Minęło kilka dni od momentu nocnych przeprosin Charlesa. Przez cały ten czas próbowaliśmy powoli odbudować swoje relacje, było to jednak ciężkie zadanie zważywszy na okoliczności- Leclerc myślał, że spotykam się z Carlosem na poważnie i nie chciał ingerować, tym bardziej, że ciągle miał w sobie wyrzuty sumienia związane z oskarżeniem mnie o intrygę. Muszę przyznać, że zaczęło brakować mi tych naszych wspólnych rozmów, spędzonego czasu i jego obecności. Postanowiłam z nim porozmawiać. Dosiadłam się do niego przy śniadaniu.
- Cześć! Jak leci?- zapytałam.
- Dobrze, dziś ważny dzień.. Muszę pokazać się z jak najlepszej strony na kwalifikacjach..
- Trzymam kciuki! Nie martw się, będzie ok..- uśmiechnęłam się.
- Oby... A jak u Ciebie?
- Nie najgorzej.. Charles.. Może miałbyś ochotę wpaść do mnie dziś wieczorem na 'tradycyjne wino na tarasie'..?
- Wiesz...-uśmiechnął się- chętnie... Ale czy Carlos nie będzie miał nic przeciwko?
- To mój kolega. To jak? Mam się Ciebie spodziewać?
- Będę o 20:00...
***
- Gratulacje! Najlepszy w kwalifikacjach! A tak się stresowałeś!- zaczęłam siadając z gościem na tarasie.
- Udało się! Teraz dopiero ze mnie schodzi ta presja...
- To dobrze, że tak się przejmujesz.. Że Ci zależy..
- Przynajmniej na tym polu mi się udaje.. Bo reszta... Ehh... Rozmawiajmy o miłych rzeczach..
- Coś Cię gryzie... Mów...
- Jestem zły na siebie... Że dałem się tak zmanipulować.. Że powiedziałem Ci tyle przykrych słów... Że nie potrafiłem posłuchać siebie...
- Zapomnij... Ja też już zapomniałam..- spojrzałam na niego miło i po chwili dodałam zamyślona- Brakowało mi Ciebie, Charles..
- Mi Ciebie też...- przytulił mnie mocno - Dziękuję, że Cię mam...
Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie nasz taniec zakończony pocałunkiem. Przez chwilę przebiegła mi przez głowę myśl, żeby ponieść swoją twarz z ramienia Leclerca i skierować ją jak najbliżej twarzy kierowcy. Otrząsnęłam się jednak szybko.
Rozmawialiśmy tak przez dwie godziny, aż w końcu ośmielona alkoholem, zaczęłam:- Dużo myślałam o tym co mi powiedziałeś… O tej bańce mydlanej, w której tkwię. I muszę przyznać, że miałeś rację. Nie potrafię zapomnieć o Julesie, a to przekłada się na moje życie. Ale wiesz co jest najgorsze? To, że chyba jest mi z tym dobrze…
- A może jest Ci po prostu tak wygodniej…
- Może…
- Naprawdę nie chciałabyś mieć u boku kogoś, kto będzie Cię wspierał, wierzył i dodawał sił, kiedy masz gorszy dzień..?- spojrzał mi w oczy- Kogoś, dla kogo będziesz całym światem..?
Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Widzę w Twoich oczach, że chciałabyś…