Mina obudził rano telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię bruneta. Yunki szybko przetarł oczy, aby jeszcze sprawdzić, czy na pewno mu się to nie śni i odebrał telefon.
- Hej Skarbie, jak się czujesz?
Znowu Skarbie. Serce zaczęło szybciej bić blondynowi i był już w stu procentach pewien, że nie śpi. Po takiej pobudce, nawet nie potrzebowałby kawy, aby móc przyzwoicie funkcjonować.
- Bywało lepiej, ale też i gorzej. Mam nadzieję, że uda mi się stanąć na nogi w miarę szybko. A co tam u Ciebie? Co tak z rana dzwonisz?
- Jakiego rana? Czy Ty widziałeś, która jest godzina? – Gguk roześmiał się przez telefon.
- Eee... nie... Twój telefon mnie obudził więc nawet nie miałem okazji zerknąć, która jest.
- Solidnie się wyspałeś, jest prawie piętnasta – mówił cały czas śmiejąc się.
- O matko... chyba jeszcze nigdy nie spałem aż tak długo... Ale przynajmniej czuję się lepiej. – Od początku rozmowy nie schodził Yunkiemu uśmiech z twarzy. Tak naprawdę Jeon był jedyną osobą, która interesowała się tym, jak Min się czuje.
Przypomniał sobie wtedy jednak o rodzicach i automatycznie uśmiech z twarzy zniknął.. – Muszę zadzwonić do rodziców.... Powiedzieć im, że nie dam rady przyjechać na święta. Pisałem niby wczoraj mamie o tym, że jestem chory, ale nawet nie spytała się co mi się dzieje.
- Przykro mi, że nie będziesz mógł spędzić świąt z rodziną. Ja swojej też nie będę mógł odwiedzić ani na święta, ani na nowy rok. – w jego głośnie wyraźnie było czuć smutek.
- Dlaczego? – zapytał zaciekawiony Min, chociaż podejrzewał, co może być tego powodem. Żałował trochę, że nie ugryzł się w język.
-Um.. Powiedzmy, że chwilowo nie jestem ulubieńcem numer jeden w Korei. – blondyn mógłby się założyć, że gdyby Gguk siedział przed nim, na pewno puściłby mu oczko – Raz wróciłem do rodziny na święta i nie wspominam tego najlepiej. Wyszliśmy na spacer przed kolacją... Widziałem te wszystkie nienawistne oczy sąsiadów, które dawały mi do zrozumienia, ze nie pasuje do tego społeczeństwa... Dwa dni później pod domem rodziców stała grupka ludzi, która już nie tylko oczami wyrażała swoje niezadowolenie, ale po prostu krzyczeli, że nie powinienem nigdy więcej pojawiać się w tym kraju, bo przynoszę tylko wstyd. Z rodzicami stwierdziliśmy, że bezpieczniej będzie, gdy nie będę ich odwiedział w „gorącym sezonie", czyli święta...
- Ggukie, tak mi przykro...
- Przestań. Pogodziłem się z tym. – jego głos nie brzmiał zbyt pewnie.
- A Twoi rodzice nie mogliby przylecieć do Ciebie?
- Są już w takim wieku, że nawet bym nie chciał, aby męczyli się tych kilka godzin w samolocie. Mam świadomość tego, że omijają mnie ważne momenty z rodziną, ale może kiedyś będę mógł spokojnie wrócić do kraju.
Min nie wiedział co powiedzieć, to było takie dojrzałe ze strony młodszego. Ale zarówno jemu, jak i jego rodzicom musiało być strasznie przykro, że ich syn, nie może z nimi spędzać chociaż tych ważnych dni. Yunki nie zauważył nawet, że nie odezwał się ani słowem na to, co Gguk przed chwilą wyrzucił z siebie. Z rozmyślań wyrwał Mina dopiero głos po drugiej stronie.
- A jak wyglądają Twoje tradycyjne święta?
- Gukie, przepraszam za tę ciszę.. Po prostu się zamyśliłem... To bardzo dojrzałe, że nie chcesz narażać swoich rodziców..
- Przestań – przerwał – zadałem Ci pytanie – było wyraźnie czuć, że uśmiecha się po drugiej stronie. Min miał podejrzenia, ze Jeon zmienił temat, aby uniknąć rozmowy, czemu znajduje się w Stanach. Chociaż w swojej głowie miał już jakieś podejrzenia.
- No więc zazwyczaj staram się przyjechać minimum dwa dni wcześniej do rodziców, aby pomóc im w przygotowywaniu świąt. Rodzeństwo ma już dzieci, więc ja jestem idealnym kandydatem, aby w spokoju wszystko ogarnąć.
- Woow. Czyli jesteś już wujkiem?
- Tak. Rodzeństwo ma już partnerów i dzieci, ale... o tym już chyba wspominałem. – zaśmiał się z własnej głupoty.
- Haha tak, mówiłaś. I jak dalej wygląda taki dzień?
- No więc, gdy przyjeżdżam zaraz po rozpakowaniu swoich gratów, przebieram się w ultra seksowny dres – Chryste co ja plotę – i biorę się za sprzątanie domu rodziców.
- Ultra seksowny? – Gguk prawie wymruczał te słowa do telefonu.
- No taki wiesz.. Minimum dziesięcioletni z powyciąganymi kolanami i prawdopodobnie jedną wielką dziurą zamiast kieszeni. Do tego seksowny za duży tshirt z jakimiś plamami, które nigdy nie chciały zejść.
Teraz w słuchawce było już tylko słychać śmiech Jeona. Przynajmniej nie skupiał się już na tym przykrym aspekcie świąt.
- Nie śmiej się ze mnie! Mam naprawdę duży sentyment do tej bluzki! I nie jest to byle jaki tshirt! Jest na nim Twoje zdjęcie z liceum!– Gorączka zdecydowanie nie służyła Minowi.
- O nie. Błagam. – Yunki usłyszał paniczny głos Jeona – powiedz proszę, że nie jest to zdjęcie z pobytu na Hawajach. Błagam powiedz, że nie jest to taka sama bluzka, jaką mi dałeś, a przy okazji dusiłeś się ze śmiechu wręczając mi ją... Powiedz proszę, że jest to inne zdjęcie z wyjazdu na którym wyglądam jak grecki bóg, a przynajniej w miarę jak człowiek.
- Nope.
- O nie...
- O tak panie Jeon. Hawaje były cudownym miejscem, nieprawdaż? – Min zaczął się śmiać.
- Oczywiście, że były. Kiedyś Cię tam zabiorę.
- Co? – zatkało go.
- To co słyszysz. Kiedyś tam pojedziemy. Tylko wiesz... muszę kupić chyba odpowiedni krem z filtrem.
Jeon doskonale wiedział, jak rozładować sytuację. Rozmawiali tak jeszcze kilka godzin. W międzyczasie Yunki zdążył zrobić sobie śniadanie. Chłopcy rozmawiali prawie że o wszystkim. Głównie wspominali czasy, gdy przez rok chodzili do tego samego liceum.
Około godziny 20 zdecydowali, że zakończą rozmowę. Yunki musiał wziąć kolejną porcję leków i po prostu czuł, że musi położyć się spać. Rozmowa z Jeonem sprawiła, że czuł się zdecydowanie lepiej, niż po tych wszystkich lekach razem wziętych.

CZYTASZ
22 dni do Świąt
FanfictionNie ma nic gorszego na świecie, niż spędzanie Świąt z rodziną, która wiecznie wciska nos we wszystkie Twoje sprawy - a same Święta nie przypominają już tych z dzieciństwa. Jednak jest coś takiego w tej aurze Bożego Narodzenia, że zaczynają się dziać...