Blaine i Santana zaśpiewali „Out Tonight” z „Rent”. Ich duet w połączeniu z solówką Mercedes był na prawdę cudowny i nawet Rachel była pewna tego, że zdobędą wysokie, jak nie pierwsze miejsce.
Podczas oczekiwania na wyniki Blaine się strasznie denerwował. W końcu według niego byłby odpowiedzialny za porażkę. Kurt widział, jak on nerwowo ruszał nogą i zaczął szarpać włosy z karku.
- Bee, nie rób tak. Szkoda twoich cudownych loczków - powiedział spokojnie, łapiąc go za rękę, którą ten szarpał włosy - Jak się stresujesz, to ściśnij moją rękę - brunet spojrzał mu w oczy i tylko delikatnie ścisnął jego dłoń
- Wybacz. Nie wiedziałem, jakie to jest stresujące. Mogłem się nie wychylać. - nagle ktoś jeden z sędziów podszedł do tablicy i wywiesił wyniki
- Byłeś niesamowity. Nie ważne, co będzie na tablicy, jestem z ciebie dumny - całe New Direction podeszło do tablicy. Okazało się, że nie pojawili się na tablicy.
Po odebraniu nagrody wszyscy poszli do pokojów, żeby się pakować. Kurt'owi ciągle towarzyszyło zrządzenie Blaine'a, który brał na siebie całą winę. Kiedy tylko ich dwójka została w pokoju stwierdził, że musi coś z tym zrobić. Otworzył torbę, żeby szybko coś wyciągnąć i znowu ją zamknął. Wstał i podał torebkę Blaine'owi
- Trzymaj i przestań narzekać - Blaine siedział na podłodze. Złapał papierową torebkę i odłożył ją na bok, próbując zamknąć walizkę. Zdecydował, że już nic nie powie do końca roku szkolnego - To cronut. Podobno najlepsza rzecz w twoim życiu.
- Głupia walizka nie chce się zamknąć - zaczął szarpać za zamek, więc Kurt kucnął, żeby mu pomóc i po chwili udało im się wspóknymi chwilami
- Martwię się o ciebie - obydwoje wstali - Nie możesz się za to obwiniać. To nie twoja wina - Anderson dalej nic nie powiedział, tylko go przytulił, kładąc podbródek na jego szyi, więc Kurt go pogłaskał po plecach - Dałeś z siebie ile mogłeś. Poza tym wcale nie przegraliśmy. Wystarczy spojrzeć na to, ile chórów było za nami - Blaine się odsunął - Zjedliśmy crounaty i zwiedziliśmy Nowy Jork. Nie najgorszy czas dla całego New Direction.
- Tak, ale nie dostaliśmy pierwszego miej... - Kurt patrzył mu się na usta, co go rozprosiło - Co?
- Wydaje mi się, że to odpowiedni moment, żeby to zrobić - oblizał usta i przybliżył się do niego, łapiąc go za rękę - Blaine'ie Devon'ie Andersonie jeszcze, kiedy byłem z Sebastianem chciałem być z tobą, ale nie mogłem. Zakochanie się w tobie było jedną z najłatwiejszych w życiu rzeczy. To było na prawdę cudowne, kiedy wziąłeś moją stronę oraz, kiedy pocieszyłeś mnie po zdobyciu korony na balu - Blaine się mimowolnie uśmiechnął, spodziewając się o co chodzi - Na prawdę mi na tobie zależy, bo jesteś moją ulubioną osobą na tym świecie i wydaje mi się, że zawsze będziesz. Pamiętasz, jak mówiłem ci, że cię nienawidzę? W zasadzie trochę tak było. Nienawidziłem tego, że tak mieszałeś mi w głowie. Powiedziałeś mi, że mój pierwszy pocałunek z kimś, na kim mi zależy powinien wyglądać mniej więcej tak - złapał bruneta za policzek i delikatnie musnął jego usta swoimi. W brzuchu każdego z nich wariowały motyle, jakby był to na prawdę ich pierwszy pocałunek.
- Cz... Czy t... Ty? - zaczął się jąkać z wrażenia - Właśnie mnie pocałowałeś - powiedział ciszej
- Nie spodziewałem się, że się jąkasz Anderson. To tylko pocałunek, nie wielkiego - wzruszył ramionami i wywrócił oczami - W Hiszpanii każdy robi to na powitanie.
- Nie jesteśmy w Hiszpanii - Kurt założył torbę na ramię i wyciągnął rączkę - Nie możesz powiedzieć coś takiego, pocałować go i go opuścić.
- Mogę - spojrzał na swoje odbicie w lustrze - I zrobię to jeszcze raz, jeśli dalej chcesz być moim chłopakiem - wyszedł z pokoju, więc Blaine wziął szybko swoje rzeczy, kartę od pokoju i wybiegł za nim
- Wracaj tu Kurtie - Hummel się uśmiechnął i się zatrzymał. Blaine do niego podszedł i złapał go za rękę, którą trzymał na walizce - Doprowadzasz mnie do szaleństwa, ale chcę z tobą być. Oczywiście, że dalej chcę być twoim chłopakiem - szatyn spojrzał na bruneta. Oboje się uśmiechali i Blaine pocałował krótko wyższego chłopaka
- Szczerze mówiąc nie tego się spodziewałem, kiedy myślałem, że Nowy Jork pomoże mi spełnić marzenia, ale to jest dużo lepsze, niż to co miałem na myśli. - przełożył walizkę do drugiej ręki i złapał dłoń Blaine'a, splatając razem ich palce, po czym poszli do reszty chóru. Przejście im z etapu przyjaźni do związku było dla nich bardzo łatwe. Prawdopodobnie dlatego, że oboje czuli w tym momencie, że tak powinno być między nami już od dawna.
Przez podróż samolotem Kurt i Blaine siedzieli, dzieląc się słuchawkami, szepcząc sobie nawzajem słodkie słówka, czy komplementy i śmiejąc się z nich. Od razu można było stwierdzić, że są w sobie zakochani, ale Santanę po jakimś czasie zaczęło to irytować.
- Znajdźcie sobie pokój - powiedziała, odwracając się do nich, co ich zamurowało
- Wybacz - powiedział Blaine
- Nie wierzę, że maczałam w tym palce - wróciła na miejsce.
Blaine znowu zaczął szeptać coś Kurt'owi, co go rozbawiło. Szatyn, żeby lepiej widzieć swojego chłopaka oparł się o szybę, a Blaine wziął jego nogę o usadowił ją sobie na kolanach, po czym zaczął ją głaskać. Chciał go mieć teraz jak najbliżej siebie. Przez chwilę tak siedzieli z uśmiechem i oczami pełnymi miłości. Później Kurt'owi przyszedł do głowy pomysł. Zdjął nogę z Blaine'a i się do niego nachylił.
- Skoro jesteśmy razem, to wydaje mi się, że powinniśmy iść na randkę, jak już będziemy w Limie - szepnął i złapał go za rękę
- Mi też się tak wydaje. Pójdziesz ze mną na randkę? - Blaine przybliżył się tak, że miał usta centralnie przy uchu swojego chłopaka, a Kurt się zaśmiał, gdy to usłyszał
- Bardzo chętnie - brunet pocałował go parę razy w policzek z uśmiechem
- W takim razie jesteśmy umówieni Queen Elizabeth - chciał pocałować chłopaka w usta, ale Kurt się wycofał, żeby tego uniknąć. - Daj mi buzi - powiedział cicho, trzymając głowę na ramieniu szatyna, który pokręcił głową - Dlaczego? - objął Blaine'a, zaczął go głaskać po plecach i oparł swoje czoło o jego
- Ponieważ nie jesteśmy tu sami - przeczesał mu włosy z uśmiechem i pocałował go w czoło.
- Może chciałbyś przyjść dzisiaj do mnie, skoro tam jest bardziej prywatnie? - Kurt się uśmiechnął i przytaknął głową. Brunet się wtulił w swojego chłopaka.
- Wiesz - powiedział nagle Hummel - Ta twoja woda kolońska nawet nie pachnie tak najgorzej, jak kiedyś mówiłem. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale całkiem mi się ona teraz podoba. - Anderson przymknął oczy i zasnął. Szatyn spojrzał na niego, kiedy nie usłyszał odpowiedzi - A okej, śpij sobie - pogłaskał go po włosach, po czym przytulił go mocniej do siebie i przyglądał się mu.