dokończył piwo i opuścił Twierdzę, pozostawiając Pyskacza samego z własnymi myślami.

Życie Smoczego JeźdźcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz