Rozdział 35
Ryder
Wchodzę do domu po pracy z bukietem kwiatów w ręku. Mam zamiar szybko wziąć prysznic i pojechać do Elle. Nawet jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać , to zmuszę ją by przyjęła kwiaty. Może jak będzie na nie patrzeć to troszeczkę zmięknie jej serduszko. Przyjmę najmniejszy odruch dobroci. Postanowiłem małymi kroczkami odzyskać jej zaufanie i miłość. Jeśli da mi kolejną szansę, to przysięgam, że jej nie zmarnuję. Będę nosić moje słonko na ręcach.
- A cóż to za kwiaty? Nie musiałeś synku- mama puszcza mi oczko i doskonale wie, że to dla Elle. Ona po prostu lubi sobie ze mnie pożartować.
- Eeee mamo, następnym razem przyniosę tobie.
- Co? To nie dla mnie? Jak śmiesz Ryderze Scott! Następny bukiet przynieś dla swojej matki rodzicielki- najpierw udaje oburzoną, ale za chwilę uśmiecha się czule.
- Są piękne Ryder, spodobają się Elle. To znaczy podejrzewam, że dostaniesz nimi po głowie...ale na pewno w głębi duszy jej się spodobają...
- Jak zwykle jesteś nieoceniona mamo- przewracam oczami i idę do łazienki. Szybciutki prysznic, zajrzę do mojej księżniczki , która śpi smacznie w swoim łóżeczku i już mnie nie ma. Ogarnięty i przesadnie wyperfumowany , wchodzę do salonu i chwytam bukiet. Już mam wychodzić, kiedy widzę mamę z telefonem przy uchu z przerażoną miną...
- Dobrze Trey, informuj nas na bieżąco, jesteśmy z wami- kończy rozmowę i mnie dostrzega.
- Co się stało mamo?- sam zaczynam się denerwować i szybko do niej podchodzę. Mama ma łzy w oczach i przez chwilę milczy.
- Dlaczego dzwonił Trey?
-Ryder, zdarzył się wypadek- mówi cichutko.
- Jaki wypadek?
-Elle miała wypadek samochodowy, ktoś w nią wjechał, jest w szpitalu.
Moje serce zamiera. Elle jest w szpitalu? Nie to niemożliwe! Nic jej nie jest!
- Co z nią?- mój głos drży z niepokoju.
- Podobno straciła przytomność i ma złamaną rękę. Robią jej badania. Trey narazie nic więcej nie wie...
Nawet nic nie odpowiadam, tylko wybiegam z domu i wsiadam do sedana . Nie ufam teraz sobie na motocyklu, jestem zbyt zdenerwowany. Pędzę do szpitala i nie obchodzi mnie to, że mogę dostać mandat. Nic nie jest teraz ważne , chcę już być przy Elle. Całą drogę modlę się do Boga, by wszystko było dobrze. Zabiję tego kto spowodował wypadek. Wbiegam do szpitala i podchodzę do recepcji. Pielęgniarka nie chce mi udzielić informacji bo nie jesteśmy rodziną...
- Jestem jej rodziną do cholery!
- Proszę pana, nie mogę w tej chwili...
- Nie obchodzi mnie to. Muszę wiedzieć czy z nią wszystko w porządku!
- Nie jest pan spokrewniony i nie mo...
- Będę jej mężem do cholery!
Pięlęgniarka nadal chce mnie sławić, ale nagle zza pleców słyszę głos Jane...
-Ryder?- odwracam się i dziękuję Bogu , że ma teraz dyżur...
- Co z Elle?
- Jest na badaniach, ma złamaną lewą rękę i mocno uderzyła się w głowę. Jest nieprzytomna. Póki trwają badania nic więcej się nie dowiemy. Za chwilę pewnie przyjdzie do nas lekarz i wszystko wytłumaczy. Chodź ze mną, zaprowadzę cię do Treya...- Jane również wygląda na załamaną i wystraszoną, ale stara się być profesjonalna. Trochę mnie to uspokaja. Idziemy na odział urazowy i na korytarzu dostrzegam chodzącego Preza.
-Trey...-mówię i szybko odwraca się w moją stronę. Twarz ma ponurą i w oczach łzy. Nigdy takiego go nie widziałem. To sprawia , że czuję się jeszcze gorzej. Moja mina musi być taka sama, bo szybko do mnie podchodzi i bierze w niedźwiedzi uścisk.
- Będzie dobrze Ryder, nie ma innego wyjścia- odsuwa się ode mnie i lekko klepie po policzku.
- Jak? Kto w nią wjechał?- pytam zestresowany.
- Podobno jakiś student stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w prawy bok camaro. Policja już go zgarnęła. Wszystko sprawdzą. Jeśli to tylko wypadek nie z jego winy to będzie żyć, ale jeśli był pijany bądź naćpany to Bóg mi świadkiem, że resztę życia spędzę w kiciu za morderstwo!
- Nie ty jeden- mówię poważnie i mam to na myśli. Doskonale wiem, co teraz czuje. Kiedy się kogoś kocha, człowiek jest zdolny do wszystkiego.
-Elle jest silna, wyjdzie z tego- mówię to na pocieszenie i oboje siadamy na krzesełkach. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na lekarza. Chwilę pózniej dołączają do nas Jane i Danny.
- Nie chciała mnie ta pinda wpuścić, musiałem powiedzieć , że bierzemy ślub z Elle i tylko dziwnie na mnie patrzyła! Zadzwoniłem do Jane, by po mnie przyszła. Jezu co to się stało? Nie wierzę, że Elle miała wypadek!
Mijają dwie godziny i podchodzi do nas młody lekarz. To on się nią zajmował? Wygląda jakby właśnie skończył studia! Elle potrzebuje kogoś doświadczonego na litość boską!
- Dobry wieczór, nazywam się dr Martin Simons . Elle ma złamaną lewą rękę i obrzęk w głowie, dlatego jest nieprzytomna. Gdy tylko obrzęk zniknie jej stan będzie się polepszał. Nie ma żadnych innych obrażeń wewnętrzynych, więc jesteśmy dobrej myśli.
- Więc wszystko będzie dobrze?- dopytuje się Trey.
- Tak zakładamy, ale wszystko stanie się pewne, gdy Elle się obudzi...może to trochę potrwać, więc proponuję wrócić jutro...
- Zostaję tutaj- mówię pierwszy, potem Trey i Danny również do mnie dołączają. Lekarz odchodzi a nam pozostaje tylko modlić się o to, by wszystko skończyło się dobrze...
CZYTASZ
Moje słonko -Elle-
Romance- Puszczaj jaskiniowcu! - Nigdy! Kładę ją na podłodze i unieruchamiam ją swoim ciałem. Wierci się i kręci, ale jest za mała by mnie zwalić. Po chwili uspokaja się ,patrzy na mnie czule i delikatnie się uśmiecha. Jest taka śliczna... - Poddaję się k...