Capitulum I

874 49 49
                                    

Nie spałam całą noc z powodu tajemniczego zniknięcia mojej starszej siostry. Zazwyczaj wracała na wieczór do naszego pokoju w akademiku, ale tym razem tak nie było. Całą noc patrzyłam przez duże okno w naszym lokum, czy może już wraca, lecz na marne. Gdy udałam się do łazienki, spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam jak siedem nieszczęść. Moje czarne włosy sterczały w każdą możliwą stronę, a brązowe oczy były podkrążone, jakbym była poważnie chora. Jedyne co, to miałam ochotę położyć się do mało wygodnego łóżka w akademiku i zapaść w głęboki sen. Było to jednak niemożliwe z powodu lekcji w akademii muzycznej, do której uczęszczałam razem z Cynthią. Tak miała na imię moja starsza, durna siostra, która skazała mnie na niemożliwość snu dzisiejszej nocy. Szybko zaczęłam się szykować, aby po raz kolejny nie spóźnić się na lekcje fortepianu z Panią White, która mimo mojego talentu mnie nie trawiła. Inaczej natomiast było z Cynthią, którą uwielbiał każdy. Miała niesamowity głos, a dzięki niemu i swojej towarzyskiej osobowości przekonywała do siebie każdego. Gdyby tak nie było, to raczej nie byłaby przewodniczącą w samorządzie szkolnym.

Zrobiłam delikatny makijaż, związałam swoje włosy w byle jakiego koka, ubrałam się w szarą, dużą bluzę z kapturem, ciemne dresy i czarne trampki. Złapałam moją torbę i w pośpiechu wyszłam z pokoju w akademiku. Nadal po mojej głowie chodziły myśli, gdzie podziewała się moja starsza siostra i coraz bardziej dręczyły mnie złe przeczucia. Nie zostawiłaby mnie nigdy bez żadnej wiadomości, że nie będzie nocować w akademiku. Coś definitywnie nie układało się w całość, a ja musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Przechodząc przez dziedziniec akademiku czułam na sobie spojrzenia tutejszych szych, którzy uważali mnie za dno, bo nie byłam na tyle bogata co oni. Ja i Cynthia dostałyśmy się do akademii muzycznej dzięki nauce, a nie za pomocą pieniędzy tak, jak oni. Wraz z siostrą pracowałyśmy bardzo ciężko, aby razem dostać się do wymarzonej uczelni i jak widać to się udało. Odwdzięczyłam im się wzorkiem pełnym pogardy, bo nie czułam powodu aby się ich bać. Może i mieli pieniądze, ale mózgu niektórym na pewno brakowało.

— Hej Heather! — usłyszałam głos obok siebie i odwróciłam się w kierunku mojego najlepszego przyjaciela Dantego. Wysoki blondyn o ślicznych błękitnych oczach. Poznaliśmy się, gdy zaczynałam naukę w akademii, czyli jakiś rok temu. Dostrzegłam go, gdy już pierwszego dnia mojej nauki wpadł na mnie przed szkołą i oblał moją białą sukienkę kawą. Nigdy chyba mu tego nie wybaczę, bo to była moja ulubiona kiecka, którą on bezczelnie zniszczył.

— Hej Dante. Widziałeś gdzieś może Cynthię? Nie spała dzisiaj w akademiku. — zaczęłam wyrzucać z siebie słowa z zawrotną prędkością, a on patrzył na mnie jak na szurniętą.

W sumie nie dziwiłam mu się, bo fakt byłam odważna i pewna siebie, ale gdy nie było potrzeby nie gadałam jak jakaś katarynka. Zazwyczaj patrzyłam na sytuacje z boku i wszystko analizowałam. Gdy nie było potrzeby nie wybuchałam, lecz kiedy ktoś wyprowadził mnie w równowagi, dla tej osoby zaczynało się istne piekło. W końcu z jakiegoś powodu jestem postrachem całej szkoły. Mimo, że wyglądam niczym istny anioł, który tym razem zamiast zostać zesłany z nieba, został sprowadzony z ostatniego kręgu w piekle. Spojrzałam na blondyna, który uniósł jedną brew do góry i przyglądał mi się w zaciekawieniu.

— A może jakieś „jak miło cię widzieć!", a nie od razu lecisz prosto z mostu i zasypujesz mnie takimi informacjami. — oznajmił, zarzucając rękę na moje ramię, na co ja przewróciłam oczami jak typowa ja. Dante znał mnie na tyle, że powinien wiedzieć, iż interesują mnie zazwyczaj rzeczy, które zaprzątają moją głowę. W tym momencie była to moja siostra, która była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka i momentami nawet matka.

To nie tak, że miałam złe relacje z rodzicami, bo były one zupełnie normalne. Jednak nie czułam od nich wielkiej miłości. Może było tak dlatego, że ciężko pracowali, abyśmy ja i Cynthia miały spokojnie dzieciństwo i by niczego nam nie brakowało. Ich praca równała się także z rzadkim pobytem w domu. Jednak ich wysiłek nie szedł na marne. Nie pamiętam sytuacji aby czegokolwiek mi brakowało. Fakt nie miałam willi z basenem czy innych rzeczy, które miały tutejsze szychy. Szczerze wystarczała mi sama obecność mojej siostry, do której zawsze mogłam się udać w potrzebie. Była mi bardzo bliska, dlatego dziwił mnie jej brak dzisiejszej nocy i ranka.

Dark AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz