One-shot inspirowany muzyką (w mediach) i sceną z pierwszego odcinka 5go sezonu z serialu Outlander.
Z reguły tego nie wymagam, jednak tym razem proszę byście sobie włączyli tę melodię, dotyczy to zwłaszcza drugiej części opowiadania.
2956 rok Trzeciej Ery
Późna jesień nigdy nie przyprawiała o dobry humor. Większość ludzi chowała się w tym czasie po swoich domostwach, rzadko kiedy z nich wychodząc, chyba że tylko w naglących potrzebach. Zwłaszcza jeśli to był już na tyle późny wieczór, że niemalże przechodził w noc. Pogoda przez cały dzień była paskudna, padał obfity deszcz i wiał przeraźliwie zimny wiatr, targający wszystkim i wszystkimi, jeśli tylko odważyli się wyściubić nos za drzwi. Listopad tego roku nie rozpieszczał nikogo i nie zamierzał odpuszczać.
– Gdzie ona jest? – szepnął jeden z dwóch młodych mężczyzn obserwujących rodzinną wioskę ze znajdującego się nieopodal wzniesienia, z którego miało się doskonały widok na wszystkie domostwa.
– Na pewno przyjdzie, zresztą ma jeszcze czas. – Usłyszał w odpowiedzi od towarzysza trzymającego w dłoni niewielką latarenkę, która dawała co prawda niewielkie światło, ale wystarczało ono za widoczny sygnał.
– Nie powiedziałbym...
– Co ty znowu insynuujesz, hę? – Odrobinę starszy z mężczyzn spojrzał na drugiego z gniewem w oczach.
– Eee... Już nic... – Obruszył się, oplatając ramionami podciągnięte do torsu kolana.
– No ja myślę.
Przez najbliższe kilkadziesiąt minut między nimi panowała cisza, przerywana tylko świstem ciągle wiejącego wiatru. W momencie, w którym świeca w lampce zaczęła się wypalać, oboje zaczęli odczuwać niepokój.
– Przez ile ona miała się palić? – Zapytał młodszy, patrząc na mrugający płomyk.
– Blisko trzy godziny, ale w tych warunkach półtorej, może dwie. Niepokoję się o nią...
– A co ja Ci wcześniej mówiłem?! – Mruknął, czując narastającą złość.
Nie usłyszał jednak odpowiedzi, gdyż podszedł do nich od tyłu trzeci znacznie starszy mężczyzna.
– Wyście już korzenie tu zapuścili? – Spytał, patrząc na leżącą w dole wioskę. – Pod lasem jest jeszcze zimniej, a wy tu sterczycie jak te topole.
– My nie, czego nie można powiedzieć o niej... – Średni wiekiem machnął w kierunku zabudowań.
– To, czego stoicie, zamiast pójść i zobaczyć co się dzieje? – Przyprószony siwizną mężczyzna zapytał z naganą dwóch pozostałych.
– Właśnie mieliśmy pójść do niej... – Odezwał się najmłodszy z towarzystwa.
– Ty Gawron nie bądź taki hop do przodu. Tu trzeba z pomyślunkiem, a nie na łapu–capu działać.
– Dowódco... – Zaczął, jednak na chwilę zamilkł, szukając odpowiednich słów, po czym kontynuował. – Wszyscy wiemy, jaki jest jej ojciec... Przeczuwam, że tym razem mogło stać się coś złego. Prawie nigdy się nie spóźnia, a jeśli już tak się dzieje to przez niego. Jak było dwa miesiące temu? Gdyby nie to, że podczas ćwiczeń dostała sztychem w bok, nikt by nie wiedział o tym, że ma sińca na niemal pół pleców, po tym, jak obił jej nerki.
– Cholera... Nie pomyślałem o tym w taki sposób... – Mruknął wściekły na siebie najstarszy mężczyzna. – Jak już jestem, chodźmy zobaczyć, co się dzieje. Zgaś na razie tę świecę, może przydać się później.
CZYTASZ
Podpłomyk (LOTR)
Hayran KurguJeden z ważniejszych dni dla Strażnika z Północy opisany oczami wkraczającej w życie młodziutkiej kobiety. Jednakże nawet takie dni potrafią być naznaczone cierpieniem. One-shot będący dodatkiem do mojej głównej opowieści dotyczącej historii o Irith...