Blaine dalej nie uczęszczał na lekcje, ale zdecydowanie rzadziej, niż wcześniej. Kiedy zorientował się, że w każdej chwili Kurt może zadzwonić do jego mamy zaczął chodzić na zajęcia, które miał z Kurt'em. Nie dlatego, że zależało mu na tym, żeby jego mama nie dowiedziała się o jego zachowaniu, tylko nie chciał jej dodatkowo martwić, kiedy ona miała na głowie sprawy związane z rozwodem teraz.
Kurt jakimś cudem dowiedział się, że Blaine nie chodził na wszystkie lekcje. Nic dziwnego, ten chłopak miał znajomości w całej szkole. Blaine siedział sobie pod trybunami podczas przerwy na lunch, gdy nagle podszedł do niego Kurt.
- Czego znów chcesz Queen Elizabeth? Jestem czysty, mogę nawet poddać się testom na narkotyki. - wstał z ziemi, biorąc z niej swoją kurtkę i podszedł do niego
- Nie chodzisz na wszystkie lekcje.
- Nie uczę się dla ciebie - wzruszył ramionami i chciał włożyć kurtkę, ale Kurt go złapał za przedramię
- Czy ty masz tatuaż? - przyjrzał się skórze chłopaka i próbował go zetrzeć delikatnie kciukiem, ale się nie udało - Klucz basowy - powiedział cicho. Blaine się wyrwał i ubrał kurtkę
- To nie twoja sprawa, a to nie był klucz basowy, tylko po prostu smutna twarz. - poprawił rękaw tak, żeby zakrywał tatuaż. Oczywiście, że był to klucz basowy.
- Tak, na pewno.
- Po co tu przyszedłeś? Czego ode mnie oczekujesz?
- Dobrze wiesz po co, nie udawaj głupiego, bo wcale taki nie jesteś.
- Oczywiście - Blaine się zaśmiał - Mam być twoją pracą charytatywną, która pomoże ci się wspiąć jeszcze wyżej w szkolnej hierarchii. Główny cheerleader pomaga wyjść na ludzi szkolnemu odrzutowi. Brzmi cudownie na pierwszą stronę szkolnej gazetki.
- Nikt nie wie, że tu jestem. Uwierz mi, że gdybym nie chciałbym na prawdę ci pomóc nie byłoby mnie tu.
- Pomóc w czym? - schował ręce do kieszeni - Bo w tym wypadku sprawiasz, że jest mi coraz gorzej.
- Spójrz na siebie. To nie jesteś prawdziwy ty.
- I ty w tym swoim stroju cheerleadera i z popularnymi ludźmi wokół siebie możesz mi to wypominać? Udajesz, że wszystko jest idealnie. Żyjesz swoim własnym nastoletnim marzeniem, ukrywając twoje prawdziwe problemy. Sam nie jesteś prawdziwym sobą. Czy któryś z tych pozerów, który cię tak uwielbia wie o tym, że nie masz mamy? Albo wie, że twój tata ma problemy ze zdrowiem? Wydaje ci się, że jesteś na szczycie tylko wtedy, kiedy będziesz mieć takie życie, jakie oni pragną mieć? - Blaine patrzył na niego wyzywająco, a Kurt czuł, że trafił w jego słaby punkt, czyli rodzinę. Nikt o tym nie wiedział - Bo ja osobiście bardziej cię polubiłem, gdy dowiedziałem się, że ty też masz problemy. Pokazałeś mi, że to normalne, że każdy je ma, więc nie rozumiem po co je teraz ukrywasz.
- Stałem się bardziej odważny, niż wvześniej i nauczyłem się nie pokazywać słabości czy to coś złego? - Kurt nie wiedział, co odpowiedzieć
- Nie wydaje mi się, że ktoś na prawdę odważny kryję się pod maską popularnego dzieciaka. Kłamanie to nie jest to samo, co nie pokazywanie słabości.
- Może to jestem właśnie prawdziwy ja, czy to coś złego, że nie chcę być, jak otwarta książka?
- Nie, ale w takim razie nie możesz się gniewać, że ja też się zmieniłem. Prosta matematyka. Nawet, jak na nią nie chodzę łatwo jest się połapać.
- Blaine, którego znałem był uzależniony od żelu i muszek. Kochał Broadway i muzykę.
- A Kurt, którego ja znałem siedział w cieniu, nosił ekstrawaganckie ciuchy, z których się wszyscy wyśmiewali i bał się odezwać w trakcie lekcji, kiedy coś wiedział, bo bał się, że się pomyli.
- Wcale mnie nie znasz. Nie masz prawa mnie osądz... - zaczął Kurt
- Aha, czyli tylko ty je masz? - Blaine przytaknął głową, gdy Kurt nie odpowiedział - Wydaje mi się, że to nie sprawiedliwe.
- Jak ja cię nienawidzę - przez chwilę stali w dziwnej ciszy
- Co tu w ogóle w takim razie robisz? - podszedł do niego bliżej tak, że Kurt czuł jego wodę kolońską - Skoro mnie tak bardzo nienawidzisz, że tak często to powtarzasz? Dlaczego ciągle ze mną rozmawiasz? Nie wolisz towarzystwa swoich nowych przyjaciół? Przecież tyle o tobie wiedzą i cię tak dobrze traktują w przeciwieństwie do mnie. Dziwne, że jeszcze cię nie szukają - Kurt lekko uchylił usta, ale nic nie powiedział. Blaine czekał tylko na jakiś znak, ale go nie dostał - Też tego się po nich spodziewałem - ominął Kurta, zahaczają ramieniem o jego.
- Nie masz pojęcia, jacy oni są i co o mnie wiedzą - oburzył się nagle Hummel, odwracając się w stronę odchodzącego chłopaka, który na odchodne tylko wystawił w jego kierunku środkowy palec.
- Lady Hummel, co ty tu robisz? - obok niego nagle pojawiła się Santana - Quinn cię szuka całą przerwę. To ostatnie miejsce, gdzie się ciebie spodziewałam.
- Nie ważne, gdzie jest Q.? - spojrzał na nią
- Tam gdzie zawsze podczas lunchu. Na stołówce.
- Chodźmy w takim razie tam - Lopez się uśmiechnęła i poszli do szkoły.