Rozdział 4

5.3K 202 40
                                    

.

Lucas

Kilka dni temu dowiedziałem się, że Nat miała bardzo udaną randkę z jakimś facetem. Starałem się tym nie interesować, ale nie podołałem.
Nie potrafiłem ukryć swojej złości z powodu jej wyjść z innymi.
A ona w końcu nie wytrzymała i swoją awanturą przywołała mnie do porządku. Nie miałem do niej o to żalu.
Bardzo dobrze zrobiła i to z trzech powodów.
Po pierwsze pokazała, że nie da sobie w kasze dmuchać i sprawdzi się przyszłościowe jako szefowa.
Po drugie żąda szacunku, na który zasługuje również ode mnie.
Po trzecie ktoś musiał mnie przytemperować, bo sam zaczynałem dostrzegać przekroczenie granicy. Cóż, byłem z niej dumny.

Na szczęście sytuacja była złagodzona i teraz między nami było całkiem dobrze. Nawet nie wiedziałem czy nie lepiej niż było wcześniej.

Martwił mnie tylko nadchodzący wyjazd. Każdego dnia jaki zbliżał nas do Vegas, potęgował moje nerwy. Niby wszystko było pod kontrolą i w terminie, a jednak cały czas obawiałem się, że czegoś nie dopilnujemy i stracimy największego klienta.

- Lucas, wychodzę dziś wcześniej. Nie masz nic przeciwko?

Nat stanęła właśnie w progu mojego gabinetu.

- Nie, oczywiście że nie mam - odpowiedziałem jej z uśmiechem. - Zasłużyłaś na odpoczynek. O której chcesz wyjść?

- Myślę, że za jakieś dwie godzinki, może nawet wcześniej. Skończę tylko to co zaczęłam i będę wyrobiona z dzisiejszym.

- Dobrze. Udanego wypoczynku

- Eee...tak, jasne, dzięki.

Wiedziałem, że Nat pracowała po godzinach, bo zwaliłem na nią część swoich zadań, by bardziej przygotować się do Vegas. Każdy z nas był już tym wszystkim bardzo zmęczony.

Zasłużyła, żeby dziś się wcześniej urwać. I tak codziennie pracowała dużo po godzinach. Właściwie nie potrzebowała mojej zgody, ale miło, że mnie o tym uprzedziła.

Posiedziałem szybko dokumenty jakie przyniosła mi wcześniej Victoria i wyszedłem z gabinetu by je jej oddać.

Przystanąłem jednak w progu, słysząc telefoniczną rozmowę Natalie.

- Tak, Josh, widzimy się dzisiaj.

Zaśmiała się delikatnie i zaczęła gryźć końcówkę długopisu.

- Porozmawiamy o tym jak się zobaczymy. Wytrzymasz tych kilka godzin.

Znowu się zaśmiała i dodała na pożegnanie:

- Tak, ja również nie mogę się doczekać. Do zobaczenia już niedługo.

Szeroko uśmiechnięta odłożyła telefon i wstała z krzesła. Dopiero wtedy mnie zobaczyła. W ogóle nie speszona sytuacją, nadal się uśmiechając zapytała:

- Chciałeś czegoś? - Spojrzała na moje ręce. - O podpisałeś? Super. Od razu zaniosę je do Sary. Jedna sprawa do załatwienia mniej przed wyjściem.

Zabrała mi z ręki dokumenty i w podskokach poszła do odpowiedniego korytarza.

Ja nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszedłem do Brada. A w zasadzie miałem pójść, bo ostatecznie nie udało mi się dotrzeć do jego gabinetu.

Gdybym wiedział co tam usłyszę, to wróciłbym do swojego gabinetu, albo poszedł na lunch.

- Oooo, to będzie gorąco? - Zapytała Sara.

Po chwili usłyszałem głos Natalie:

- Mam nadzieję, że będzie bardzo gorąco. Jezu, on jest taki pociągający. Ostatnim razem prawie się na niego rzuciłam. Gdyby nie to, że byliśmy wtedy w miejscu publicznym, to nie byłabym taka grzeczna. Już się nie mogę doczekać.

- Wyszalej się kochana. Przyda ci się to zwłaszcza z takim przystojniakiem jak Josh. - Zaśmiała się jej przyjaciółka, a mi najpierw zrobiło się gorąco a potem słabo.

- Już na samą myśl o nim, w dodatku ze mną w łóżku...

Nie mogłem dłużej tego słuchać. Błyskawicznie się odwróciłem i prawie biegnąc wróciłem do siebie.

Gdy tylko tam wszedłem, mocno trzasnąłem drzwiami i zrzuciłem z biurka wszystkie dokumenty. Miałem głęboko w poważaniu, że większość z nich to przygotowane umowy z klientami. Już nic mnie nie obchodziło.

Byłem wściekły, zraniony, przybity.

Zdawałem sobie sprawę, że spotykała się z innymi, to było oczywiste bo w końcu była dorosłą kobietą. Jednak słyszeć o tym jak planowała się z kimś przespać, to nie było na moje nerwy.

Wiedziałem, że nie mogłem rościć sobie do niej żadnych praw i robiłem co tylko mogłem, by żyć normalnie u jej boku, jako jej przyjaciel, nikt więcej, tylko przyjaciel - nawet jeśli ona mnie za niego nie uważała.

Nalałem sobie drinka i usiadłem na kanapie w rogu gabinetu.

- Uuu, co tu się stało? - Nawet nie usłyszałem gdy w pomieszczeniu znalazł się Brad. - Nie odpowiadaj, chyba wiem. Słyszałem dziewczyny. Zresztą chyba większość je słyszało, bo prawie krzyczały podekscytowane. Czyżby rzeczywiście Natalie?

- Zamknij się - warknąłem i napiłem się whisky.

- Tak myślałem. Dowiedziałeś się o jej randce?

Nie kumałem po co pytał, skoro i tak wiedział. A może właśnie dlatego przyszedł? Pewnie domyślał się, że wpadnę w szał i wolał przy tym być.

- Zamknij się, mówię poważnie - wysyczałem wkurwiony.

Dopiłem resztę alkoholu i odłożyłem szklankę na stolik.

- Luc, nie chcę cię dręczyć, wiesz o tym. Nie taki mam cel. Ale musisz się oswoić z tym, że ona się spotyka z facetami i będzie to robić. Musisz znaleźć na to jakiś własny sposób. Może po porostu z nią o tym pogadaj?

- Wiem, że chcesz dobrze, ale to mi nie pomaga. Nie radzę sobie z tymi uczuciami. Są za silne.

Przyjaciel westchnął chyba nie do końca wiedząc co mi doradzić.

- Jeśli nie zamierzasz jej powiedzieć ani zadziałać w jakikolwiek inny sposób, to nigdy się nie dowiesz czy byłaby dla was szansa.

Zaśmiałem się żałośnie na jego słowa. On chyba serio wierzył, że była jakakolwiek nadzieja na to byśmy byli razem. Ja nie miałem takich złudzeń i właśnie to bolało najbardziej.

- Szansa? Ocknij się człowieku! - krzyknąłem trochę zbyt ostro. Nie chciałem się na nim wyżywać, nie był niczemu winien. Odetchnąłem więc głęboko zanim powiedziałem coś więcej. - Brad, ona ledwo mnie toleruje. Nawet jeśli traktuje mnie czasami lepiej, to nigdy nie wyjdzie to poza przyjaźń, którą jej daje. Jestem w dupie, w czarnej dupie...

Oparłem głowę o kanapę, bo z emocji zaczynała mnie boleć i zastanawiałem czy da się czymś zagłuszyć te wszystkie myśli.

- Może jutro gdzieś wyjdziemy? - zaproponował przyjaciel. - Dam Sarze ode mnie odpocząć i napijemy się we dwóch. Pójdziemy do jakiegoś klubu czy pubu. Taki męski wypad jak kiedyś.

- Jasne. Czemu nie? - Zgodziłem się bez wahania, bo wszystko było lepsze od rozmyślania o niej z innym.

Do gabinetu wszedł powód mojego zdenerwowania.

- To ja... - Nat rozejrzała się po pomieszczeniu. - Co tu się stało? - zapytała zaskoczona widokiem jaki zastała.

Nie miałem sił jej odpowiadać, wyręczył mnie w tym przyjaciel:

- Nie pytaj. Chciałaś coś?

- Nie. Chciałam tylko powiedzieć, że ja już będę się zbierać. Udanego weekendu.

Powiedziała i cała w skowronkach wyszła, nie czekając na jakikolwiek komentarz z naszej strony.

Nie mogłem dłużej zapanować nad sobą. Z całej siły kopnąłem stolik stojący przede mną.

Czułem się jakby ktoś właśnie wyrwał mi serce.







Dziękuję Ci Vegas [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz