Dni takie jak ten nie były niczym przyjemnym dla mieszkańców Londynu. Temperatura jeden stopień na minusie, zamiast śniegu deszcz i plucha na ulicach. W takie zachmurzone dni chciałoby się jedynie zostać w łóżku i szczelniej otulić ciepłą kołdrą.
Było to również marzenie Hannah. Budzik brutalnie wyrwał ją ze snu, każąc wstać do pracy. Gdy tylko podniosła się z jednoosobowego tapczanu jej ciałem wstrząsnął dreszcz. W malutkim mieszkaniu było potwornie zimno. Dziewczyna wprost nienawidziła tych nieszczęsnych trzech dni, w których każdy mieszkaniec kamienicy musiał zapłacić rachunki. W ciągu tych trzech dób dozorca jakby przestawał grzać dając tym samym znać o niezapłaconych opłatach.
Na szczęście w łazience była ciepła woda. Dzięki szybkiemu prysznicowi choć trochę się rozgrzała i rozluźniła. Czekał ją długi dzień w pracy. Tak naprawdę to w jej wymarzonej pracy. Salon tatuaży, mimo, że mieścił się po drugiej stronie miasta był jej ulubionym miejscem w Londynie. To tam codziennie przychodziła, robiła to co sprawia jej przyjemność i jeszcze na dodatek dostawała za to pieniądze.
Panna Snowdon stanęła przed lustrem w malutkiej łazieneczce i jak co dzień doprowadziła swoją twarz do porządku. Czarne włosy do ramion, które zawsze były prościutkie jak nitki jedynie rozczesała i jak zawsze z kilku cienkich kosmyków zaplotła warkoczyk, który opadał przy jej twarzy. Hazel, jej najlepsza koleżanka, z którą pracowała zawsze mówiła, że jest to jej znak rozpoznawczy. Było to odrobinę dziwne, bo na taki znak bardziej pasowałyby tatuaże, które pokrywały całe ciało kobiety.
Gdy po raz kolejny Hannah spojrzała na zegarek była 6;20 i nie było już czasu na śniadanie. Nie było już na nic czasu, a kobieta stała w swoim pokoju w samej bieliźnie. Wsunęła pospiesznie ulubione czarne jeansy z dziurami na kolanach i czarną luźną koszulkę z logiem jakiegoś zespołu. Spakowała rzeczy do torby, zarzuciła na ramiona kurtkę, a na nogi wsunęła ciemne skórzane botki. Zostało jej tylko zamknąć mieszkanie i biec na bus, który miał dowieźć ją do stacji metra.
Na autobus zdążyła, metro przyjechało punktualnie, następny bus również się nie spóźnił, a mimo to Hannah znów wbiegła do studia tatuaży spóźniona. W środku krzątała się Hazel i Spencer, który był właścicielem i szefem.
- Hej - rzuciła przechodząc obok lady i zmierzając w stronę szatni.
Na jej szczęście z rana nikt nie był umówiony, więc jej spóźnienie nie było jakimś wielkim przestępstwem.
- I tak wiem, że się spóźniłaś - odpowiedział jej na powitanie Spencer.
- Przepraszam, w kamienicy znów wieje chłodem - westchnęła odwieszając kurtkę.
- Jeszcze nie zapłaciłaś rachunków? Chcesz dostać wcześniej wypłatę?
- Nie, jest okay. Nie musisz dawać mi pieniędzy dzień wcześniej - pokręciła głową z rozbawieniem. - Co tam dzisiaj mam?
Jak się okazało było tego jak na jeden dzień i dwie tatuażystki całkiem sporo. W połowie dnia zachodziła zmiana i na miejsce Hazel przychodził Thomas. Hannah zawsze pracowała cały dzień i nie przeszkadzało jej, że jako jedyna ma całą zmianę. Spencer wiedział, że potrzebuje pieniędzy aby się utrzymać, więc jako kochany przyjaciel pozwalał jej pracować właśnie tak.
Pierwszą osobą tego dnia, która usiadła na fotelu kosmetycznym Hannah była dziewczyna po dwudziestce. Był to jej pierwszy tatuaż, dlatego też trzęsła się na fotelu co utrudniało Pixie pracę.
- Spokojnie to jak użądlenie pszczoły. Zaraz się przyzwyczaisz.
Wykonywała prosty tatuaż na nadgarstku. W ich studiu bardzo wiele osób wybierało ten wzór. Przedstawiał jaskółkę w locie a wokół niej małe piórka. Dla Hannah wszystkie tatuaże miały jakieś głębsze znaczenie, szczególnie te które sama nosiła. Uwielbiała rysunki na swojej skórze i nie zamieniłaby ich na nic innego.
CZYTASZ
Sleepwalking
FanficPochłaniasz mnie swymi oczami. Lustra zaczynają do mnie szeptać. Cienie zaczynają śpiewać razem ze mną. Duszę się we własnej skórze. Czy oszalałem? Pomóż mi znaleźć sposób by oddychać... Czas stanął w miejscu. Tak, jak kiedyś gdy Cię zobaczyłem. To...