two

75 8 1
                                    

Można by powiedzieć, że dzisiejszy dzień był dla Minghao piekłem. Cały czas myślał nad zadaniem, które miało się odbyć dzisiejszego wieczoru. Był bardzo zdenerwowany, ale w pewien sposób czuł też ekscytację.

Czas w pracy dłużył mu się okropnie, ale na szczęście udało mu się nadrobić wszystkie zaległości i być już na bierząco. W między czasie był też ustalany z szefem dokładny przebieg akcji.

Informacje, które zostały im wczoraj wysłane mieli za zadanie od razu się z nimi zapoznać, by następnego dnia już wszystko omawiać ze szczegółami.

Jak się okazało Mingyu też miał im towarzyszyć. Właśnie wtedy Hao sobie przypomniał, że czarnowłosy chciał się z nim spotkać. Miał zamiar wyjść z nim już następnego dnia po pracy.

Wracając do zadania. Wszystko było dla Xu jasne. Mieli się zaczaić w jednej z uliczek, gdzie najczęściej tam przestępcy szukali swoich ofiar.

Oczywiście Minghao nie rozumiał jak można robić takie rzeczy ludziom, czy to tylko dla pieniędzy albo przyjemności, był bardziej za pierwszą opcją.

Mieli rozkaz, żeby złapać ich szefa, jednak brązowowłosy najchętniej aresztowałby ich wszystkich od razu.

Przed wyjściem z komisariatu chłopak znalazł swojego przyjaciela, by go poinformować o jutrzejszym spotkaniu. Umówili się na 17.00 w wesołym miasteczku.

Chińczyk nie przepadał za bardzo za kolejkami i różnymi szybkimi lub wysokimi rzeczami, które tam się znajdowały, ale chciał, żeby Mingyu się trochę rozluźnił, ponieważ wyczuł, że ta rozmowa jest dla niego stresująca.

🔗

Minghao był w domu krótko po 17.00. Zazwyczaj była to godzina 16.00, ale dzisiaj nie chciało mu się jeść u siebie, więc postanowił zjeść gdzieś na mieście.

Czuł duże zmęczenie, a na miejscu musiał być o 20.00.

Powiesił kurtkę razem z torbą na wieszaku i uwolnił zmęczone stopy od butów. Wszedł do swojego pokoju, by zabrać przygotowane już od rana rzeczy i szybko pobiegł pod prysznic.

Kiedy zimne krople spływały po jego chudym ciele czuł się spełniony. Tego właśnie mu było trzeba. Siedzenie w czterech ścianach nie jest przyjemne, jeśli pracuje się parę godzin bez klimatyzacji. Tak, niestety się zepsuła, jednak mieli szybko się tym zająć. Niby.

🔗

Po 15 minutach Hao wyszedł z łazienki jak nowo narodzony.

Miał ochotę na herbatę, dlatego udał się od razu na bosaka do kuchni. Nalał odpowiednią ilość wody do elektrycznego czajnika i go włączył. Przez ten czas, kiedy woda zaczęła się powoli gotować wyciągnął swój ulubiony kremowy kubek z górnej szafki i włożył do niego jeden woreczek herbaty. Nie dawał cukru, ponieważ nie przepadał za słodkimi rzeczami.

Nie minęło dużo czasu, a woda była już gotowa. Nalał jej ostrożnie do naczynia, po czym wziął swój gorzki napój do ręki i w szybkim tempie znalazł się w salonie na kanapie, popijając już gorący napar. Po paru łykach spojrzał na dekoder przy telewizorze, który pokazywał godzinę 17.34. Miał wystarczająco dużo czasu, aby odpocząć. Tak jak chciał, to też tak zrobił. Sięgnął po swój telefon z podłączonymi do niego słuchawkami, który leżał na stole od wczoraj, ponieważ chłopak zapomniał go wziąć do pracy. Usiadł wygodnie odkładając przed tym kubek i włączył przez słuchawki swoje ulubione piosenki.

🔗

Hao stał cały czas w ciemnej uliczce z bronią w ręku, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

- Minghao! - to był głos wkurzonego Seokmina, który szedł w stronę chłopaka. Lee już nie przypominał tej samej miłej osoby, którą wszyscy znali. Był przerażający. Stanął przed zesłupiałym Hao, który nie wiedział kompletnie o co chodzi. Nie pamiętał co się stało i co mogło spowodować u jego partnera taką złość. - Przez Ciebie nam uciekli, jak mogłeś to zawalić?! Tak bardzo się na Tobie zawiodłem! Wszystko było dokładnie ustalone, czego nie zrozumiałeś?! Zachowałeś się jak kretyn! Jak szef w ogóle mógł Ci powierzyć takie zadanie?! Lepiej wracaj do papierkowej roboty, tam na pewno się nadajesz!

Nie. To nie była prawda. Seokmin, by tak nie powiedział, Minghao za dobrze go znał.

Koreańczyk nie widząc żadnego odzewu ze strony młodszego uniósł rękę zamienioną w pięść i-

- AAAAA! - poderwał się błyskawicznie na nogi, patrząc przed siebie z przerażeniem. - To... b-był tylko sen... - opadł na kanapę, próbując uspokoić swój oddech. To się wydawało dla niego takie realne, że potrzebował dłuższej chwili na uświadomienie sobie, że to był tylko sen, a prawdziwa misja jeszcze się nie zaczęła. Oby. Spojrzał szybko na czarny dekoder - 19.26.

„Już po mnie" - przeszło mu przez myśl, od razu wstając i lecąc ubrać jak najszybciej buty i kurtkę. Nagle sobie o czymś przypomniał.

- Skarpety!

🔗

Już gotowy sięgnął po torbę, w której miał broń i szybko wyszedł z mieszkania, zakluczając drzwi na dwa zamki. Zbiegł po schodach jak opętany. Mieszkanie na piątym piętrze nie było wielkim plusem.

🔗

Zdążył.

Będąc już na miejscu Minghao czuł pewien niepokój. Sen, który przetwarzał w pamięci go paraliżował. Stał tak zamyślony, dopóki nie został szturnięty w ramię przez pewną osobę. To był Seokmin. Hao był lekko przerażony.

- Hej, nie ma co się tak denerwować. Wszystko będzie dobrze - na jego twarzy znów zagościł ten sam ciepły uśmiech.

Brązowowłosy odwzajemnił gest, tym samym zapominając o dręczących go myślach. To był tylko sen. Musiał zmierzyć się teraz z rzeczywistością. Nie mógł ich zawieść. W końcu udało mu się zebrać w sobie odwagę.

🔗

- Jeszcze trochę i powinni się tu zjawić - oznajmił Lee, na co chłopak przytaknął.

Znajdowali się w ciemnej uliczce za jednym z dużych kontenerów. Mingyu oraz Wonwoo mieli zaczaić się z drugiej strony, by przestępcy nie mieli możliwości ucieczki. Wszystko wskazywało na to, że akcja przebiegnie pomyślnie. Ciszę przerwał odgłos nadchodzących kroków i męskich głosów. Dzięki latarniom, które oświetlały drogę można było szybko przeanalizować, który z nich to Hoshi.

Minghao był już w gotowości, chwycił pewniej broń i czekał na rozkaz ze strony Wonwoo, którego dało się spostrzec za budynkiem naprzeciw uliczki. Seokmin mimowolnie się uśmiechnął widząc determinację na twarzy młodszego.

Kiedy grupka zbirów znajdowała się dosyć blisko był to dobry moment, żeby zacząć działać.

- Stać policja! - krzyknął Jeon.

Dezorientacja bandytów była na ich korzyść, gdyby nie jeden malutki wypadek, a mianowicie Hao, który przez przypadek potknął się i walnął jak długi na ziemię. Oczy policjantów zwróciły się w stronę leżącego z niedowierzaniem.

- Uciekamy! - wydarł się jeden z przestępców.

Zszokowani funkcjonariusze ruszyli w pogoń. Udało im się złapać tylko jednego, który podobnie jak Chińczyk runął z impetem na ziemię, ale przez zderzenie się z latarnią. Niestety nie był to ten, na którym najbardziej im zależało. Chłopak zamiast się poddać rzucił się z łapami na przedstawicieli prawa. Oberwał z pałki przez co osunął się z powrotem na ziemię, tym razem tracąc przytomność.

Zdezorientowany Xu dołączył do swoich kolegów, którym nie potrafił spojrzeć w oczy. Jednak TO, co leżało na ziemi przykuło jego uwagę. Jedyne słowa, które wyszły z jego ust to: - To chyba kurwa jakiś żart.

🔗🔗🔗

ᴀʀʀᴇꜱᴛᴇᴅ ➴ 𝚓𝚞𝚗𝚑𝚊𝚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz