Część 13

121 7 0
                                    

Przez najbliższe dwa tygodnie zamieniłam się w świruskę.

Unikałam wychodzenia z domu w obawie przed natknięciem się na Kyle'a. Nie byłam też osobą, która otwierała drzwi, kiedy ktoś pukał – jeśli Tiny nie było akurat w domu, to trudno, może następnym razem dowiemy się, o co chodziło.

Ograniczyłam możliwość przypadkowego spotkania chłopaka do minimum, bo zwyczajnie bałam się tego, jak mogłam zareagować na jego widok.

-Jo... - zaczął Kane, wzdychając ciężko do słuchawki. - Wiesz, że nie możesz go unikać w nieskończoność, prawda?

-Powiedział ci chociaż, co się stało?

-Kyle? Żartujesz sobie teraz, co nie? Siedzi zamknięty w pokoju, a jeśli już go widzę, nawet się ze mną nie przywita. Co zrobił?

-Skąd wiedziałeś, że to on coś zrobił?

-Proszę cię, znam go. Pewnie powiedział coś, czego nie powinien był powiedzieć?

-Jakbyś zgadł – westchnęłam, zbierając się na odwagę i wreszcie wyjmując z torby rzeczy Kyle'a, które kiedyś obiecałam mu wyprać, po czym opowiedziałam Kane'owi o tym, co się między nami stało, co ten skwitował krótkim „ja pierdolę".

-Na pocieszenie powiem, że w tamten wieczór nigdzie nie wyszedł – mruknął. - Wrócił późno z waszego niedoszłego kina, ale później już nigdzie nie wychodził. Zamknął się w pokoju i prawie nie wyściubia z niego teraz nosa.

-No to jest bardzo pocieszające – westchnęłam ciężko.

-Mam rozumieć, że nie wpadniesz do nas na najbliższą imprezę?

-Nie, tym razem spasuję, dzięki.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o pierdołach, aż w końcu się rozłączyliśmy. Zauważyłam, że z jakiegoś powodu rozmowy na temat Kyle'a strasznie mnie męczyły, położyłam się więc do łóżka i zdrzemnęłam, żeby choć trochę odzyskać siły.

Jako że obiecałam Tinie, że dzisiaj to ja zajmę się obiadem, wstawiłam na szybko pranie, po czym wciągnęłam na siebie dresy i poczłapałam do sklepu, mając nadzieję zdążyć przed godzinami największego oblężenia. Nawet mi się to udało i dość szybko zapłaciłam za zakupy, a następnie zaczęłam taszczyć je do naszego bloku.

Już będąc pod domem, mimowolnie rozejrzałam się po parkingu i kiedy zobaczyłam znajomy samochód, w moje zmęczone dźwiganiem mięśnie wstąpiła nowa energia - adrenalina napędziła mnie do ucieczki. Wbiegłam z zakupami na górę i czym prędzej wpadłam do mieszkania, zamykając je na cztery spusty.

Może to była tylko paranoja, bo to wcale nie musiał być samochód Kyle'a, a ja po prostu zachowałam się jak dzikus?

I pomimo tego, że najwyraźniej zaczęłam wariować, to pocieszyłam się tym, że przynajmniej uchroniłam się przed stanięciem z chłopakiem twarzą w twarz.

***

Kyle uszanował to, że nie chciałam go oglądać i nie przyjechał do nas ani razu. Nie dzwonił, nie wysyłał listów, nie próbował się do mnie dodzwonić z telefonu brata.

Choć raz zachował się jak trzeba.

Minął miesiąc, a ja widziałam go tylko na zdjęciu, które stało u mnie na szafce, a którego z jakiegoś powodu nie potrafiłam wyrzucić – byliśmy na nim starą paczką: Kyle, ja, Emmet i Kane no i standardowo wydurnialiśmy się zamiast pozować jak ludzie. To znaczy wydurniali się wszyscy oprócz Kyle'a, który jak zwykle był poważny i nie patrzył w obiektyw.

Któregoś dnia, kiedy zbłądziłam myślami nieco za daleko, spojrzałam przelotnie na to zdjęcie i podążyłam za wzrokiem chłopaka, w jednej sekundzie upuszczając wyprane ubrania, które właśnie trzymałam, bo dopiero zauważyłam coś, czego nie widziałam przez prawie już cztery lata.

Ja i Kyle staliśmy obok siebie, a wzrok chłopaka skierowany był gdzieś w bok – dopiero teraz uderzyło mnie, że nie unikał obiektywu za wszelką cenę, ale po prostu patrzył wprost na mnie.

Z tak bolesną tęsknotą wypisaną na twarzy, że gdy to sobie uświadomiłam, łzy napłynęły mi do oczu.

Trzy i pół roku temu /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz