Rozdział 7

4.9K 185 78
                                    

.

Lucas

Przemawiałem przez trzy godziny, opowiadając o dotychczasowej współpracy oraz o korzyściach jakie przyniosła obu stronom.

Co jakiś czas zerkałem na jednego z uczestników zebrania, który nie spuszczał wzroku z Nat. Nie przejmowałbym się tym tak bardzo, gdyby nie fakt, że był młody i atrakcyjny - zbyt atrakcyjny. Bałem się, że zacznie ją podrywać, a ona będzie mu przychylna.
Świadomość, że by się z nim umówiła bolała, ale sam tego widok byłby znacznie dotkliwszy.

- Z mojej strony byłoby tyle. Chciałbym teraz oddać głos Panu Smithowi.

- Dziękuję Panie Evans. Myślę, że moglibyśmy zrobić piętnaście minut przerwy. Nie mieliby Państwo nic przeciwko?

Zapytał klient i muszę przyznać, że było mi to na rękę. Czułem, że muszę się czegoś napić, więc bardzo chętnie się zgodziłem.

- Tak, oczywiście Panie Black, bardzo chętnie.

Usiadłem zmęczony i zacząłem pić kawę jaką przyniosła jedna z asystentek klienta. Natalie skorzystała z okazji i wyszła do toalety, a Brad przygotowywał się do swojej części, którą miał zaraz zacząć omawiać.

Gdy tylko wróciła Nat, ten dupek przystojniaczek szybko do niej podszedł, jakby się bał, że mu ucieknie.

- Witaj Natalie, jestem Liam Piterson i muszę przyznać, że bardzo mi miło cię poznać - przymilał się kutas, którego obserwowałem przez całe spotkanie.

- Natalie Evans, mnie również bardzo miło - odpowiedziała zmieszana Nat i już chciała odchodzić, ale ten ją zatrzymał.

- Jeśli chciałabyś gdzieś wyskoczyć, pozwiedzać czy napić się drinka, to chętnie służę pomocą. - Ona nic nie odpowiedziała, więc ten ciągnął dalej: - Tu masz moją wizytówkę. Dzwoń o każdej porze, nawet w nocy. Bardzo chętnie się z tobą spotkam.

- Dziękuję i przemyślę twoją propozycję Liamie, ale teraz muszę już wracać, bo przerwa dobiega końca.

Co za złamas. Od początku go obserwowałem i bałem się, że tak się skończy.

Oczywiście nie dziwię mu się, że podrywa Natalie, bo ona jest piękna i przyciąga uwagę wszystkich. Ale ja chcę, żeby była moja.

Przez całą tę ich krótką rozmowę zaciskałem dłonie w pięści i powstrzymywałem się, żeby go nie uderzyć. Wiedziałem, że nie mogę i musze się powtrzymać. Po pierwsze to klient. Po drugie, nie mogę rościć sobie praw do niej, bo przecież nie jesteśmy razem.

Po zakończonej przerwie, głos oddałem Bradleyowi i kolejne trzy godziny należały do niego. Opowiadał o tym jak wiele wszyscy możemy zyskać przedłużając nasz kontrakt o kolejny rok i omówił zmiany i innowacje jakie planujemy w najbliższym czasie.

Obserwowałem w tym czasie uczestników i widziałem ich przychylność względem nas. Niestety dostrzegałem również nad wyraz dużą sympatię skierowaną przez Liama w stronę mojej Nat, a to już mnie tak nie cieszyło.

Po trzech godzinach Bradleya, zakończyła się pierwsza część spotkania czyli nasze prezentacje. Pożegnaliśmy się więc i wyszliśmy z budynku.

Przed nami był znacznie trudniejszy dzień. Ta druga część jaka czekała nas kolejnego dnia, to taki Questions Time. Bardzo trudno się przygotować do szeregu pytań, których się nie zna. Dlatego to ta część najbardziej szarpie nasze nerwy. Postanowiliśmy je troszkę uspokoić przy lampce wina.

Usiedliśmy w hotelowej restauracji i zamówiliśmy późny obiad. Niestety nie nacieszyliśmy się sobą zbyt długo, bo po chwili rozdzwonił się telefon Natalie. Pokazała nam, że to nieznany numer, po czym wzruszając ramionami odebrała połączenie.

- Witam, Natalie Evans, z kim mam przyjemność?

- Natalie, co tak oficjalnie? Tu Liam Piterson, przystojniak z dzisiejszego spotkania. O której mam po ciebie przyjechać?

Cieszyłem się, że Nat siedziała obok mnie i miała na tyle mocno ustawioną głośność połączenia, że słyszałem wszystko, co mówił jej rozmówca. Jednak nie byłem zadowolony z tego, kto nim jest i w jakim temacie może do niej dzwonić.

- Panie Liamie, jeśli dobrze pamiętam, to miałam się zastanowić i odezwać jeśli bym się zdecydowała. Poza tym nie przypominam sobie, bym dawała Panu swój numer telefonu.

- Natalie, nie jestem PAN, tylko Liam. A twój numer, jako współwłaścicielki firmy z jaką pracujemy, mamy w bazie danych, więc nie było trudno go zdobyć. Poza tym przecież wiem, że się zdecydowałaś. Wiem również w jakim hotelu się zatrzymałaś, więc tylko powiedz, o której mam przyjechać.

Aż się spiąłem na słowa, jakie usłyszałem z słuchawki. Z każdym jego kolejnym zdaniem, byłem wkurwiony coraz bardziej i miałem ogromną ochotę wyrwać jej telefon z ręki i kazać mu się od niej odpierdolić.

- Przepraszam cię, ale na dziś mam już plany.

- Natlie, kochanie, Plany są po to by je zmienić.

Nat przewróciła oczami na jego słowa, co mnie cieszyło, bo to był znak, że gość ją irytuje.

- Przykro mi Liamie, dziś nie dam rady. Do zobaczenia jutro na spotkaniu.

- Dobrze, skoro tak chcesz, to okey. Ale jutro zabieram cię na kolację i nie przyjmuję odmowy.

- Do jutra Liam - tymi słowami zakończyła rozmowę i odłożyła telefon. Po chwili kiwając głową dodała już całkowicie do siebie: - Co za palant.

Domyśliłem się z kim rozmawiała - innego Liama nie było na dzisiejszej konferencji, więc to raczej nie ulegało wątpliwości o kogo mogło chodzić. Jednak nie chciałem dać po sobie poznać, że słyszałem co mówił. Wolałem, by sama to powiedziała, przy okazji sprawdzając czy powie prawdę, więc jak gdyby nigdy nic, zacząłem dopytywać:

- To ten dupek z dzisiejszego spotkania? - zapytałem.

- Tak, niestety - odparła zrezygnowana. - Naciskał, żebym się dziś z nim spotkała, a jak się nie zgodziłam, to zaczął męczyć o kolację jutro.

- Mogę się nim zająć jeśli będzie zbyt natarczywy - powiedziałem udając, że mnie to nie rusza.

- Sama mogłabym mu powiedzieć co o nim myślę, ale chcę być delikatna, żeby nie zaprzepaścić naszego kontraktu.

Brad doskonale wiedział, co czuję do Natalie i zdawał sobie sprawę, że zaraz nie utrzymam nerwów na wodzy.

- Nat - odezwał się więc widząc, że ja ledwo panuje nad sobą. - Zależy nam na tej umowie bardzo, ale bardziej obchodzisz nas ty, Księżniczko. Więc jeśli będziesz miała z nim jakieś problemy, to powiedz. Nie poświęcaj się dla firmy, nie w taki sposób.

Spojrzała przelotnie najpierw na Brada później na mnie i spuściła wzrok na stolik.

- Dobrze, jeśli nie będę mogła sobie z nim poradzić, to obiecuję, że wam powiem. - Dopiła wino do końca i westchnęła. - Chyba pójdę już do siebie, bo jestem zmęczona dzisiejszym dniem. Jakbyście mnie szukali, to będę w pokoju. Do zobaczenia chłopaki.

- Do jutra śliczna - odpowiedziałem jej z pocieszającym uśmiechem, choć martwiłem się smutkiem w jej oczach.

Wzrokiem odprowadziłem ją do wyjścia. Najchętniej poszedłbym razem z nią. Jednak mimo tego, że ten wyjazd bardzo poprawił nasze relacje, to nie byłoby to dobrym pomysłem.









Dziękuję Ci Vegas [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz