Rozdział 3

399 45 2
                                    

Luke

W pośpiechu poszedłem do szkoły, pomijając śniadanie aby być na czas. Pognałem do około i praktycznie biegłem aby się nie spóźnić i i usiąść na miejscu gdzie siedzę zazwyczaj, oddychałem ciężko w momencie rozbrzmienia dzwonka.

"Hej, Lukey." Powiedział Ashton noszlandzko, siadając obok mnie dobrych parę minut przed dzwonkiem. "Hej." Odetchnąłem i zacząłem słychać tematu lekcji.

Powiedziałbym że jestem bardzo dobry w szkole, utrzymuję średnią 6.0 i nic poniżej. Mój tata jest bardzo wkurzony z jakiegoś powodu kiedy mam 6-, według mnie to dalej jest 6. Muszę cały czas zarabiać tymi ocenami na mój tyłek chociaż, to nie jest tylko pewnego rodzaju tratwa na łodzi.

W końcu nadchodzi lunch, mógłbym się teraz uczyć jak zwykle robię. Ashton kładzie tace przed sobą i jak zawsze siada naprzeciw mnie. Uczę się teraz na francuski a on mi się przygląda, tak mi się wydaje ponieważ nie jadł.

"Jesteś dobry z tego przedmiotu?" Zapytał, powodując że spojrzałem w górę a on kiwnął pokazując na moje zadanie domowe.

"Yeah, chyba tak." Odpowiedziałem.

"Pomógł byś mi? Nie radzę sobie." Wymamrotał a ja upuściłem ołówek.

"Nie wiedziałem że mówisz po francusku." Zdziwiłem się a on przytaknął.

"Yeah, tylko mam go w innych godzinach niż ty." Powiedział, muskając nad swoim talerzem.

"Jasne że ci pomogę, nie ma problemu." Zgodziłem się a on się uśmiechnął.

"Świetnie! Miałbyś coś przeciwko gdybyśmy pouczyli się u ciebie?" Zadał pytanie a ja pokiwałem, znam jego sytuację w domu i wiem że woli nie przebywać tam za dużo.

"Oczywiście."

Skończyłem uczyć się tego co miałem podczas lunch'u i włożyłem wszystkie książki do torby. Wróciłem pod klasę unikając dzisiaj tyranii.

**

"Luke." Ashton zawołał zza moich pleców i obróciłem się aby zobaczyć go biegnącego w moją stronę.

"Cześć Ash, gotowy?" Zapytałem, on kiwnął i poszliśmy do mnie.

"Kiedy tam będziemy, mów do mnie Lucas zwłaszcza przy rodzicach i spróbuj nie być...rebeliantem, wiesz o co chodzi." Rzekłem a on przytaknął. Weszliśmy niepewnie do domu.

"Lucas, to ty?" Moja mama krzyknęła z innej części domu.

"Oczywiście mamo." Odpowiedziałem. "Mój znajomy Ashton również jest ze mną. Będę pomagał mu przy nauce za twoim pozwoleniem!" Zawołałem. Usłyszałem stukot i wtedy się pojawiła, wycierając ręce w spódnice khaki. Jej oczy skanowały Ashton'a. Ugryzłem wagę mając nadzieję że cokolwiek jest w nim okey.

"Jestem zadowolona z tego że mój syn pomaga nastoletnim przestępcom ulepszając ich." Ona przytaknęła i poszła z tąd a ja odetchnąłem z ulgą. Ruszyłem z Ashton'em do mojego pokoju i zakluczyłem drzwi za nami.

"Nastoletni przestępca, huh?" Zapytał rozbawiony.

"Nie bierz tego do siebie." Powiedziałem, rozpędzając rękę do włosów aby je rozczochrać. "Ona przez połowę czasu nie myśli co mówi." Ash tylko zachichotał i przytaknął wyciągając niezbędne książki. Obydwoje usiedliśmy na moim łóżku, na przeciw siebie, twarzą na przeciwko drugiego.

"Okey, zacznijmy."

**

"Powtórz po mnie." Powiedziałem, siedziałem teraz bardzo blisko niego, nasze kolana się stykały i palce czasem też. "J'aime les haricots verts." Rzekłem I wtedy spojrzałem na niego jak zmarszczył brwi w skupieniu.

"Game las haircuts?"* Wymamrotał a ja zachichotałem delikatnie i pokręciłem głową.

"Patrz na moje usta." Wyszeptałem I obróciłem się twarzą do niego, byliśmy naprawdę, naprawdę blisko. Blisko pocałunku. "J'aime" Powiedziałem po woli i on powtórzył delikatnie. "les haricots" Wymamrotałem, zauważając że znajdujemy się dramatycznie bliżej z każdym słowem. Mogłem poczuć jego oddech na moich ustach i wtedy powiedziałem ostatnie słowo; "verts" a on mnie pocałował. Nie wiem jak długo czekałem na moment aby oddać pocałunek. Pocałunek stał się bardziej ożywiony kiedy on zaczął lizać moje usta pytają o pozwolenie, na co oczywiście się zgidziłem. Mogłem poczuć iskry i tęczę, i snop światła wewnątrz mnie kiedy kontynuowaliśmy aż on odsunął się aby zaczerpnąć powietrza. Dziubnąłem jego usta jeszcze raz i się uśmiechnąłem.

"Co dokładnie mówiłeś zanim cię pocałowałem?" Wyszeptał a ja zachichotałem delikatnie.

"Kocham zielone fasolki." Wymamrotałem a on zaśmiał się swoim godnym podziwu chichotem i pocałował mnie delikatnie w nos.

"Wyjdź że mną." Wymruczał pochylając czoło nad moim, mrugając przymkniętymi oczami, ale nie w tą stronę.

"Gdzie?" Milczał przez minutę a potem znowu się odezwał. "Znam miejsce." Wyszeptał a ja kiwnąłem.

"Okay."

* postanowiłam zostawić jak w orginale bo chodzi o wymowę

a/n: krótki ale ayyyeee lashton

Jak zwykle mam nadzieję że się podoba. Jak by to powiedziała Ola (moja przyjaciółka) "taki awwww/mrrrr".

Good boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz