Rozdział 3

5.5K 203 39
                                    

.

Natalie

Jaki był ten tydzień? Taki sam jak poprzedni, i taki sam jak trzy wcześniejsze.
Luc irytował mnie coraz bardziej, bo im bliżej było wyjazdu do Vegas, tym stawał się bardziej nerwowy. Każdy chodził poddenerwowany, ale Luc jako jedyny, swój stres wyładowywał na każdym kto się nawinął.

Na całe szczęście ja byłam w całkiem dobrym nastroju.

Kilka dni temu spotkałam się z pewnym facetem, który okazał się prawie ideałem.

Przystojny, zabójczo zbudowany, pociągający do granic możliwości, a do tego zabawny i uprzejmy. Dlaczego prawie ideałem? Ponieważ domyślałam się, że miał jakieś wady. Przecież każdy je posiadał, jednak ja po tym jednym spotkaniu nie byłam w stanie ich dostrzec.

Wstępnie umówiliśmy się na kolejne spotkanie, którego nie mogłam się doczekać.

Nie miałam wątpliwości czy się z nim spotkam ponownie. To było oczywiste. Jednak przez nawał pracy, nie mogłam znaleźć dogodnego terminu. Nie odstraszyło mnie to jednak, bo wiedziałam, że jeśli się nie uda w tygodniu, to ostatecznie zostanie nam weekend.

- Daj mi dokumenty Wilsona, na już – warknął Luc i zniknął za drzwiami.

Nawet się nie przywitał. Rzucił tylko hasło i zniknął. Nie oczekiwałam jakiejś szczególnej wylewności z jego strony, ale zaczynał grubo przesadzać.

Nie mogłam tego tak zostawić. Nie mogłam pozwolić mu się tak traktować. Szacunek należał się każdemu, również mnie.

Wstałam więc zza swojego biurka i wpadłam do jego gabinetu.

- Jaja sobie robisz, Lucas? Rozumiem, że się denerwujesz tym co nas czeka, ale wszystko ma granice. Serio! – krzyczałam nie przejmując się czy usłyszy mnie cała firma czy tylko jej połowa.
– Traktujesz mnie momentami jak popychadło, jak zupełnie bezużyteczne gówno. Może i nie zdobyłam jeszcze takiej wiedzy jaką byś ode mnie oczekiwał i nie jestem w stanie zastąpić Williama – na jego wspomnienie oczy zaszły mi łzami, ale powstrzymałam je by nie spłynęły mi po twarzy i brnęłam dalej:
– Ale kurwa, należy mi się szacunek! Możesz mnie nie lubić czy nawet nienawidzić, ale masz mnie szanować! Jaki niby dajesz przykład pozostałym pracownikom?! Co?! Pomyślałeś o tym?! Pewnie nie, bo masz to w głębokim poważaniu! Jak oni – pokazałam ręką w stronę drzwi po czym kontynuując wyrzuty oparłam ją o biurko
– w przyszłości mają mnie odpowiednio traktować, skoro ty sam pokazujesz, że mi się on nie należy? Nie chciałam tego wszystkiego Luc, nie chciałam tej całej firmy i pracy tutaj i dobrze o tym wiesz! Chciałam oddać wam te pieprzone udziały! Sami mnie przekonywaliście, żebym tego nie robiła. Więc teraz -nawet jeśli mnie tu nie chcesz- to zaciśnij te swoją jebaną szczękę i się odpowiednio zachowuj! Ja naprawdę mam dość twoich humorków i lekceważenia!

Po swojej przemowie, nad którą straciłam kontrolę, wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami najmocniej jak tylko potrafiłam.

Może się trochę zagalopowałam, ale nie mogłam dłużej tego znosić.

Jeśli kiedykolwiek miałam mieć szacunek w oczach pracowników jako dla szefowej oraz człowieka, to musiałam zacząć od teraz.

Wiedziałam, że musiałam się uspokoić. Może i nie była pora lunchu, bo było nieco po dziesiątej rano, ale musiałam wyjść.

- Sara, potrzebuję wyjść na wcześniejszy lunch. Pójdziesz ze mną? – zapytałam z nadzieją, że nie ma teraz nic pilnego i będzie miała „chwilę" dla mnie.

Dziękuję Ci Vegas [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz