Porzucam Cię ścieżko obrana,
Nie mogę nią kroczyć,
Ciebie nie jestem godzien.
Zejdę z niej więc, obiorę inny trakt
Co przez samotność do lepszego jutra
Może (choć wątpię) zaprowadzi mnie kiedyś.
Urwane wpół słowo, zasłyszane cichcem,
Co szmer trawy poniósł w dal.
Jasno dało mi znać, co zrobić winien był już dawien dawno.
I tak z popiołów odradzam się,
Mój czas nie nastał, ( i nie nastanie nigdy),
Odejdę więc w cień stopniowo, tam gdzie był mój mroczny dom.
Wolę już żyć w samotności i odosobnieniu,
Niż tkwić w nie zrozumieniu świata podłego,
Co wciąż ode mnie wymaga, w zamian, nadając ochłapy ze stołu pana.
Nadzieja była płonna i głupia,
Że w tym świecie coś znaczę,
Że go zmienię choćby w calu.
Chciałbym się zaszyć, gdzieś sam,
By pośród gwiazd pobyć (nie) sam,
Lecz bez trosk i cierpienia, co wiecznie me serce strudzone szarga.
Chciałbym, móc odmienić każdy ciężki czyjś los,
Lecz mrok mnie już struł i dopiął swego.
Ja się poddaję. Wygrałeś przewrotny Losie, ja mówię dziś już,
To jest koniec. Pas.
CZYTASZ
Wiersze Muflona Karmazynowego Muflona
PoetryJakieś tam utwory literackie. Generalnie stare ale może pojawią się nowe. :)