Ocean rozłąki i centymetry bliskości

248 18 1
                                    

„CO TU SIĘ KURWA DZIEJE!" - ryknął Vernon, budząc oboje nastolatków z głębokiego snu. Hermiona natychmiast zareagowałana tak gwałtowną pobudkę,  sięgając do stolika nocnego po różdżkę, ale jej ręka znalazła tylko puste miejsce. Wtedy przypomniała sobie, gdzie się znajduje, odwróciła się i zobaczyła, że ​​Dudley siedział, przecierając oczy.
-Co się dzieje?- zapytał sennie.
-Zapytałem cię, co się tu do cholery dzieje!- wykrzyknął Vernon. Petunia pojawiła się za nim i przekrzywiła głowę przez jego ramię, aby zobaczyć, co dzieje się w pokoju jej syna i co tym razem tak zdenerwowało jej męża. Kiedy zobaczyła Hermionę siedzącą w łóżku Dudleya z lekko przerażonym wyrazem twarzy i ich dłonie, które były splecione ze sobą, oczy Petunii wyszły z orbit. Zerkając z ukosa na swojego męża, Petunia stanęła przed nim, przyglądając się jego niemal purpurowej twarzy.
-Hermiono, zabiorę cię do twojego pokoju.- dziewczyna spojrzała na Dudleya, który lekko skinął głową, puszczając jej dłoń. Pomagając Hermionie wstać z łóżka, Petunia złapała wzrokiem Dudleya, niemo błagając go, by nie sprawiał więcej kłopotów niż już przysporzyli.
Kiedy obydwie kobiety znalazły się bezpiecznie na korytarzu, Vernon zamknął za nimi drzwi z głośnym trzaśnięciem. Petunia spojrzała na Hermionę.
-Nie wiem co tam robiłaś, ale musiałaś zdawać sobie sprawę, że nie byłaś zbyt mądra, żeby zostać na noc w pokoju Dudleya. - Wchodząc do swojego pokoju, Hermiona podniosła różdżkę z jej miejsca na stole obok drzwi i zaklęciem przywołała swój notatnik; Petunia nawet nie wzdrygnęła się na ten widok. „Po prostu nie chciałam być sama" - napisała.
-I to zrozumiałe. Widzę, że troszczysz się o mojego syna, a on o ciebie, pomimo krótkiego czasu, który spędziłaś u nas w domu. Ale jeśli możesz, spróbuj nie prowokować Vernona. Nigdy nie skrzywdziłby naszego Dudleya, ale nigdy cię nie zaakceptuje. Dorastałam zazdrosna o moją siostrę i o to, co ona mogła robić, a czego ja nie potrafiłam. Ta zazdrość zmieniła się w pogardę, która z czasem przerodziła się w nienawiść do niej i jej świata. Dopiero kiedy Harry wrócił do domu, mówiąc, że V - V-
"Sam-Wiesz-Kto" przerwała Hermiona, pospiesznie kładąc swój notatnik na kolanach Petunii, chcąc usłyszeć historię, ale nie dać się złapać z powodu tabu.- Tak, Sam-Wiesz-Kto. Kiedy Harry wrócił do domu i powiedział, że wrócił, poczułam strach, którego nigdy się nie spodziewałam się poczuć. Pomimo wszystko, kochałam swoją siostrę, a on mi ją odebrał; zabrał jakąkolwiek szansę na pojednanie się z nią. Przykro mi, że straciłaś przyjaciół, ale bardzo się cieszę, że on nie żyje, a Harry tak.-Odkąd się tutaj pojawiłaś, zaczęłam doceniać twój świat, ale nigdy nie mogę powiedzieć tego mojemu mężowi. Nienawidzi magii, ponieważ dowiedział się o niej ode mnie i przez moją nienawiść do niej, ale tylko dlatego, że nie czuję już złości z powodu bycia niemagiczną i jestem w stanie ją zaakceptować, nie oznacza to, że Vernonpostąpi tak samo. Jest upartym człowiekiem i nienawidził wszystkiego, co dotyczy magii przez ostatnie dwadzieścia dwa lata. "Petunio" napisała Hermiona. "Doceniam to, że mówisz mi to wszystko, ale czy nie powinnaś prowadzić tej rozmowy z Harrym?"Czytając tę wiadomość, Petunia przez chwilę wyglądała na przestraszoną, zanim pochyliła głowę.
-Tak, najwyższy czas przeprosić mojego siostrzeńca za to, jak był traktowany pod moim dachem. Ale Hermiono, pamiętaj tylko, że kiedy stąd odejdziesz, bez względu na twoje przywiązanie do mojego syna, nie będziesz musiała mieć do czynienia z Vernonem, jeśli tak zdecydujesz, ale on zawsze będzie ojcem Dudleya. Hermiona skinęła głową ze zrozumieniem i obdarzyła chudą kobietę niezręcznym, ale troskliwym uściskiem, zanim została sama w swoim pokoju.
----------

-Co to ma wszytsko znaczyć? - zapytał Vernon, gestykulując między Dudleyem a drzwiami, które właśnie zatrzasnął.-Nie chciała być sama - odpowiedział Dudley, już całkowicie przytomny.- Więc pozwoliłeś temu... temu... dziwactwu wejść do swojego łóżka? Dudley, przysięgam, gdyby coś... wydarzyło się między wami... - pozwolił tej myśli zniknąć, zbyt zniesmaczony, by wypowiedzieć ją na głos.-Do niczego nie doszło - powiedział Dudley z wściekłością wypisaną na twarzy. - A nawet gdyby, to nie twoja sprawa.- Nie moja sprawa? NIE MOJA SPRAWA?! Jesteś moim synem, jesteś moją sprawą! Nie pozwolę, żebyś zadawał się z kimś takim jak ona, ani z kimkolwiek z jej rodzaju!-Kimkolwiek z jej rodzaju? Czy ty siebie słyszysz? Mówisz, jakby nie była nawet człowiekiem. Cóż, pozwól, że o czymś cię poinformuję tato, ona jest człowiekiem, ma ludzkie myśli i ludzkie emocje, tak jak ty i ja.- Dudley nie chciał niczego bardziej niż sprzeciwić się ojcu, ale wiedział, że otwarta kłótnia z Vernonen posłuży jedynie jako eskalacja konfliktu.Vernon nie odpowiedział, a jego jedyną reakcją było dalsze zaczerwienienie twarzy i zaciśnięcie pięści, więc zdecydował się zmienić temat.
-Dudley, wiem, że ciężko jest być tu zamkniętym każdego dnia, nie będąc w stanie nigdzie iść ani nic zrobić. Ale nie pozwolę ci popełnić z nią jakiegokolwiek błędu tylko dlatego, że jest jedyną dziewczyną, z którą byłeś w kontakcie w ciągu ostatniego roku!- zaczął spokojnie, ale dał się ponieść emocjom i pod koniec znowu zaczął krzyczeć. Dudley potrzebował całej swojej samokontroli, by pozostać w swoim łóżku; odziedziczył temperament po ojcu, ale stał się na tyle dojrzały, by móc go kontrolować.-Tato, może na początku rzeczywiście to był powód, dla którego zacząłem się z nią zadawać, ale teraz lubię ją jako osobę. Nie, nie tylko ją lubię, ale i podziwiam. Przeszła więcej, niż którekolwiek z nas może zrozumieć i wcale nie musi zgadzać się na to, żebyś zachowywał się w stosunku do niej jak dupek. -Dudley'u. Normanie. Dursley. NIE będziesz mi mówić, jak mam się zachowywać! To może nie być mój prawdziwy dom, ale nadal jestem twoim ojcem, głową tej rodziny i masz mnie szanować, albo zostaniesz w tym pokoju, dopóki nie wrócimy do domu, a tej dziewczyny już z nami nie będzie.

Nie mogąc już dłużej panować nad sobą, Dudley wstał z łóżka, stojąc metr od ojca.
-Tato, okazuję ci szacunek we wszystkich innych sprawach, ale w tej sprawie nie będę już milczeć. Cały czas traktowałeś Harry'ego, jakby był czymś gorszym niż brud na twoich butach, gdy był z nami, tak samo jak ja, tylko dlatego, że ty byłeś dla mnie wzorem do naśladowania. Mam po prostu szczęście, że mój kuzyn jest na tyle dojrzałą osobą, że wybaczył mi wszystko, co mu robiłem.-Prawdopodobnie ma jakieś problemy psychiczne, ponieważ mieszkał z nami i zawsze był traktowany jak gówno i jeśli tak rzeczywiście jest, to jest to nasza wina. Moja, twoja i mamy. Jego własnej rodziny! A teraz powiem ci coś tato. Kocham mojego kuzyna. Zależy mi na Hermionie. I nie obchodzi mnie, że oni potrafią czarować i ciebie również nie powinno. Jeśli masz zamiar trzymać się swoich głupich uprzedzeń, w porządku, ale nie oczekuj, że będę musiał słuchać twoich opinii na ten temat.- pod koniec przemówienia obaj mężczyźni praktycznie stykali się nosami, a Dudley splótł ręcę za placami unikając powtórki z ich ostatniej konfrontacji.-NIE WYJDZIESZ TEGO POKOJU Z INNEGO POWODU, JAK JEDZENIE I KORZYSTANIE Z TOALETY! NIE CHCĘ WIDZIEĆ TWOJEJ TWARZY GDZIEKOLWIEK W TYM DOMU DOPÓKI NIE ZMIENIĘ ZDANIA! ZROZUMIESZ?! Vernon ryknął, obryzgując śliną twarz stojącego przed nim Dudley'a.

- W porządku. I tak nie miałem w planach przebywać w twoim towarzystwie - odpowiedział obojętnie, wycierając twarz ramieniem. Vernon odwrócił się i wyszedł z pokoju, najpierw praktycznie wyrywając drzwi z zawiasów, a potem prawie rozłupując samą ościeżnicę, kiedy ponownie je zatrzasnął, po czym ruszył korytarzem.Dudley usiadł z powrotem na łóżku, trzymając swoją twarz w dłoniach, odtwarzając scenę. Nigdy wcześniej nie wdał się w tak ostrą kłótnię z ojcem, przez co czuł się zimny, pusty i wyczerpany w środku. Zaczęli się kłócić kilka miesięcy temu, głównie z powodu ciasnej powierzchni oraz zniecierpliwienia, które odczuwali z powodu zbyt długiego przybywania w zamkniętej przestrzeni. W większości ich awantury wybuchały po tym, jak któryś z ukrywających ich czarodziejów lub czarownic przychodzili sprawdzić, czy wszystko z nimi w porządku.Odkąd otrzymali wiadomość o zbliżającym się przybyciu Hermiony na kilka dni przed jej faktycznym pojawieniem się, ich kłótnie przybrały na sile. Dudley zawsze podziwiał swojego ojca, choć prawdę powiedziawszy, widywał się z rodzicami dopiero w okresie świątecznym i letnim, odkąd skończył jedenaście lat, a nawet gdy był w domu, spędzał większość wolnego czasu poza nim. Krótko mówiąc, nie był z rodzicami przez tak długi czas, odkąd był w szkole podstawowej.Oczywiście zdawał sobie sprawę, że jego rodzice byli uprzedzeni wobec czarodziejów i czarownic; jak mogłoby być inaczej, skoro Harry był tym, kim był. Ale dopóki nie wprowadził się tutaj z nimi, nie zdawał sobie sprawy, jak głęboko zakorzenione było to uprzedzenie w duszy jego ojca. Jednak pomimo tej wady Dudley nadal go kochał. Bał się tylko, że postawa ojca w końcu zniszczy ich rodzinę, zwłaszcza że jego matka wydawała się zdawać sobie sprawę z błędu w swoich przekonaniach tak samo jak i Dudley.
-----------

Dudley odmówił opuszczenia swojego pokoju przez resztę dnia, zamykając się i nie pozwalając nikomu wejść oraz odmawiając zejścia na posiłki. Dopiero po kolacji Hermiona zapukała do niego i wsunęła notatkę pod drzwi, informując go, że przyniosła mu obiad i nie zamierza opuszczać korytarza, dopóki nie wyjdzie i nie zabierze od niej talerza.Kiedy w końcu otworzył drzwi, wstała z podłogi, na której siedziała i podała mu jedzenie, posyłając mu niepewny uśmiech, gdy wyciągnęła rękę z takerzem w jego kierunku. W odpowiedzi uśmiechnął się blado i skinął na nią, żeby weszła. Postawiła jedzenie na jego stoliku nocnym i włączyła światło, ponieważ w pokoju było zupełnie ciemno, po czym delikatnie przyciągnęła go do siebie, obejmując go ramionami, a jej głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Poczuła dreszcz przebiegający w górę i w dół jej kręgosłupa, kiedy luźno owinął ramiona wokół niej i głaskał czubek jej głowy swoim policzkiem.Uniosła głowę, żeby spojrzeć na jego twarz, ocienioną delikatnym światłem sączącym się z tyłu jego sylwetki. W jego oczach był smutek, którego nigdy wcześniej nie zauważyła. Podniosła jedną dłoń do jego twarzy i położyła ją na jednodniowym zaroście, nieświadomie gładząc kciukiem jego suche usta.
-Przepraszam - szepnęła do niego, a jej oczy były pełne smutku, gdy myślała o kłótni, którą ona i Petunia słyszały i o tym, że to wszystko zaczęło się z jej powodu.Podniósł rękę do jej dłoni i lekko pocałował ją w kciuk, po czym wypuścił ją z uścisku i zaprowadził, by usiadła na jego łóżku, biorąc szybki łyk mleka, które przyniosła.
-Za co?- zapytał, nadal trzymając ją za rękę.„Za spowodowanie kłótni między tobą a twoim tatą" - odpowiedziała, pisząc w swoim notatniku, który zawsze miała przy sobie.- To nie była twoja wina. Byłaś tylko wymówką. Im dłużej tu zostaniemy, tym więcej będzie konfliktów między nami. Ten był chyba najgorszy, ale to nie była twoja wina.

- Okej, wierzę ci. A teraz zjedz obiad, zanim zaklęcie rozgrzewające, które na niego rzuciłam, przestanie działać - rozkazała. Przewrócił oczami, ale z apetytem zabrał się za jedzenie pieczeni i ziemniaków. Kiedy  zjadł już wszystko i dopił mleko, przeprosił Hermionę, że wyniesie naczynia i po drodze zatrzymał się w łazience.

Po powrocie do swojego pokoju zauważył, szatynka że włączyła jego radio i ustawiła je na lokalną stację soft rockową i zapaliła kilka świec, podobnie ja robiła to w swoim własnym pokoju. Kiedy zapytał ją dlaczego, ona odpowiedziała, że ​​przyzwyczaiła się do braku prądu i wolała świece i lampki oliwne od surowego światła żarówek. Nadal lubiła inne elektryczne rzeczy, ale przysięgała, że ​​gdyby miała wybór, nigdy nie wróciłaby do jarzeniówek.

Siedziała na jego łóżku ze skrzyżowanymi nogami i zamkniętymi oczami, kołysząc się w rytm muzyki z lekkim uśmiechem na twarzy. Dudley nigdy w życiu nie widział czegoś tak pięknego. Drzwi zatrzasnęły się za nim, tym samym wyprowadzając ją z transu. Spojrzała na niego spod rzęs, a jej uśmiech stał się szerszy  i chłopak był pewien, że nie miała pojęcia, jak seksowna w tym momencie była. Kilka razy zamrugał oczami,by podprowadzić się do porządku, po czym uśmiechnął się do niej i usiadł obok na łóżku, wyciągając się i opierając o wezgłowie.

„Jeden z aurorów przyszedł dzisiaj. Wyznaczyli nowego ministra magii. Nazywa się Kingsley Shacklebolt i jest bardzo miłym człowiekiem o żelaznych zasadach. Jestem pewna, że ​​prawo dotyczące  mugolaków wkrótce zostanie zniesione" napisała do niego , również oparta o jego wezgłowie.

-Cóż, to chyba dobrze. Czy to oznacza, że ​​wtedy odejdziesz? - zapytał, nie mogąc na nią spojrzeć.

"Nie, nie sądzę. To po prostu oznacza, że ​​niedługo będę mogła zabrać się za Owutemy. Nie zmienia to faktu, że nadal jestem mugolakiem i jednym z najlepszych przyjaciół Harry'ego."

- W takim razie musimy się tylko upewnić, że jesteś przygotowana - powiedział jej, czując ulgę przebiegającą przez jego ciało.

"Jesteś pewny? Nie musisz mi pomagać. Jestem przyzwyczajona do samodzielnego uczenia się." Patrzyła na niego, a jej oczy były pełne ciepła i Dudley wiedział w tym momencie, że już nie tylko troszczy się o Hermionę Granger; nie tylko ją podziwiał. Na pewno nie nazywałby tego, co czuł miłością, ale niczego nie pragnął bardziej, niż zobaczyć jej uśmiech i być tym, który ten uśmiech wywołuje. Chciał być tym, do którego przychodzi, kiedy jest zdenerwowana. Jednak bardziej niż cokolwiek innego chciał się dowiedzieć, jak smakowałoby jej różowe usta.

 -Wiem, że nie muszę, Hermiono, ale chcę.- zmieniłpozycję, tak że był teraz odwróciony przodem do niej, a notatnik wsunął się z kolan Hermiony. Jego palce znalazły drogę do jej twarzy, delikatnie dotykając jej policzka, ust, czoła, zanim wplótł je w jej zaskakująco jedwabiste włosy. Oczy Hermiony przemykały między jego tęczówkami a ustami, a szatynka zastanawiała się, co zamierzał zrobić i oblizała własne usta, które nagle stały się suche.

Opuścił swoją twarz i delikatnie dotkął jej ust. Od razu mu się poddała, odwzajemniając pocałunek równie subtelnie i z wahaniem, unosząc dłoń, by położyć ją na jego muskularnym ramieniu. Ścisnęła lekko jego biceps i w tym momencie niepewność Dudley'a zniknęła. Jego druga ręka powędrowała pod jej podbródek, przytrzymując jej twarz w miejscu, gdy pogłębiał pocałunek, mocniej przyciskając swoje usta do jej, lekko pieszcząc jej dolną wargę i delikatnie ją skubiąc.Cicho westchnęła w jego ustach, a on wykorzystał okazję, by wsunąć język w jej ust, czując dołeczki jej zębów, zanim jej język delikatnie przebiegał w górę i w dół jego. Jej rzęsy zatrzepotały na policzku chłopaka i nie mógł powstrzymać jęku, który wydostał mu się z gardła. Hermiona wyrwała się z pocałunku i spojrzała na Dudley'a, przykładając dłoń do jego twarzy i delikatnie gładząc skórę pokrytą jednodniowym, szorstkim zarostem, z oszołomionym uśmiechem na twarzy, który zapewne, wyglądał identycznie, jak ten goszczący na jego ustach.

KryjówkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz