6

135 11 0
                                    

Blaine siedział na jakiś zajęciach, puszczając balony z gumy, co było całkiem rozpraszające dla uczniów, ale nauczyciel nie zwracał tak długo, jak Blaine po prostu siedział na zajęciach. Rozejrzał się po sali i coś mu nie pasowało. Nie było jednej osoby, która co prawda się na niego gniewała, ale to nie było w stylu tej osoby, żeby opuszczać lekcje. Stwierdził, że musi się dowiedzieć dlaczego.

- Ejj laska - kopnął w krzesło jednej z cheerleaderek, na co ta się odwróciła z uśmiechem

- Santana Lopez - podała mu dłoń, którą Blaine zignorował

- Nie obchodzi mnie to - spojrzał krzywo na rękę dziewczyny, przez co ona ją cofnęła - Dlaczego Kurt nie siedzi tu - wskazał głową na puste krzesło

- Nie pytaj mnie. Ja nic nie wiem - wzruszyła ramionami i zaczepiła ją blondynka, więc od razu się do niej odwróciła

- No tak - powiedział pod nosem i spojrzał za okno. Pogoda była tragiczna, strasznie padało. Nie chciałby być teraz na zewnątrz. Zauważył, że ktoś siedział na trybunach. Chciał się przyjrzeć tej osobie, więc się wychylił. Kiedy zauważył, kto to od razu się zgłosił. Nie mógł siedzieć teraz w klasie.

- Nie musisz mnie pytać, jak chcesz iść do toalety Anderson.

- Cieszę się - wziął swoje rzeczy i wyszedł. Nauczyciel się tego nie spodziewał, ale nawet nie zawołał za Blaine'm. Chłopak od razu pobiegł na trybuny. - Kurt, co ty tu robisz? Cały jesteś mokry.

- Zostaw mnie w spokoju, nie mam ochoty z tobą rozmawiać  - Blaine zdjął z siebie kurtkę i podszedł do niego, nakrywając ramiona drugiego chłopaka nią.

- Okej, w takim razie pomilczmy przynajmniej w ciepłym i suchym miejscu, chodź. Musisz się przebrać, bo się inaczej oboje przeziębimy - Kurt przez chwilę patrzył na niego ze złością, ale po chwili uległ i poszli do szkoły, do szatni. - Dlaczego siedziałeś na deszczu i nie byłeś na lekcji?

- Dlaczego to robisz? Myślałem, że mnie nienawidzisz - Blaine wyciągnął ze swojej szafki ręcznik

- Coś ci się pomyliło. To nie ja cię nienawidzę, tylko ty mnie. Podejdź tu - złapał go za rękę i zaczął go wycierać

- Nie nienawidzę cię Blaine. W zasadzie nienawidzę samej idei nienawidzenia ciebie. To był jedyny sposób, żeby z tobą rozmawiać.

- Jesteś najprawdopodobniej jedyną osobą na tym świecie, która tak sądzi. Dlaczego mnie nie nienawidzisz? Zachowałem się, jak idiota. - coraz szybciej zaczął wycierać Kurta, co stało trochę mniej delikatne

- Nie potrafię nienawidzić ludzi. Nawet, jeśli zrobili mi coś strasznego, a na pewno nie ciebie. Nienawidzę się kłócić.

- Byłeś taki w gimnazjum - Anderson się uśmiechnął

- Po prostu nie rozumiem, co się z tobą stało, że ciągle mówisz o mojej rodzinie. To boli jeszcze bardziej, niż jak szorujesz tym ręcznikiem po mojej skórze.

- Wybacz - oddał mu ręcznik - Przepraszam cię za wszystko, co ci powiedziałem, ja... - odetchnął

- Nic się nie stało. Ja też nie byłem najdelikatniejszy względem ciebie, więc też powiniem cię przeprosić.

- Byłem zazdrosny, że tobie wszystko się układa. Przynajmniej tak mi się wydaje, że to dlatego, bo... - spojrzał na niego za strachem, więc Kurt przestał na chwilę się wycierać, więc Blaine wziął ręcznik w swoją rękę i kontynuował za niego, żeby nie łapać kontaktu wzrokowego - Nie ważne. To i tak nie ma sensu.

- Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda?

- Mój ojciec zostawił mnie i moją mamę dla swojej kochanki - Kurt był pierwszą osobą, której Blaine to powiedział. Być może dlatego, że wcześniej nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Chłopak nie wiedział, co odpowiedzieć tylko złapał jego rękę, żeby przestał go wycierać i  przytulił Blaine'a. - Najgorsze jest to, że nie wiem, co mu z mamą zrobiliśmy, że nas zostawił

- Tak mi przykro - Brunet ścisnął go mocniej, żeby mieć go tak blisko siebie, jak to tylko było możliwe i przycisnął twarz do ramienia drugiego chłopaka. Potrzebował go przy sobie i miał gdzieś, że strój chłopaka był ciągle wilgotny - Nie zrobiliście nic złego - powiedział mu do ucha - Nie jesteście niczego mu winni. To on was zostawił, nie wy jego, jasne - Blaine potrzebował usłyszeć od kogoś te słowa. Ostatnio ciągle słyszał, że robi coś źle i tak się zachowuje. Kurt był pierwszą osobą, która powiedziała mu coś miłego od roku.

- Możemy być znowu przyjaciółmi?

- Oczywiście, że tak.

- Tęskniłem Kurt - Blaine'owi na prawdę cieszył się, że w końcu ich przyjaźń wróciła. Szatyn pogłaskał go szybko po plecach i się odsunął

- Odpowiedziałbym ci to samo, ale najpierw musiałbyś przejść obok wielkiego magnesu - Blaine'a to rozbawiło - Na serio, masz za dużo metalu w ciele.

-Nie odpowiedziałeś na pytanie, dlaczego byłeś na dworze?

- Nie ważne, zapomnij. Masz wystarczająco dużo swoich problemów.

- Zapomniałeś, z kim rozmawiasz? Jesteś teraz moim przyjacielem, więc musisz mi mówić wszystko.

- Mój tata jest w szpitalu, miał zawał dzisiaj - Kiedy Kurt to mówił Blaine wyciągnął kluczyki z torby chłopaka - Co robisz?

- Musisz tam pojechać, a w takiej pogodzie jest niebezpiecznie na moim motocyklu. Po pierwsze jest ślisko, a po drugie można się przemoczyć i przeziębić, więc pojedziemy twoim samochodem - wziął torbę chłopaka na ramię i złapała go za nadgarstek. - Chodź, idziemy - wyprowadził go ze szkoły na parking

- Moje auto stoi tam - Kurt się wyrwał i podszedł do auta - Masz prawo jazdy na samochód? - zapytał, zanim wsiedli do auta

- Tak, oczywiście. Trzymam je w portfelu obok zgody na użycie moich organów w razie wypadku na „maszynie śmierci”.

- Widzisz? I taki jest problem z nowym tobą. Nie mam pojęcia, czy mówisz serio, czy ironiczne. Dawaj portfel.

- Queen Elizabeth znowu w akcji - Przewrócił oczami i podał mu z kieszeni portfel - Możemy już jechać?

- Jasne - oddał mu portfel i wsiedli. Pod szpitalem Blaine oddał Kurt'owi klucze - Nie wejdzisz ze mną? - zdziwił się Kurt

- Nie potrzebny tam jest tłok. Poza tym wydaje mi się, że powinienem porozmawiać dzisiaj z mamą.

- Och, jasne. Dzięki i na razie - uśmiechnął się lekko i wszedł do szpitala, a Blaine poszedł na przystanek

Get back || Klaine Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz