CO CIĘ TU SPROWADZA (02.12.2030) PONIEDZIAŁEK

147 4 2
                                    

Yunki musiał zadowolić się dziś obiadem w pojedynkę. Prawie cały zespół był chory, a jedyna osoba, która pozostawała przy zdrowiu była jeszcze bardziej aspołeczna niż on sam. Nawet nie chciał proponować mu wspólnego posiłku. Po kilku latach pracy w korpo zdążył przyzwyczaić się już do niektórych osób i nawet załapał jakąś więź z prawie całym swoim zespołem. 

Miał tylko pół godziny, żeby spokojnie móc coś zjeść, więc niechętnie udał się do pobliskiego bistro na wprost biura. Kelnerka od razu go rozpoznała i przydzieliła ulubiony stolik jego teamu. Tym razem siedział tam zupełnie sam w miejscu przeznaczonym dla sześciu osób. 

Jedzenie nie było tam najlepszej jakości, ale pozwalało wyrwać mu się chociaż na pół godziny i nie myśleć o sprawach zawodowych. Nie zastanawiając się tego dnia zbyt wiele, zamówił sałatkę. Nie chciał się obżerać, bo jego planem na święta było nieziemsko wyglądać w garniturze. Jasne, było to dość narcystyczne podejście, ale skoro miał wysłuchiwać od rodziny, czemu jeszcze nie ma żony ani dzieci, to wolał wysłuchiwać tego w drogim garniturze, na który nigdy nie byłoby stać jego rodzeństwa.

Bistro było puste o tej godzinie – Min wyjątkowo wybrał się na obiad dwie godziny wcześniej niż zazwyczaj. Gdy kelnerka przyniosła zamówienie, Yunki nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ktoś go obserwuje. Kilka stolików dalej siedział jakiś Koreańczyk, jednak nie pasował do tego miejsca. 

Większość Azjatów, którzy pracowali w okolicy nosiła się w garniturach szytych na miarę i idealnie wyprasowanych koszulach. A ten... siedział w skórzanej kurtce i białej koszulce. Jego spodnie były podziurawione na kolanach, a włosy opadały mu w nieładzie na twarz. Zdecydowanie wymagały zainteresowania ze strony chłopaka. Jego twarz wydawała się jakaś znajoma, jednak Min nie miał pojęcia skąd może go kojarzyć.   

Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Yunki od razu odwzajemnił gest – rzadko kiedy w tych czasach ludzie uśmiechają się do siebie bez powodu. I wtedy uśmiech nieznajomego zboczył na zupełnie inne tory – pojawił się ten szczery, a nie tylko nieśmiały i grzecznościowy uśmiech do obcej osoby – wtedy go rozpoznał. Tego uśmiechu nie pomyliłby z żadnym innym. 

Min poczuł jak wszystkie jego wnętrzności wykręcają się na drugą stronę, a serce podchodzi mu pod gardło. Z rozmyślań nad tym, jak powinien się zachować względem swojego dawnego przyjaciela wyrwało go to, że nieznajomy po prostu się podniósł i zabrał swój talerz z ostatnią grzanką ze stołu. Jak gdyby nigdy nic ruszył w kierunku stolika Yunkiego nadal mając uśmiech przyklejony do twarzy. 

- Cholera jasna... - mruknął sam do siebie. Nie spodziewał się, że spotka go po tylu latach i w dodatku po tylu medialnych skandalach, przez które pożegnał się z ukochaną pracą.

- Cześć Yunki.

- Hej Ggukie.

Po pomieszczeniu rozeszła się idealna cisza. Nawet z kuchni nie dochodziły żadne dźwięki, jakby sam kucharz wyczekiwał, co Min planuje teraz zrobić. 

- Siadaj Ggukie - wyrzucił z siebie dość nienaturalnym głosem - Co ty tu właściwie robisz?

- To samo co Ty, jem obiad – uśmiechnął się i wsadził sobie grzankę do ust. Yunkiemu znowu zabrakło słów w gębie, zawsze uwielbiał ten szczery uśmiech młodszego. Tyle razy wyobrażał sobie to spotkanie po latach, a teraz jako dojrzały mężczyzna blokuje się i zapomina, jak się nazywa. 

- A więc inaczej... Co Cię tu sprowadza? 

- Jeśli chcesz, mogę Ci opowiedzieć. Ale jest jeden warunek. – powiedział, a jego twarz przybrała poważny, ale zarazem łobuzerski wygląd. 

22 dni do ŚwiątOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz