Trzy

230 15 13
                                    


Wszędzie panowała ciemność. W uszach, echem odbijał się mrożący krew w żyłach wiwat Sithów. Rey czuła przeszywający strach. Gdzie była? Czyżby znów wróciła do tego okropnego miejsca?

Rozejrzała się dookoła i po prawej stronie ujrzała czarny, pnący się w górę tron, na którym już ktoś siedział. Dziewczyna podeszła bliżej, by odkryć tożsamość tajemniczej osoby. Z każdym krokiem postać robiła się coraz bardziej wyraźna. Pierwsza rzecz jaka rzuciła jej się w oczy to kruczoczarne włosy opadające na znajomą twarz.

- Witaj, najdroższa. Podejdź do mnie, czekałem na ciebie. - Kylo ręką zachęcił dziewczynę, by usiadła mu na kolanach, a Rey nie wiedząc czemu zrobiła tak jak jej kazał. Dopiero teraz była w stanie zobaczyć w co była ubrana. Miała na sobie sięgającą do kostek, czarną tunikę z czerwonymi elementami. Jej ręce przystrajała rubinowa biżuteria, a w dłoni trzymała miecz świetlny. Gdy go włączyła, ten zaświecił się na czerwono, a Ren ze złowieszczym uśmiechem spojrzał na dziewczynę, po czym oznajmił:

- Już chcesz zacząć zabawę? Niech tak zatem będzie. Wprowadzić ich!

Nagle z ciemności zaczęły kolejno wyłaniać się postacie, przykute do jednego łańcucha. Rey momentalnie rozpoznała w nich swoich bliskich.

- Od wyboru do koloru. - Kylo szepnął jej do ucha, a ta nie wiedzieć czemu podniosła się, wciąż trzymając miecz w dłoni i skierowała się w kierunku przyjaciół.

Przyjaciół? Czy tym dla niej byli w tym momencie?

Nie wiedzieć czemu, w danej chwili odczuwała jedynie nieokiełznaną nienawiść wobec skutych więźniów. Byli to Rebelianci. Buntownicy. A takich ludzi należy zgładzić.

- Rey, prosze cię! To nie ty, nie jesteś taka! - Dziewczyna bez chwili zawahania przyłożyła swój miecz do szyi byłego szturmowca.

- Nie wiesz jaka naprawdę jestem.

Chciała rozciąć jego szyję i patrzeć jak się powoli wykrwawia na smierć. Miała ochotę wszystkich pozabijać. Nie wiedziała skąd te emocje się wzięły, ale czuła się z nimi tak dobrze. Cała ta moc przenikała przez jej ciało, a uczucie jakie jej przy tym towarzyszyło było nie do opisania. Przed zadaniem ciosu, spojrzała się jeszcze w swoje odbicie, ktore odbijało się na ziemi, a jej żółte, pełne mroku oczy przeraziły nawet ją.

Rey zbudziła się cała zlana potem. Dawno nie miała tak okropnego snu. Większość z nich to były zazwyczaj same wspomnienia, ale tym razem było to coś innego. Coś w rodzaju wizji.

Dziewczyna szybko jednak odepchnęła tę myśl. Na Exagolu pokazała swojemu dziadkowi, że mimo jej przeznaczenia, nie pójdzie tą drogą. Pokazała, że jest od tego silniejsza.

A co jeśli nie jestem?

Jej oddech był wciąż nierówny, więc starała się uspokoić, biorąc głęboki wdech i wydech. Schowała swoją twarz w dłoniach i zaczęła cicho szlochać. Nie chciała płakać, ale łzy same napływały jej do oczu.

Nagle poczuła jak ktoś ją chwycił i przybliżył do siebie. Jej ucho było przyciśnięte do czyjejś klatki piersiowej i poczuła głośne bicie serca. Młoda Jedi zaczęła się w nie wsłuchiwać, a po chwili jej serce zaczęło bić tym samym rytmem co serce Solo. Gdy już się trochę uspokoiła, odchyliła lekko głowę, by spojrzeć mężczyźnie prosto w oczy.

- Miałam okropny sen. - Wyszeptała, ocierając łzy z policzka.

- Chcesz mi go opowiedzieć?

- Nie teraz. Jeszcze nie. - Dopiero co się uspokoiła, nie chciała znowu do tego wracać.

Ben uszanował to i nie ciągnął dalej tematu. Siedzieli przez chwile w ciszy, wtuleni w siebie, a Rey czuła się zażenowana tym, ze chłopak widział w takim stanie. Była słaba. Rozkleiła się z powodu jakiegoś koszmaru, niczym dziecko. Co z niej za Jedi? Prędzej beksa, która nie potrafi sobie porazić z samą sobą.

- Przestań być dla siebie taka surowa. - Oznajmił, znów odczytując jej myśli, po czym dodał. - Łzy nie są oznaką słabości, lecz dowodem, że nasze serce nie wyschło i nie stało się pustynią.

- Piękne słowa. Nie wiedziałam, że z ciebie taki poeta.

- Moja mama zawsze mi to powtarzała, gdy jak płaczę.

- Była wspaniała kobietą.

- Tak, to prawda. - Oboje tak bardzo za nią tęsknili. Dla Rey była niczym matka, której nigdy nie miała. Ben za to żałował tych wszystkich straconych lat. Nie zdążył nawet się z nią pożegnać.

- No dobra. - Powiedział po chwili ciszy. - A teraz obiecaj mi, że jak coś się będzie działo to będziesz mi o tym mówić, dobrze?

- Tak, mistrzu. - Odpowiedziała brunetka, śmiejąc się cicho pod nosem.

- Czyżby komuś się poprawił humor? - Ben spojrzał na Rey, która podciągnęła nosem i zauważył, że jej kąciki ust skierowane były ku górze, co było dobrym znakiem.

- A co robimy ze mną? Nie mogę przecież cały czas ukrywać się w twoim pokoju.

- Nie mam nic przeciwko. - Młoda Jedi uśmiechnęła się figlarnie, ale ten tylko skarcił ją wzrokiem. - No wiem, wiem. Tylko potrzebuje jeszcze trochę czasu. Muszę przemyśleć co powiedzieć reszcie i spróbować jakos załagodzić sytuację. A jak tam w ogóle twoja noga?

- Dalej boli, ale jakoś daję radę. - Zaśmiał się chłopak.

- Przepraszam, to moja wina. Powinien się tobą zająć jakiś lekarz, a ja cię ukrywam w swoim pokoju. To niedorzeczne.

- Spokojnie, razem coś wymyślimy. W końcu tworzymy diadę mocy. - Dumnie oznajmił Solo.

- Jak to szło? Jedna dusza w dwóch ciałach?

- Coś w tym stylu.

Rey położyła się na mężczyźnie i pochyliła nad nim swoją twarz. Stykali się delikatnie nosami, głęboko tonąc w swoich oczach. Oboje chcieli tego samego, ale żaden z nich nie odważył się zrobić pierwszego kroku. Wpatrywali się w siebie, niemal jak dwójka zawstydzonych nastolatków, szykująca się do swojego pierwszego pocałunku. 

Boże, żeby ona tylko wiedziała co ze mną robi.

Teraz to dziewczyna zdołała wyczytać jego myśli i się lekko zarumieniła. Postanowiła jako pierwsza zainicjować pocałunek. Musnęła ustami dolną wargę chłopaka, a przez ich ciała przeleciało milion motyli. To elektryzujące uczucie było tak samo intensywne, jak podczas ich pocałunku na Exagolu. Ben już się nie krępując, pogłębił pocałunek i złapał Rey za szyję, przyciągając ją jeszcze bardziej do siebie. Oboje tak długo tego pragnęli. Ich języki idealnie ze sobą współgrały, a oddechy były coraz szybsze. Napawali się sobą, ciepłem swoich warg, każdym dotykiem złożonym na ciele drugiego.

Nagle para usłyszała jak drzwi się otwierają i oboje szybko odskoczyli od siebie, jak dzieci przyłapane na gorącym uczynku.

- Rey?!

✨✨✨✨✨

Ups a kto to taki zakłóca spokój naszej parze🧐Jeśli są jakieś błędy w rozdziale to mnie prosze poprawiać! Jak zawsze mile widziane gwiazdki i Wasze opinie🌟 Do następnego i niech Moc będzie z Wami🦋

✨✨✨✨✨

Reylo ~ potęga miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz