Przez kolejne dni nie wychodziłam z pokoju. Nie miałam siły na jedzenie bądź picie. Mama mówiła mi, że Jeongguk był pod moim domem, ale tylko machnęłam na to ręką.
- Isabelle, wstawaj – Jisung wszedł do mojego pokoju rzucając we mnie ścierką – Posprzątaj tutaj, bo aż mi wstyd za ciebie.
Faktycznie, wypadałoby tutaj posprzątać. Wszędzie walały się chusteczki, jakieś papierki po słodyczach, z przed kilku dni i kilka szklanki. Wstałam z łóżka i zaczęłam zbierać papierki wyrzucając je do kosza znajdującego się pod moim biurkiem. Spojrzałam za okno i westchnęłam widząc, że niebo jest pochmurne lecz nie pada i nie ma zimnego wiatru. Pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam na chłopca z jego bratem bądź kolegom, którzy biegli po szarym chodniku ganiając się. Trochę dalej od nich szła kobieta z wózkiem krzycząc coś do nich. Jej brzoskwiniowy płaszcz spowodował, iż na chwilę zapomniałam o szarej rzeczywistości, która otaczała mnie w ciągu jesieni oraz obecnego okresu. Widząc brzoskwiniowy kolor, odrazu przypomniało mi się lato, gdy jeszcze mieszkałam w Anglii. Nasz blok posiadał jedną brzodkwiniową ścianę i przez tyle lat ona się nie zmieniała. Jak byłam mała, przed blokiem było podwórko gdzie obok płotu, były ponasadzane różnorodne kwiaty, ale jedne zapadły mi w pamięć. Przyniosłam wtedy, roślinę swojej mamie podczas gdy gotowała obiad. Wtedy nie miałam, żadnych problemów. Czułam się wolna, bez żadnych ograniczeń oraz zmartwień czy toksycznych znajomości. Wtedy dzieci nie zwracały aż tak bardzo uwagi czy ktoś jest biedniejszy czy bogatszy. Z resztą co to miało do rzeczy, jakie ktoś miał zabawki w tamtym okresie? Ważna była dobra zabawa. Zawsze spędzałam czas na dworze od rana do wieczora z dziećmi w moim wieku. To bawiliśmy się w statek piratów, na malutkim placu zabaw, który znajdował się pośrodku, okrążony przez brzoskwiniowo - białe bloki. Rodzice musieli nas ściągać dosłownie siłą z dworu, dlatego, że wtedy raczej telefony komórkowe nie były aż tak sławne jak kiedyś. Dzieci biegały po podwórku i się bawiły.
Teraz gdy o tym myślę wiem jak mogę nazwać okres, mojego dzieciństwa w Anglii, do którego najchętniej bym wróciła już na zawsze — okresem spokoju. Gdy kobieta, o brzoskwiniowy płaszczu zniknęła za wysokim płotem sąsiadów, wróciła do mnie szarą rzeczywistość, której nie mogłam zatrzymać. Jeden kolor spowodował we mnie tyle radosnych uczuć, ale trwało to zaledwie kilkanaście sekund by spowrotem powróciła rzeczywistość — lecz ta bardziej mroczna. Rozglądnęłam się po pokoju chcąc sprawdzić czy aby na pewno wszystko zostało wysprzątane na błysk. Gdy upewniłam się, podeszłam do szafy w celu przebrania się by udać się na spacer. Na mojej klatce spoczęła szara bluza z kapturem, a na nogach czarne jeansy. Włosy zostały związane w luźnego warkocza, z którego po chwili wyskoczyły pojedyńccze kosmyki włosów opadające na moją twarz. Wzięłam telefon wsadzając go do kieszeni bluzy, w której znalazło się również parę groszy jak i klucze od domu, wrazie gdyby Jisung gdzieś wyszedł. Wyszłam z pokoju przemieżając przez długi korytarz, skompanyn w odcieniu bieli. Był to dla mnie już lekko przytłaczający kolor, lecz nie mogłam narzekać. Zeszłam po schodach trzymając się białej poręczy, po czym udałam się na ganek by zarzucić na ramiona kurtkę i trampki,które były już lekko znoszone. Białe sznurówki nie były odcieniu czystej bieli, a bardziej pomieszaniem kurzu z bielą. Czyli taki nijaki.
- Gdzie idziesz? – spytał wychodząc z kuchni, trzymając w dłoniach kubek z kawą. Na jego nosie spoczywały robocze okulary, do komputera, które musiał nosić. Zawsze pracował w kuchni przy wyższej wyspie kuchennej na taborecie. Wysyłał wtedy zaliczenia na studia komputerowo, bądź drukował napisaną pracę na drukarce znajdującej się w domowej, małej biblioteczce z ważnymi aktami mamy czyli podatkami, rachunkami i innymi bibelotami.
- Przejść się po parku tego, obok pani z jogurtami – uśmiechnęłam się blado zaczesując niezgrabnie spadające kosmyki włosów za ucho.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie – odparł, poprawiając okulary na nosie. Wyszłam na zewnątrz, a we mnie uderzyło rześkie, jeszcze w miarę Poranne powietrze. Było już po dziesiątej, więc mogłabym rzec, że południowe rześkie powierze. Szłam szarym chodnikiem, z kapturem zarzuconym na głowie. Nie chciałam by ktokolwiek chodzący do tej szkoły co ja mnie rozpoznał. Jeszcze porozsiewałby niepotrzebne, mi do życia plotki. Byłabym może na językach ludzi, lecz wcale nie uśmiechało mi się widzieć wszystkie spojrzenia skierowane w moją stronę. Wokół mnie było szaro, nie było praktycznie żadnej żywej duszy co mnie cieszyło, gdyż w obecnej chwili raczej nie mam ochoty na oglądania twarzy ludzi.
- Isabelle? – usłyszałam już dobrze znany mi głos. Ten powoli się do mnie zbliżał a ja się odwróciłam.
- Oh, Jeongguk – odpowiedziałam zaskoczona.
- Byłem u ciebie ostatnio ale, twoja mama powiedziała, że jesteś chora a chciałem z tobą porozmawiać, więc jeśli teraz masz czas to moglibyśmy.. pogadać? – spytał podchodząc bliżej, lecz nadal dawał mi przestrzeń. Nie wiedziałam czy mam się zgadzać czy nie, ale od kąd z nim nie rozmawiałam było mi cholernie przykro, pomimo iż to on zawinił.
- Tak, możemy – odparłam cicho, po czym udałam się z nim na wolną ławkę.
- J-ja....jest mi cholernie głupio, okej? To mogło wyglądać tak jak wyglądało ale..fakt założyłem się z Taeo o ciebie, że mam cię w sobie rozkochać i zostawić ale przysięgam, że gdy o tym rozmawialiśmy chciałem się rozwiązać z tej pieprzonej umowy, okej? Nie musisz mi wcale wierzyć, ale naprawdę cię polubiłem i chciałbym, żebyś dała mi drugą szansę ale to niemożliwe bo tyle razy cię zraniłem, że jest mi tak cholernie głupio – powiedział smutno. Mój wzrok był pusty, bolały mnie jego przeprosiny. Tak bardzo chce mu przbaczyć, ale duma mi na to nie pozwala.
- Ok, rozumiem cię. Ale na razie muszę wszystko przemyśleć, Jeongguk – wstałam z ławki po czym odeszłam w stronę domu. Byłam zła na siebie, że mu nie wybaczyłam. Wyjaśnił mi wszystko, ale moja głupia duma musiała zrobić swoje. Po prostu potrzebuje czasu.
CZYTASZ
𝐒𝐭𝐢𝐥𝐥 𝐖𝐢𝐭𝐡 𝐘𝐨𝐮 | 𝐉𝐞𝐨𝐧 𝐉𝐮𝐧𝐠𝐊𝐨𝐨𝐤
RandomW TRAKCIE POPRAWEK. Życie Isabelle Hamingetone nigdy nie należało do tych kolorowych. Miała za sobą mnóstwo przeprowadzek oraz wyjazd z rodzinnego kraju. Po kilku latach, mieszkania w Anglii oraz przeżywania okropnych chwil, wraca do rodzinnego kraj...