"Proszę o zapięcie pasów. Samolot z Nowego Jorku do Londynu przymierza się do lądowania."
Wszyscy pasażerowie z radością, że lot dobiega końca pozapinali pasy i wyczekiwali turbulencji związanych z lądowaniem.
- Oliver - Matt szturchnął śpiącego kolegę.
Siedzenia w pierwszej klasie były miękkie i miały podnóżki, więc nawet jeżeli Sykes'owi nie chciało się spać, to ta błoga wygoda sama go uśpiła.
- Jesteśmy na miejscu? - Jak zawsze po przebudzeniu głos bruneta był lekko zachrypnięty. Dlatego też chrząknął i poprawił się na fotelu.
- Lądujemy - oznajmił przyjaciel siadając prosto.
Trasa koncertowa zespołu Bring Me The Horizon dobiegła końca zaledwie dwa dni temu, a chłopcy wracali już do domu.
Na lotnisku były tłumy. Chyba już większość fanów wiedziała, że zespół tego dnia przyleci i czekali aby uzyskać autograf lub zdjęcie.
Olivier był lekko zniesmaczony tym, że nie może od razu pojechać do mieszkania, ale dzielnie wraz z chłopakami podpisywał zeszyty, kartki, różne miejsca na ciele. Jak zawsze.
Kilka czarnych aut czekało na zewnątrz i chyba każdy z członków zespołu był zadowolony gdy zajął miejsce w samochodzie i ruszył do domu.
Oliver Sykes mieszkał w dużym mieszkaniu na trzecim piętrze. Miał lokum jedynie dla siebie i to najczęściej u niego były urządzane spotkania i małe imprezy.
Mężczyzna zostawił torby w holu i wszedł do wysprzątanego salonu. Pokój był urządzony w szarych i surowych kolorach tak jak reszta domu. Czarna sofa stała przy ścianie obok niej mały stolik, fotel i regał z ogromną ilością płyt. Na przeciwległej ścianie znajdował się telewizor, oraz głośniki. Na ścianach nie wisiały zbytnio żadne obrazy, w oknach nie było firanek tylko ciemne żaluzje, które zawsze były zasłonięte. Gdyby nie lampy wiszące pod sufitem, w pomieszczeniu panowałby mrok.
Zaraz obok salonu znajdowała się kuchnia, z której nikt nie korzystał. Sykes zawsze zamawiał jedzenie na telefon, lub szedł do restauracji. Umiał gotować i to całkiem dobrze, ale zawsze lenistwo brało nad nim górę.
Mieszkanie miało dwie sypialnię. Jedną, którą zajmował Oli i pokój gościnny. Obydwa wyglądały podobnie. Szare ściany, czarne meble, ogromne łóżko. Z tą różnicą, że w pokoju chłopaka zawsze był nieład, wszędzie były porozwalane ubrania, płyty, kartki i śmieci. Mimo, że resztę mieszkania raz w tygodniu ogarniała zatrudniona sprzątaczka, to Olivier zabronił jej wchodzić do swojej sypialni. Mało kogo tam wpuszczał. To była taka jego świątynia, z której korzystał tylko on.
Gdy znalazł się w mieszkaniu była godzina dwunasta Londyńskiego czasu. Olivier więc z barku laku zaległ na kanapie, wcześniej wyciągając laptop z torby. Nie zamierzał się jak na razie rozpakowywać i zapewne zrobi to dopiero pod koniec tygodnia. A dziś był wtorek.
Czytanie wszystkich maili zajęło mu bitą godzinę. Dostał harmonogram z zapisanymi wszystkimi wywiadami i występami na Luty. No tak, przecież był koniec stycznia i jak co miesiąc dostawał tę idiotyczną rozpiskę.
Około szesnastej dostał wiadomość od Lee o spotkaniu z managementem. Przez zakorkowany Londyn jechało się mozolnie i Oliver w studiu był spóźniony dobre trzydzieści minut.
- Co jest? - Spytał na wejściu.
W pomieszczeniu byli już wszyscy członkowie zespołu, menadżer i facet, który był postawiony jeszcze wyżej niż Phil (menadżer).
Sykes zajął miejsce na kanapie obok Matt'a i wbił wzrok w mężczyzn, stojących przed nimi.
- Musimy omówić jak będzie przebiegała praca nad nową płytą.
- Ale przecież dostaliśmy już nowe grafiki. - Odezwał się Curtis, który najwyraźniej też już przejrzał swojego maila.
- Ten grafik ma dosyć mało wspólnego z tworzeniem płyty. Musimy się nią zająć jak najszybciej aby jeszcze w tym roku powstała.
- To nie możecie po prostu zrobić jeszcze jeden harmonogram naszych spotkań?
- Oczywiście, że możemy ale jest to dosyć niekorzystne. - odezwał się ten wyżej postawiony, który rzadko brał udział w jakichkolwiek spotkaniach zespołu. - Po pierwsze musimy ustalić to, że po skończonej trasie koncertowej zostajecie w Londynie aby zając się nowymi piosenkami. Mamy już dla was kilka nowych utworów i zamierzamy zając się nimi w najbliższym czasie.
Spotkanie trawo jakieś dwie godziny i podczas niego doszło do niejednej kłótni. W końcu chłopaki zostali puszczeni do domu. Wychodząc z budynku zgodnie stwierdzili, że jadą razem coś zjeść i napić się piwa. Wybrali bar poza centrum Londynu, aby nie było w nim tłumów, dlatego też droga zajęła im czterdzieści minut. Przejeżdżali obok mieszkania Sykes'a i dwie ulice za nim chłopak (siedział przy oknie) zauważył nowe studio tatuaży. W jego głowie pojawiła się myśl, że jutro koniecznie musi w nim zawitać. Sam nie wiedział czemu, ale miał wrażenie, że nie tylko zdobędzie tam nowy tatuaż. I nie był wcale w błędzie.
CZYTASZ
Sleepwalking
FanfictionPochłaniasz mnie swymi oczami. Lustra zaczynają do mnie szeptać. Cienie zaczynają śpiewać razem ze mną. Duszę się we własnej skórze. Czy oszalałem? Pomóż mi znaleźć sposób by oddychać... Czas stanął w miejscu. Tak, jak kiedyś gdy Cię zobaczyłem. To...