Rozdział 16

4.4K 166 84
                                    

.

Natalie

Po niebiańskim weekendzie, zaczął się niebiański tydzień.

Cztery dni z rzędu, zarówno rano jak i popołudniu, hańbiliśmy biurko w gabinecie Luca.

Dziś był piątek, który rozpoczął się naszą nową rutyną.

Mieliśmy jak zawsze iść razem na lunch, jednak Luc dziś nie mógł, miał mieć w biurze jakieś nieplanowane spotkanie z klientem. Wiedziałam, że później będzie głodny, więc wracając kupiłam mu porcje na wynos, żeby mógł zjeść po spotkaniu.

Zadowolona z siebie skierowałam się prosto do jego gabinetu i nie pukając weszłam.

Już chciałam coś powiedzieć, gdy zobaczyłam coś, czego nigdy nie chciałam oglądać.

Wyszłam więc szybko po cichu i delikatnie zamknęłam drzwi za sobą. Musiałam schować się w łazience, żeby się uspokoić, ale nie chciałam oglądać ani jego, ani jej, więc weszłam do windy i zjechałam nią piętro niżej. Schowałam się w tamtejszej toalecie i głowiłam jak mogłam być taka naiwna.

Teraz już zrozumiałam jakie to ważne spotkanie miał, że nie mógł pójść ze mną na lunch.

W biurze widywaliśmy się non stop, a do tego razem mieszkaliśmy. Biedaczek nie miał możliwości do przelecenia innej, więc musiał kombinować. A ja, jak ta idiotka, byłam taka naiwna i uwierzyłam, że on naprawdę mnie kocha i pragnie tylko mnie.

Odświeżyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki, a lunch zaniosłam Sarze.

- Cześć, mam dla ciebie lunch.

Sara spojrzała na mnie zaskoczona.

- Dziękuję, myślałam, że niesiesz go dla Luca.

Odetchnęłam i szybko stwierdziłam, że nie będę jej okłamywać i wymyślać jakiś historyjek, więc powiedziałam prawdę.

- Tak było, ale był za bardzo zajęty dogadzaniem swojej sekretarce, więc niech ona mu przyniesie.

- Nie rozumiem. CZYM był zajęty?!?!

- Całowaniem jej i rozbieraniem się. - Westchnęłam i na chwilę zamknęłam oczy. - Ale nie ważne. Wiedziałam, że nie powinnam wierzyć w te jego niby miłość. - Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam. - Wracam do domu, muszę się spakować zanim wróci z pracy. Dobrze, że dziś piątek to przez weekend trochę się uspokoję. Trzymaj się. Widzimy się w poniedziałek.

Zostawiłam jedzenie na jej biurku i wyszłam z budynku. Oczekiwałam, że pakowanie nie zajmie mi zbyt dużo czasu, bo nie miałam u niego wszystkich swoich rzeczy, a chciałam uwinąć się przed jego powrotem. Nie mogę teraz patrzeć na tego kłamcę.

Tak jak przypuszczałam. Ogarnęłam wszystko w dwie godzinki i pojechałam do swojego mieszkania, którego na całe szczęście nie miało lokatorów.

Od godziny wydzwaniał do mnie ten gnojek, ale odrzucałam wszystkie jego połączenia. Zastanawiałam się nad wyłączeniem telefonu, ale była na tyle wczesna godzina i jakiś klient nie mógłby się do mnie dodzwonić. Więc pozostawało mi ignorować połączenia od niego.

Weekend wyglądał podobnie. Luc ciągle wydzwaniał. Był nawet pod drzwiami mieszkania kilka razy, ale udawałam, że mnie tam nie ma. Nawet samochód celowo zaparkowałam przy innej ulicy, żeby nie wiedział, że tu jestem. Nie wiem, czy w to uwierzył, ale miałam to gdzieś.

W niedzielę wieczorem, poprzez aplikację przyszło powiadomienie o poniedziałkowym zebraniu zarządu z samego rana. Zdziwiło mnie to, bo wcześniej nikt nic nie mówił, ale i tak zamierzałam wrócić do pracy, więc systemowo je zatwierdziłam.

Dziękuję Ci Vegas [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz