Rozdział 2

151 17 1
                                    

Nie oglądałem meczu Mingyu ani nawet nie interesowałem się wynikiem. Dla niego to i tak nie miało znaczenia, wiec dlaczego ja miałem się przejmować? Chciałem odciąć się na dobre od wspomnień związanych z baseballem, jednak wciąż czułem to przyjemne mrowienie, kiedy trzymałem piłkę w ręku. Spojrzałem na swoja dłoń, zaciskając mocno palce. Prawda była taka, że zazdrościłem Mingyu i czułem się przez to jeszcze bardziej żałosny.

Próbowałem znaleźć sobie jakieś zajęcia dla zabicia czasu, więc postanowiłem trochę pobiegać. Mogłem bez problemu robić okrążenia wokół boiska, nikomu nie przeszkadzając. Słyszałem w oddali odgłos wybijanych piłek i aż dostawałem przyjemnych dreszczy. Nie oglądałem się jednak na boki, tylko skupiony byłem na sobie. Naprawdę udało mi się odciąć od wszystkich myśli i odnalazłem nawet spokój, którego bardzo w tej chwili potrzebowałem, aż nie zauważyłem, kiedy ktoś do mnie dołączył. Zorientowałem się dopiero po chwili, kiedy długi cień zaczął przeganiać mój. Zerknąłem więc prędko przez ramię, zauważając Mingyu. Od razu się zatrzymałem, chcąc go przepuścić i znaleźć sobie inne miejsce, ale on stanął przede mną, czego nie potrafiłem zrozumieć.

— Myślałem, że nigdy cię nie dogonię. Jesteś szybki — przyznał.

— Zgrywasz się? Nie mam na to nastroju — odparłem ponuro, na co kąciki jego ust uniosły się lekko. Podejrzewałem, że ma naprawdę słabą pamięć albo po prostu moje wczorajsze słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.

— Oglądałeś mecz? — spytał, na co pokręciłem przecząco głową.

— Nie interesuję się tym.

Roześmiał się, ale nie drwiąco. Był raczej szczerze rozbawiony. Mi jednak nie było do śmiechu. Patrzenie na niego bolało. Ile było prawdy w jego wczorajszych słowach? Może tylko się zgrywał? Nie wierzyłem w to, by taki gracz jak on, nie czuł satysfakcji z wygranej. Myślał, że skoro jest popularny i utalentowany, to może zachowywać się jak diva baseballu? Naprawdę nim gardziłem.

— To naprawdę przedziwne. Nie interesujesz się baseballem, nie jesteś moim fanem ani nie szpiegujesz dla przeciwników. Twój narzut był świetny. Nie sądzę, by amator był w stanie wykonać go tylko po patrzeniu — powiedział.

— Mówisz o tym zwykłym rzuceniu piłki? Coś musiało ci się pomylić — westchnąłem. Baseball był zakończonym rozdziałem w moim życiu, do którego nie zamierzałem wracać.

— Seungcheol też to widział. To, jak narzuciłeś — zauważył. Spuściłem wzrok, nie rozumiejąc, dlaczego w ogóle zawraca mi tym głowę.

— Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to kiedyś trochę grałem. Jeśli to wszystko, co chciałeś usłyszeć, pójdę już — oznajmiłem, lekko się kłaniając i odwracając. Nie zdążyłem jednak postąpić nawet kroku.

— Wygraliśmy — powiedział. Zerknąłem na niego przez ramię, a wtedy nasz wzrok się spotkał. — Wczorajszy mecz. Wygraliśmy go. Wybiłem też homeruna przy zapełnionych bazach — oznajmił. Zacisnąłem mocno wargi, aż mi posiniały.

— Gratuluję — odparłem sucho, odwracając się i odchodząc. Nie wiedziałem po co mi to mówił. By się pochwalić? A może, by się wyżalić, bo nie udało mu się przegrać?

— To dzięki tobie — zawołał za mną. Nie zatrzymałem się jednak. — Twój narzut dodał mi odwagi. Ty mi ją dodałeś.

Ja jednak odszedłem, pozwalając, by jego słowa huczały mi w głowie.

*

Siedziałem w barze podczas deszczowego wieczoru, patrząc jedynie w pełny kieliszek. Nie miałem nawet ochoty na picie. Na dużym ekranie transmitowano mecz baseballu, którego nawet nie oglądałem. Mimo wszystko reakcja i komentarze innych ludzi wystarczała, bym wiedział, jak wygląda wynik.

A diamond shaped heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz