-to dobranoc. -powiedziałam kierując się do góry.
-dobranoc kochanie.-usłyszałam i zamknęłam drzwi. Było wcześnie więc postanowiłam zadzwonić do Avy. Tak upłynęly mi 2 godziny. Nudziło mi się w cholerę strasznie dlatego weszłam na balkon aby się orzeźwić i powdychać świeżego powietrza. Pomińmy fakt ze byłam boso i z jedynie długą bluzka oraz super mega krótkimi shortami. Kiedy to zrobiłam zimne powietrze odbiło się ode mnie. Cholernie tęskniłam za Londynem. Nawet za tym pieprzonym smogiem. Za wszystkim. Dopiero kiedy coś skapło mi na rękę zauważyłam że płakałam. Szybko otarłam twarz po czym odetchnęłam i weszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i zasunęłam rolety dzięki czemu będę mogła się wyspac.
Sprawdziłam social media gdzie znalazłam zdjęcia Avy i innych dziewczyn z mojej byłej szkoły. Nie powiem, poczułam ukłucie zazdrości że to nie ze mną tak się bawi.
Chciałam też żeby wróciło to co kiedyś łączyło mnie z Chloe. Była to moja taka druga Ava. Zawsze mogłam na nią liczyć. Jednak teraz jest teraz i nie powinnam zostawać umysłem w przeszłości bo to źle wypływa na moje teraźniejsze wybory. Kto tak mowi? Moja mama. Pierwszy raz serio się z nią zgadzam.
Umyłam zęby i twarz po czym weszłam pod kołdrę. Kiedy już miałam zgaszac lampkę nocną usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę-odpowiedzialam na co tajemnicza osoba wychylila głowa zza drzwi.
-Lily jakby co nie zdziw się, jutro mnie nie będzie. Jade do San Francisco. Rodziców też nie, idą załatwiać jakieś papiery związane z ich pracą.-mowil mój brat.
-um okej, o której wyjeżdżasz?
-około 6. jest trochę kilometrów do przejechania a nie zostaje tam na noc. Dlatego nie upij się za mocno, w końcu wiem co robią osoby w twoim wieku. -mrugnął do mnie na co parsknęłam. -To ten no... dobranoc młoda.
-Dobranoc Eth.- zamknął drzwi na co wsunęłam się pod kołdrę i zasnęłam.
-----czy do chuja pana codziennie muszą mnie budzić jakieś pieprzone telefony.
8:30
Patrzę na ekran: Ava.
Przesuwam palcem i wybieram zieloną słuchawkę.- co chcesz idiotko.
-dzieeeń dobry.
- znowu mnie budzisz dzięki.
- zamilcz kobieto i mnie słuchaj.
-kurwa uszy mi zwiędły od twojego pieprzenia helpp.
-idź biegać, albo rusz tyłek jakoś w każdym razie nie gnij w łóżku bo będziesz mieć odleżyny. Gdzieś czytałam, że długie spanie źle wpływa na urodę i możesz mieć przez to raka.
-dlatego ja nie czytam takich gównianych stron co wciskają kit innym ludziom
-A SKĄD WIESZ, ŻE TO NIE PRAWDA. JEDZENIE BANANÓW TEŻ JEST NIE ZDROWE.- darła się przez telefon na co zrobiłam skwaszoną minę.
-do chuja o co ci znowu chodzi.
-BANANKI MAJĄ DUUUŻO CUKRU.
-ja pierdole.
-ale widzisz teraz dlaczego mówią, że sperma jest z glukozy.
-wait co.
-BO GLUKOZA TO CUKIER A JAK BANANEK WYPUŚCI SWOJE SOCZKI TO WTEDY TO JEST TAKIE NO.
-huh?
-chociaż w sumie to moje domysły bo sperma w smaku nie jest słodka.
-KURWA AVA.
-NO CO? NIE MOJA WINA, ŻE MASZ ŻELAZNE MAJTECZKI Z KŁODKĄ A DO NICH KLUCZYKÓW NIE MA.
-zajebie cię kiedyś.
- NO A CO?
-też cię kocham skarbku.
-a weee fu.
-dobra dobra idę teraz chce żebyś była piękna i cudna a nie żebyś wyglądała jak spasiona świnia. Noah lubi szczupłe dziewczyny.
-a co mnie to interesuje.
-to, że chce być chrzestną waszych dzieci.
-idź zajmij się swoimi sprawami a nie mnie tutaj swatasz z Noah.
-wiesz, że to niemożliwe ale no już już papa. - rozłączyłam się i mruknęłam z niezadowolenia. Nie ma opcji żebym sie wyspała. Nie zamierzam również nigdzie iść. Ona chyba sni ze drugi dzień pod rząd będę zapierdalac po los Angeles. Odłożyłam telefon i ponownie poszłam spać no bo kurwa ledwo co widzialam na oczy.
Obudziłam się drugi raz już bardziej wyspana. Zrobiłam poranną toaletę i ubrałam czarną bluzkę z dziurami na ramionach i zwykłe szorty. Miałam wielką ochotę na kawę ze Starbucksa więc ubrałam buty zamknęłam dom na klucz i zrobilam sobie 10 minutowy spacerek do kawiarni. Zamówiłam sobie Latte z karmelem i kiedy powiedziałam swoje imię kasjer czy jak on tam się nazywa mrugnął do mnie na co moje poliki spłonęły żywcem, ponieważ sprzedawca był zajebiście przystojny i na oko mógł być trochę młodszy od Ethana. Usiadłam przy stoliku żeby poczekać na napoj kiedy nagle usłyszałam "boo" i szarpnięcie za ramiona na co podskoczyłam i pisnelam odwracając się do sprawcy całego zdarzenia. Chloe śmiała się w najlepsze tymczasem ja zdychałam na zawał po szoku który mi sprezentowała. Popatrzyłam na nią groźnie na co ona jeszcze głośniej zaczęła się śmiać. Tak Chloe. Brawo. Tak. Codzienna dawka wstydu nikomu nie zaszkodzi. Tak. Wszyscy się na nas gapią. Tak. Plis ryj w kubeł.
Kiedy przestała się śmiać ja odetchnęlam i pokręciłam głowa. Pociągnęłam ją za rękę na co spadła na kanape obok mnie.
-ja pierdziele twoja mina była przecudna. Szkoda zw tego nie nagrałam.
-a spróbowałabyś to bym cie udusiła, pociela potem jeszcze wrzucila ciało do jeziora. -powiedzialam w sarkazmie.
-o boże widzę że niezłe plany tutaj snujesz.
-alez oczywiście.-wypielam dumnie klatkę na co ta parsknęła.
Kiedy usłyszałam swoje imię poszłam po kawę i wróciłam siadając na to samo miejsce. Zeszlysmy na tematy szkoły i że jakim szczęściem by to było kiedy moja rodzice zapisaliby mnie do tej samej szkoły co chodzi Noah i ona. Po wypiciu naszych napojów zaczęłysmy kierować się do wyjścia. Tak razem wróciłyśmy do domu.
-Ej Lils słuchaj nie chciałabyś dzisiaj pójść ze mną na imprezę?
-jaka imprezę?
-Kolega Noah ma osiemnastkę i zapowiada się wielka imprezka.
-znaczy ja nie chce się wpraszać czy coś.
-co ty gadasz? -parsknęła.
-to jego urodziny więc wiesz, może chcieć tylko sowich znajomych tam czy coś.
-laska, poznasz przede wszystkim naszą paczkę. poza tym Hunter chce jak najwięcej ilości osób, bo wtedy będzie więcej alkoholu.
-w sumie niezła taktyka myślenia.- zaśmiałam się.
-on chce żeby każda osoba się ostro najebała i następnego dnia miała takiego kaca skurwysyna, ale i tak wtedy myslał o tej imprezie jak o najlepszej w całym życiu- powiedziała na jednym wydechu.
-ja myslałam że to ma być dla niego impreza, w końcu wiesz 18-stka itd.
-On tam ma to w dupie. Jutro całe Los Angeles będzie mówić o jakże zajebistej imprezie u Huntera.
____
taak wiem długo nie było rozdziałów ale wena mnie opuściła więc do dupy. Mam nadzieję że rodział się spodobał.
CZYTASZ
PEACE// N.S. (𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷) ZAWIESZONE
Fanfiction-Jak ty kurwa mogłeś to zrobić?-wrzeszczałam na Noah coraz głośniej. On ją pocałował. Właśnie go straciłam. Ona wygrała.- dlaczego? wiedziałeś o tym wszystkim... - te wszystkie pocałunki, jebane noce i romantyczne chwile nic dla niego nie znaczyły...