Rozdział 47
Elle
- Co chciał słodki tyłeczek?- pyta mnie Jane, gdy wchodzi do sali szpitalnej, gdzie właśnie zmieniam pościel.
- Jaki tyłeczek?- pytam zaskoczona.
-Martin , widziałam jak stąd wychodził cały uśmiechnięty.
- Zauważył mnie i wstąpił chwilę pogadać, trochę się pośmialiśmy, to tyle.
- Taaa on cię wszędzie zauważy - mówi przeciągle Jane i usmiecha się do mnie szyderczo.
- Cokolwiek się rodzi w twojej szalonej głowie, niech zaprzestanie.
- Elle on na ciebie leci.
- Nie, po prostu mnie zwyczajnie lubi jak koleżankę w pracy.
- Za mną tak nie chodzi i nie ślini się.
- Martin niczego takiego nie robi, przestań wymyślać takie rzeczy.
- Ty ślepa kuro! Jak możesz nie dostrzegać jego zainteresowania. Kiedy zerwaliście z Ryderem, cały czas kręcił się wokół ciebie. Potem miałaś wypadek i był twoim lekarzem prowadzącym. Tak często to żadnego pacjenta nie odwiedzał. A gdy kręcił się tu twój Storme , olewał go totalnie i uśmiechał się słodko do ciebie. Teraz też wodzi za tobą wzrok...
- Masz urojenia.
-ok, wmawiaj to sobie. Ja tam widzę takie rzeczy i wiem co mówię.
-Jane...jestem z Ryderem. I to bardzo szczęśliwa. Nawet jeśli masz rację i podobam się Simonsowi , to niczego nie zmienia. Moje serce już jest zajęte...
Jane patrzy na mnie uważnie i mi przytakuje. Doskonale wie, że nie zwróciłabym uwagi na żadnego mężczyznę , gdy mam u boku ukochanego. Martin jest cholernie przystojny i zdecydowanie ma to coś, ale totalnie mnie to nie interesuje.
- A tobie czasem nie kończy się dzisiaj szlaban?- pytam Jane i na jej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Przysięgam, że szczęka jej zaraz wypadnie z zawiasów jeśli jeszcze bardziej będzie się szczerzyć.
- Oooooo tak, dzisiaj współczuję moim sąsiadom. Takiego show jakie się zapowiada, to jeszcze nigdy nie słyszeli!
- No cóż...cieszę się twoim szczęściem.
Jeszcze przez chwilę śmiejemy się z wieczornych planów Jane , a potem wracamy do swoich obowiązków.
Dwie godziny później wychodzę ze szpitala i jadę prosto do Rydera.
- Hej Ryder, to ja!- krzyczę gdy wchodzę do domu. Kiedy jestem już w salonie , w moją stronę troszkę niezdarnie biegnie Claire...cała uśmiechnięta i cała...golutka jak pan Bóg stworzył. Po sekundzie za nią pojawia się Ryder z pampersem w ręku.
-Tu jesteś nicponiu- śmieje się z Claire.
Kucam i mała rzuca się w moje ramiona. Przytulam ją mocno i całuję w gółwkę...
- Ma-ma.
Za każdym razem jak to mówi, jestem oniemiała. Zerkam na Rydera, który czule się do nas uśmiecha. Podchodzi i kuca obok nas , a potem mówi...
- Taaa mama już skończyła pracę.
Patrzę mu w oczy i mam wrażenie jakbyśmy właśnie przeżywali bardzo intymny moment. Wracam wzrokiem do Claire i gdy na mnie patrzy mówię...
- Mama już jest w domu skarbie.
Nagle Ryder oplata nas dwie swoimi ogromnymi i silnym ramionami.

CZYTASZ
Moje słonko -Elle-
Romance- Puszczaj jaskiniowcu! - Nigdy! Kładę ją na podłodze i unieruchamiam ją swoim ciałem. Wierci się i kręci, ale jest za mała by mnie zwalić. Po chwili uspokaja się ,patrzy na mnie czule i delikatnie się uśmiecha. Jest taka śliczna... - Poddaję się k...