Shoto już od kilku dni szukał jakiś wskazówek dotyczących swojego najstarszego brata. Nie miał jednak pomysłu gdzie ma szukać i przede wszystkim czego. Toya zniknął wraz z tym nieszczęsnym wypadkiem. Wszyscy powtarzali, że nie żyje. Skąd w takim razie podejrzenia u ojca? I nie tylko u niego tak na dobrą sprawę. Za tym musi się kryć coś jeszcze. Ale co? Dzień i noc jego myśli były właśnie na tym skupione. Niestety do niczego mądrego nie doszedł.
W końcu wkurzony brakiem jakichkolwiek informacji udał się na spacer. Ojciec w swojej agencji, więc nie musi się przejmować, że zacznie się czepiać, że ten gdzieś wyszedł. Siostra w pracy a brat na uczelni. Ma chociaż trochę czasu dla siebie. Do szkoły iść nie musiał. 3 klasy miały tam jakieś swoje treningi czy inne rzeczy i chwilowo szkoła była dostępna tylko dla nich. Wcale mu to nie przeszkadzało. Chociaż może swobodnie o czymś pomyśleć a nie skupiać się tylko na zajęciach.
Szedł sobie bocznymi uliczkami patrząc cały czas w ziemię. Nikt raczej tędy nie chodził, toteż nie musiał się przejmować, że na kogoś wpadnie. Jakie było jednak jego zaskoczenie kiedy nagle z kimś się zderzył. Jeszcze o takiej porze dnia. Westchnął zrezygnowany. No kto to może być? Zaraz jego entuzjazm nieco się zmienił. Przed nim stała o dziwo dziewczyna o brązowych jasnych włosach. Mundurek też miała jakiś taki znajomy mimo wszystko. To na pewno nie jest gimnazjum. Raczej liceum, ale jakie? Gdzie mają takie stroje?
- Wybacz.- mruknęła nieznajoma i nieśmiało spojrzała na niego. Drgnęła gdy ich wzrok się spotkał. Znała bardzo dobrze te dwukolorowe oczy. Nie ma mowy o pomyłce. Todoroki Shoto. Uśmiechnęła się od razu.- Nie wiedziałam, że syn sławnego Endeavora spaceruje sobie tak po prostu po mieście. Co tu robisz?- chłopak uniósł lekko brew. A to jakaś nowość, że człowiek na spacer wyszedł? Zaskakujące.
- Nic ważnego. Bardziej bym się zastanawiał czemu chodzisz takimi uliczkami. Bez daru obronnego to jak pchanie się w paszczę lwa.- mruknął bez emocji nastolatek. Trzymał ręce w kieszeni obracając w środku klucze do domu. Często tak robił.
- Bez przesady. Nie tylko taki dar jest potrzebny w takich sytuacjach.- wzruszyła ramionami dziewczyna.- Ale ty mnie chyba nie znasz. Utsushimi Camie. Liceum Shiketsu. Też szkole się na bohatera. Ale fajne spotkanie.
- Ta...- to nie tak, że chciał być niemiły i ją spławić. On po prostu nie umiał gadać z dziewczynami. Tym bardziej jak jakieś nie znał. Wtedy to najchętniej by się ulotnił. Ale tym razem głupio ją tu zostawić samą. Nie jest to jakieś bezpieczne miejsce.- Gdzie idziesz? Pójdę kawałek z tobą do głównej ulicy. Tam radź sobie sama.
Brązowowłosa spojrzała na niego zaskoczona. Słyszała o nim raczej negatywne rzeczy. Zwłaszcza, że jest dość chłodny i małomówny. Coś w tym może i jest. Ale teraz nie do końca taki jest. Chwila słabości? Najwyraźniej tak.
- Nie mam nic przeciwko.- odparła po chwili Camie z uśmiechem.- Ale jak dasz mi swój numer.- no jeszcze czego.
- A po co ci on? Nie lubię być atakowanym przez telefony. Wystarczy mi dzienny spam od siostry i brata.- nie wspominając o miliardach nieodebranych połączeń od ojca.
- Ale ja nie zamierzam cię atakować. Po prostu jeśli kiedyś się stanie, że zostaniemy bohaterami, to chociaż żebym się mogła z tobą skontaktować. To chyba okej jeśli tak wykorzystam twój numer. W razie potrzeby.- nie brzmi to jakoś głupio. Nawet z sensem. Shoto normalnie powiedziałby nie. I tak walka z nim była, żeby dał znajomym w klasie numer. Ale tym razem sytuacja wygląda nieco inaczej. Nie jest wcale źle.
- No nie wiem... Raczej to nie dobry pomysł jak się nie....
- To się poznamy.- nastolatka od razu była obok i wzięła go pod rękę. Chłopak nawet nie miał czasu na reakcję.- W końcu chciałeś mnie odprowadzić. Może gdzieś pójdziemy razem? Znam kilka fajnych miejsc. Na co masz ochotę?
No i koniec samotnego spaceru. A już liczył, że nic go nie zaskoczy. Mylił się i to tak bardzo. Teraz będzie musiał przez jakiś czas zajmować się tą narwaną laską. Co prawda nie mógł powiedzieć, że jest brzydka. Wręcz przeciwnie, ładna ale nie umie się kompletnie obchodzić z kobietami. Wyszedłby na totalnego idiotę. Nie chciał się pakować w takie sytuacje a tu proszę. Gorzej niż źle po prostu. Nie miał jednak wyboru więc zgodził się z nią pójść. Może nie będzie typowa psychofanką.
****
Tymczasem Dabi nie próżnował. Postanowił się dowiedzieć ile wiedzą na jego temat oraz kto jest świadomy, że wypadek został sfałszowany. Mając takie dane będzie w stanie wyeliminować zagrożenie. Przypuszczał, że tak na prawdę to nikt nie wie co się z nim na prawdę stało. Endeavor z całą pewnością chciał to wszystko zataić co oznacza, że nie interesował się więcej zajściem. To mogłoby wyjść na plus. Teraz jednak, gdy wiedział co ma do powiedzenia w tej sprawie Hawks zrozumiał, że jednak ktoś zaczął węszyć i szukać drugiego dnia. Ten cholerny ptasi móżdżek... Gdyby nie on wszystko by się zaczęło samo układać. Nie może być po prostu idealnie.
Tak jak myślał. Jego problem zaczął się od Hawksa. To jego trzeba wyeliminować. Pytanie tylko jak. Nie jest głupi i jak tylko zacznie się do niego zbliżać, bohater zrozumie, że jednak coś na rzeczy jest i może zawiadomić Endeavora a wtedy cały misterny plan szlag jasny trafi. W takim razie musi przyjąć inną strategię. Łatwiej będzie zrobić coś innego.
Założył czarny płaszcz, żeby nie było widać jego twarzy a także blizn. Musiał się z tym ukrywać. Liczył teraz, że to co zrobi trochę spowolni działania. Dowiedział się od swoich informatorów na temat Todorokiego Natsuo. Wiedział już gdzie się uczy i czym prędzej tam się udał. Mógł prosić Twice'a o pomoc, ale było to zwyczajnie zbędne. Musi sobie sam poradzić.
Oparł się o budynek i czekał. Natsu powinien niedługo kończyć a wtedy on się nim zajmie. Faktycznie długo nie musiał czekać. Białowłosy wyszedł po jakiś 15 minutach. Był sam co ciekawe. Czyżby nie miał tam żadnych przyjaciół? Dla Dabiego nie był to wcale problem. Raczej ułatwienie całej sytuacji. Poczekał na odpowiedni moment i złapał chłopaka. Zasłonił mu usta,żeby się nie wydarł i zaciągnął go do ciemnej uliczki. Nie za bardzo chciał go skrzywdzić. Zaraz by ściągnął na siebie gniew Enjiego. Teraz to na prawdę nie jest dobry pomysł.
- Masz siedzieć cicho. Raz się wydrzesz i zaboli.- wyszeptał mu do ucha.- A teraz słuchaj. Ty jesteś bratem tego dzieciaka co zginął w wypadku samochodowym, tak? Jesteś Todoroki. Nie obchodzi mnie reszta. Może dla jasności. To ja zabiłem Toye. Dokładnie pamiętam ten dzień. Nie wiem czemu nagle twój ojciec zaczął wątpić w jego śmierć. Umarł, nie ma go. Czego nie rozumie? A może mu się wydaje, że to kłamstwo?- Natsu udawał twardego, ale tak na prawdę potwornie się bał. Wiedział, że Dabi jest szaleńcem. Starał się nie wzbudzać podejrzeń. Dopiero po chwili ręka chłopaka zjechała nieco niżej, że mógł teraz normalnie mówić.
- O co ci chodzi... Mam najmniej do powiedzenia...- przyznał chłopak.
- Właśnie dlatego do ciebie przyszedłem. Podobno widziałeś wypadek.
- Nie... dowiedziałem się o nim pierwszy... Ale go nie widziałem...
- Ah tak? Cóż, ułatwia mi to sprawę. Powiedz, po co szukać kogoś jak nie żyje? Twój ojciec czasem nie oszalał? Wiem co wam robił, wiem kim jest. Dziwię się, że jeszcze z nim mieszkacie.- sporo w tym racji było.
- Rozważam przeprowadzkę...- wybornie wręcz. Tego oczekiwał czarnowłosy.
- Dobrze robisz. I nie mówię ci tego, bo łatwiej będzie mi się go pozbyć ale dlatego, że nie wykończycie się psychicznie. A to by was zniszczyło. Nie dawajcie mu tej satysfakcji.- nie, zupełnie o coś innemu mu chodzi. Jeśli Endeavor zostanie sam, będzie go łatwo zabić. Niczego się więcej nie dowie ten idiota. Dostanie za swoje.- W takim razie to będzie na tyle.- Dabi puścił nastolatka i ruszył przed siebie.- Nie próbuj mnie szukać. Nie uda ci się to. Ale jeszcze się spotkamy, zobaczysz...
***
CZYTASZ
Half Defeat || Boku no Hero Academia ||
FanfictionPół porażka? A może połowa sukcesu już za nim? Wszystko zależy od punktu widzenia. Shoto urodził się z dwoma darami. Jego ojciec próbuje z niego zrobić bohatera numer jeden, jednak chłopak ma nieco inne ambicje. Podczas wypadku, Shoto spotyka swego...